Najpierw trzeba być jak pocisk, potem - już po idealnym wybiciu się na progu - przybrać kształt zbliżony do skrzydła samolotu. Na koniec trzeba tylko przygotować kolana na lądowanie, które dla każdego innego człowieka byłoby po prostu bolesnym zderzeniem z ziemią. Naukowcy fascynują się skokami. W rozmowie z tvn24.pl wyjaśniają dlaczego i tłumaczą, co decyduje o sukcesie.
Skoczek musi odepchnąć się od belki, dojechać do progu, wyskoczyć i możliwie daleko lecieć. Dla wielu kibiców jest to przede wszystkim walka ze strachem - w końcu każdy, kto chociaż raz był na skoczni narciarskiej, wie, jak zmrozić może widok, który obserwują skoczkowie przed startem.
Dla fizyków jednak skoki są fascynujące z innego powodu - to, jak tłumaczą, ciągłe dążenie do perfekcji. Błędy - nawet najdrobniejsze i niewidoczne często dla niewprawnego oka - oddzielają najlepszych od reszty, O tych detalach opowiadają profesor Paweł Kowalczyk z Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Łódzkiego oraz doktor inżynier Krzysztof Wojciechowski z Centrum Nauczania Matematyki i Fizyki Politechniki Łódzkiej. Zgodnie podkreślają, że skoki narciarskie to dyscyplina, która wymaga gigantycznej mocy (czyli umiejętności wyzwolenia dużej energii w krótkim czasie), precyzji, odwagi i... umiejętności nawigowania w powietrzu.
Naukowcy opowiedzieli - etap po etapie - o przepisie na sukces w sporcie, który Polacy kochają od ponad 20 lat.
Rozbieg
- Żeby zrozumieć, co dzieje się ze skoczkiem w czasie rozbiegu, musimy cofnąć się do materiału z zakresu szkoły średniej. A mówiąc dokładniej - do równi pochyłej - zaznacza profesor Kowalczyk.
Na zawodnika działa grawitacja, to dzięki niej skoczek nabiera prędkości.
- Był kiedyś taki teleturniej. Startujący dostawali na początku gry dużą kwotę, a potem - razem z każdą źle udzieloną odpowiedzią - stopniowo ją tracili. Im mniej ktoś popełnił błędów, z tym większą nagrodą opuszczał studio. Podobnie jest w skokach - dopowiada dr inż. Wojciechowski.
Maksymalną prędkość, którą zawodnik mógłby uzyskać, otrzymujemy, mnożąc sinus kąta skoczni z przyspieszeniem ziemskim, a potem przez czas jazdy skoczka na rozbiegu (jeżeli ktoś czytając to zdanie zbladł, uspokajamy - więcej wzorów i równań w tym tekście już nie będzie).
- Zawodnik ma wpływ na opory. Im są one mniejsze, tym większą prędkość uzyska zawodnik. Skoczka spowalnia tarcie nart o rynnę na skoczni oraz opór powietrza - opowiada profesor Paweł Kowalczyk.
Z tarciem nart zespoły radzą sobie, smarując narty substancjami nadającymi dodatkową śliskość (do tego jeszcze wrócimy). Z oporem powietrza poradzić musi sobie sam zawodnik.
- W czasie najazdu musi być jak pocisk. Jego pozycja musi być możliwie aerodynamiczna. Co to znaczy? Że musi być zaokrąglony, aby powietrze nie zatrzymywało się na nim, tylko go opływało - wyjaśnia profesor Uniwersytetu Łódzkiego. Tłumaczy, że chodzi o zmniejszenie powierzchni natarcia zawodnika na powietrze. Ciało skoczka działa jak płachta hamująca - dlatego im mniejsza powierzchnia zderza się z powietrzem, tym lepiej.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam