Premium

Między ścianą a Putinem. Po co Kremlowi radykałowie

Zdjęcie: Sefa Karacan/Anadolu Agency via Getty Images

Co się stanie, jeśli w Rosji publicznie nazwiesz ministra obrony Siergieja Szojgu "debilem", propagandystę Władimira Sołowjowa - zużytą prezerwatywą, a tak zwaną specoperację - katastrofą? Nic szczególnego. Wystarczy, że należysz do wąskiego grona "korespondentów wojennych" aktywnych w mediach społecznościowych lub turbopatriotów nadających z przysłowiowego schowka na szczotki.

Ci drudzy skupieni są m.in. wokół byłego oficera FSB Igora Girkina. Goszcząc w jego piwnicznym studiu, wygłaszają mądrości na tle siatki maskującej lub flagi Noworosji. "Na Kremlu zasiadają żydowscy spiskowcy", "Rząd działa jak ameba", "Szojgu to moralna kreatura i łamaga", "Putin jest słabnącym i starzejącym się carem", "Jak tak dalej pójdzie, to Ukraińcy zawitają w Rostowie" - oto próbka kilku ich wypowiedzi z ostatnich miesięcy.

Igor Girkin, ps. Striełkow (po polsku Strzelec), nie jest dla zachodnich Europejczyków postacią anonimową. O tym weteranie wojen czeczeńskich i funkcjonariuszu FSB (a być może także rosyjskiego wywiadu wojskowego - GRU) było głośno już w 2014 roku, gdy przewodził donbaskim separatystom. Przewodził tak skutecznie, że po zestrzeleniu samolotu Malaysia Airlines został zaocznie skazany przez holenderski sąd na karę dożywotniego więzienia.

Igor GirkinGrzegorz Myćka

Od wybuchu pełnoskalowej wojny Girkin zajmuje się głównie krytykowaniem generalicji i polityków odpowiedzialnych za przygotowanie "specoperacji". Robi to w duchu katastroficznym, wieszcząc nową wielką smutę, rozbiory Rosji i desant wojsk NATO pod Wiaźmą. Na Telegramie powstał nawet prześmiewczy kanał o nazwie "Czy Striełkow dzisiaj marudził?". Codziennie pojawia się ta sama odpowiedź: "Tak, Striełkow marudził".

Głosy z piwnicy

Polskiemu odbiorcy treści piwniczne są znane głównie za pośrednictwem kanału youtuberki ukrywającej się pod pseudonimem Andromeda. Z myślą o "bukwoujemnych" rodakach niemal codziennie tłumaczy różne wytwory rosyjskiej propagandy, w tym debaty wielkorusów.

- W drugim miesiącu wojny Girkin zrobił pierwszą debatę piwniczną, w czasie której miał poważne problemy z oświetleniem - wspomina Andromeda. - Mieszał wojsko i władzę z błotem, co było pewną świeżością. Jeden z moich widzów powiedział, że zamiast tłumaczyć głupiutką propagandę powinnam skupić się na Girkinie. Bez większego entuzjazmu wysłuchałam pierwszej debaty i rzeczywiście była na tyle warta uwagi, że przetłumaczyłam ją w całości - wyjaśnia Andromeda, która od tego momentu regularnie podróżuje do rosyjskiego jądra ciemności i zdaje z tych podróży relacje. Opatruje je sarkastycznymi komentarzami, używając przy tym powiedzonek zaczerpniętych od patostreamerów Krzysztofa Kononowicza i zmarłego niedawno Wojciecha "Majora" Suchodolskiego. Jak sama przyznaje, to jej strategia obronna. Turbopatrioci to z jednej strony najzabawniejszy, ale zarazem najbardziej makabryczny element rosyjskiej sceny politycznej.

- Nie jestem w stanie oglądać ich tyrad na poważnie, szczególnie że to, co mówią, często jest zbrodnią przeciwko rozumowi. Zwłaszcza kiedy schodzą na temat "ogłupionych i zombifikowanych przez 8 lat Ukraińców". Dlatego pozwalam sobie na sarkazm

Gdy opozycjoniści tacy jak Ilja Jaszyn i Władimir Kara-Murza odsiadują drakońskie wyroki wieloletniego więzienia i gdy za niemy protest z pustą kartką grozi co najmniej słona grzywna, to Girkin z towarzyszami lżą armię w najlepsze. Niemiecki reportażysta Nikita Afanasjew, współpracujący m.in. z "Tagesspiegel", nie ma wątpliwości że Girkin nadal jest człowiekiem pozostającym w kręgu służb i dostał od nich na swoją działalność zielone światło. Co nie oznacza, że codziennie otrzymuje na maila tzw. przekaz dnia.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam