W powodzi ucierpiało kilkaset zabytków. W tym tak ważne, jak lądecki most czy kłodzki kościół Franciszkanów. Czy można było lepiej je zabezpieczyć? Jak teraz wygląda akcja ich ratowania? I wreszcie kto za to zapłaci?
Pani Ewa z Lądka-Zdroju poszukuje zamrażarki. Najlepiej przemysłowej. Dała już ogłoszenie na Facebooku i wypytuje znajomych. Nie będzie jednak mrozić jedzenia. Chce do niej wsadzić kilkadziesiąt ksiąg, w których kościelną łaciną i staroniemieckim zapisano losy mieszkańców Lądka-Zdroju.
Janie, wróć!
Księgi parafialne zostały zalane wraz z kościołem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Podobny los spotkał wyjątkowej klasy rzeźbę dłuta Michała Klahra, przedstawiającą Chrystusa Zmartwychwstałego. Nasiąknięty wodą, ubłocony i potłuczony Jezus suszy się teraz na kanapie w biurze parafialnym. Polichromowane drewno jest mimo wszystko bardziej odporne niż papier.
- Patent z zamrażarką podpowiedział mi znajomy archiwista. Chodzi o to, by w ten sposób zatrzymać rozwój drobnoustrojów - wyjaśnia Ewa Zadora, która jest przewodniczką, sudecką regionalistką i autorką książek o Lądku. - Póki co księgi wylądowały w szkolnej kuchni i teraz przekładam tysiące kart bibułą, żeby pozbyć się wilgoci. Głowa mnie już boli od tej pracy i tego smrodu - wyznaje przewodniczka.
Metrykalia prowadzone od XVII wieku mają niebagatelną wartość dla historyków. Jednak większość mieszkańców Lądka-Zdroju nawet nie miała pojęcia o ich istnieniu. Tego samego nie można powiedzieć o późnogotyckim moście zwieńczonym barokową figurą świętego Jana Nepomucena, które są symbolami miasteczka. A raczej były. Zdjęcia mostu zdewastowanego przez rwącą rzekę obiegły całą Polskę. "Serce krwawi", "Mój Nepomuk!", "Ten most musi znów istnieć" "Janie wracaj!" - to komentarze mieszkańców Lądka-Zdroju, które pojawiły się w internecie pod wspomnianymi zdjęciami. I nie tylko pod nimi.
- Ludzie przychodzili nad te ruiny i płakali, płakali, jakby umarł im ktoś bliski - wspomina Ewa Zadora. - Most Świętojański był z nami przez stulecia, podobnie jak figura świętego Jana. Ich strata, ta pustka, jest czymś dojmującym - dodaje regionalistka i zwraca uwagę, że rzeźba posiadała dużą wartość artystyczną: - Wyszła z warsztatu miejscowego artysty Davida Tautza i jest kopią figury z mostu Karola w Pradze.
Święty od powodzi był już przedmiotem licznych plotek. Najpierw pojawiła się nadzieja, że jednak ktoś zdążył go zdemontować i ukryć, potem, że jego fragmenty wyłowiono w Radochowie. Niestety nadal jest poszukiwany.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam