Zdjęcie: Marcin Obara/PAP
5:50
Przedmiot wychowanie do życia w rodzinie tak bardzo nie przyjął się w polskich szkołach, że w ostatnim roku na nieobowiązkowe lekcje chodził zaledwie co dziesiąty nastolatek. Czy edukacja zdrowotna - która od września zastąpi właśnie wychowanie do życia w rodzinie - podzieli ten los? A może, by naprawdę ratować dzieci, Polska powinna brać przykład z Wielkiej Brytanii?
- Nowy przedmiot - edukacja zdrowotna - wejdzie do szkół już we wrześniu tego roku, ale lekcje, podobnie jak wcześniej wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ), będą nieobowiązkowe.
- Liczba uczniów uczęszczających na lekcje WDŻ z roku na rok spada. Choć w czwartej klasie szkoły podstawowej w zajęciach uczestniczy jeszcze około 60 proc. uczniów, to w szkołach ponadpodstawowych klasy świecą pustkami.
- Jeszcze dekadę temu niemal nie było tematów, o których - zdaniem rodziców - nie powinno się rozmawiać na lekcjach wychowania do życia w rodzinie. Lekcji o aborcji, masturbacji czy kwestiach tożsamości płciowych nie chciało mniej niż 10 proc. rodziców. Reszta była na "tak". To dane z raportu Instytutu Badań Edukacyjnych.
- Co takiego się stało przez ostatnich 10 lat, że postawy dorosłych tak bardzo się zmieniły? I dlaczego Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zdecydowało się na wariant brytyjski, w którym edukacja zdrowotna (z wyjątkiem wiedzy o seksie) jest obowiązkowa?
Edukacja zdrowotna podzieli los religii?
To już pewne - przedmiot, który miał wywrócić sposób mówienia oraz myślenia o zdrowiu Polaków, wejdzie do szkół od września 2025 roku, ale będzie nieobowiązkowy.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam