Zamiast karabinów mają folię bąbelkową. Ale też walczą. Wojna w Ukrainie pokazała, jak ważna jest praca muzealników i konserwatorów. Dzięki ich staraniom z Ukrainy do Polski trafiła wspaniała kolekcja dzieł Jacka Malczewskiego. I tak Malczewski ze Lwowa spotkał tego z Poznania. Efekt jest niesłychany.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to skrzynie z jasnego drewna spiętrzone w kącie sali. Z wnętrza jednej z nich spogląda Chrystus w burzy kasztanowych loków, w ręku trzyma kromkę chleba. Pewna kobieta zwiedzająca wystawę rozpłakała się na jego widok. Nie wiadomo, czy silniej zadziałało na nią malarstwo Jacka Malczewskiego, czy raczej powód, dla którego obrazy znalazły się w Poznaniu.
- Od początku wiedzieliśmy, że to musi tak wyglądać. Że te wszystkie skrzynie transportowe i piankowe folie zostają. Że jakiś obraz będzie jeszcze nierozpakowany, a inny oparty o ścianę. To nie jest wystawa robiona w normalnych okolicznościach, ale raczej ewakuacja - mówi jej kurator dr Paweł Napierała.
34 obrazy pędzla Malczewskiego przyjechały do Poznania ze Lwowa pod koniec listopada. Miejsce nie jest przypadkowe - Muzeum Narodowe w Poznaniu ma w stałej kolekcji dzieła tego właśnie artysty.
Teraz, pod koniec listopada, zaplombowaną ciężarówkę eskortowała polska i ukraińska policja, a trasa i termin transportu były utrzymywane w tajemnicy. Kiedy obrazy opuszczały Lwowską Narodową Galerię Sztuki, w mieście trwał alarm przeciwlotniczy, a na przejściu granicznym w Hrebennem wyłączono prąd.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam