- Podjeżdżał samochodem pod sklep, trąbił. Krzyczał: "ty świnio", że razem z tą budą mnie wysadzi - wspomina Joanna. Nachodził ją w pracy, ubliżał, groził. - Musiało dojść do morderstwa, żeby takiego człowieka zamknąć. Jeżeli ktoś jest nękany, to nie może się bać, musi iść na policję - apeluje w rozmowie z Martą Abramczyk, kobieta, która przeżyła piekło. Artykuł dostępny w subskrypcji
Lato 2016 roku. Joanna pracowała w sklepie w Mrągowie. Niewielki spożywczak, na uboczu. W okolicy tylko tory kolejowe, skup złomu, kominy fabryk i dosłownie kilka domów jednorodzinnych. Klientów było mało. Raczej stali bywalcy, wracający po te same produkty. Przychodzili, robili zakupy, zagadywali. Wśród nich Cezary. Jak się później okazało - stalker i zabójca.