Szkoła w kawałkach. Wrócą gimnazja?
Czy wiejskie podstawówki zamienią się w centra ze żłobkami i dziennymi domami opieki dla seniorów? Czy mieszkańcy wsi pozwolą dowozić swoje 10-latki do większych miejscowości? W rządzie trwają dyskusje, a samorządy zaciągają kredyty i niecierpliwie czekają na obiecane uelastycznienie sieci szkół. - Chcę, by zmianom towarzyszyła możliwość uzyskania wsparcia na niezbędne dostosowania - mówi tvn24.pl ministra edukacji Barbara Nowacka.
W Opocznie w województwie łódzkim kilka tygodni temu próbowali przekształcić pięć wiejskich podstawówek w "placówki edukacyjno-integracyjno-kulturalne". Polegli w zderzeniu z niezadowoleniem mieszkańców wyludniających się wsi. Opór był tak duży, że burmistrz nawet nie zdołał złożyć wniosku do kuratorium, które rozpatruje wszystkie tego typu przekształcenia. I musi wyrazić na nie zgodę. To ważny element systemu, który z jednej strony ma chronić małe szkoły przed pochopnym zamykaniem, ale z drugiej strony usztywnia sieć placówek.
To ostatnie jest bardzo dotkliwe, szczególnie dla małych wiejskich gmin, które wydają krocie na oświatę.
Bywa z tym naprawdę trudno. Na Dolnym Śląsku zastanawiają się, czy kilka gmin mogłoby zrzucić się na jedną szkołę. Tak jak dziś samorządowcy podpisują porozumienia w sprawie wspólnego gospodarowania odpadami i zrzucają się na ten cel.
- Ale dzieci to nie śmieci - słyszymy od polityków. Sprawa nie jest łatwa.
I właśnie z tą sprawą musi się pilnie - i to w skali całego kraju - uporać Barbara Nowacka.
Niż demograficzny i coraz większe dziury w budżetach samorządów wywołują coraz głośniejszą dyskusję o tym, czy dałoby się "jakoś przywrócić gimnazja".
Sprawdzamy zatem, czy to możliwe i czy rzeczywiście niektórym gminom mogłoby pomóc.
Niż (i) Anna Zalewska
Czytaj dalej po zalogowaniu

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam