|

"Książę", "jastrząb", z zakusami na izraelskiego Churchilla. Dla niektórych zbrodniarz wojenny

Protest w Tel Awiwie przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości forsowanej przez rząd Netanjahu, kwiecień 2023 roku
Protest w Tel Awiwie przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości forsowanej przez rząd Netanjahu, kwiecień 2023 roku
Źródło: Eyal Warshavsky/Getty Images

Jak to jest rządzić krajem, który nieustannie znajduje się w centrum politycznego i militarnego wrzenia? Cały świat patrzy teraz na premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który w obliczu wojny z Hamasem stoi być może przed najtrudniejszym egzaminem w swojej karierze.

Artykuł dostępny w subskrypcji

3 lipca 1976 roku, około godziny 23, międzynarodowe lotnisko Entebbe w Ugandzie. Przed terminalem stoi airbus A300 wypełniony ludźmi. Mija kolejna doba przetrzymywania pasażerów i załogi przez terrorystów z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny i współpracujących z nimi dwojgiem Niemców. Żądają uwolnienia kilkudziesięciu palestyńskich bojowników więzionych między innymi w Izraelu. Grożą wysadzeniem samolotu. Rząd w Tel Awiwie gra na czas. Do akcji wkracza specjalna grupa, złożona głównie z izraelskich komandosów z elitarnej jednostki Sajjeret Matkal. Dochodzi do wymiany ognia. Udaje się uratować niemal wszystkich zakładników, ginie kilku terrorystów. Po stronie izraelskiej jest jedna ofiara. Raniony kulami 30-letni pułkownik, dowódca jednostki, umiera na oczach swoich towarzyszy.

To Jonatan Netanjahu, brat późniejszego premiera.

Jaki to ma związek z polityczną biografią najdłużej urzędującego szefa rządu w historii Izraela? Być może gdyby nie to wydarzenie, Benjamin nigdy nie zostałby premierem, może nawet nigdy nie wszedłby do polityki. Może poszedłby w ślady ojca i został wykładowcą akademickim, może całą swoją karierę zawodową spędziłby w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkał w czasach młodości, a nazwisko Netanjahu byłoby znane na świecie przede wszystkim za sprawą zasłużonego wojskowego, który pewnie otrzymałby kiedyś stopień generalski.

Ale wszystko zmieniła tamta koszmarna noc sprzed 47 lat.

"Moment, w którym świat runął"

26-letni Bibi jechał autem całą noc z okolic Bostonu, gdzie mieszkał, do miasta Ithaca w stanie Nowy Jork, do domu rodziców. Ojciec Bencijjon przywitał go lekko zdziwiony. Ale spojrzał na twarz syna i już wiedział. Matka Cilia wpadła w głośny płacz. - Mówi się, że najtrudniejszym momentem w życiu szefa rządu czy generała jest powiadomić rodzinę, że stracili swojego syna. A ja musiałem powiadomić o tym moich rodziców. To był zdecydowanie najtrudniejszy moment w moim życiu. Mój świat runął - tak o śmierci brata Benjamin Netanjahu mówił w rozmowie z Fox News w 2016 roku.

- Od momentu śmierci Jonatana mamy tak naprawdę zupełnie inny rozdział w życiu Benjamina. Od tego czasu staje się też bardzo aktywny w debacie publicznej w Izraelu jako ekspert od terroryzmu, a także ekspert międzynarodowy. Dbanie o dziedzictwo brata było czymś, co bardzo nim kierowało w tamtym momencie - mówi w rozmowie z tvn24.pl Michał Wojnarowicz, ekspert od Izraela w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

"New York Times" napisze po latach, że to "łatwo przyswajalne spojrzenie na Bliski Wschód, oparte na zasadzie podziału na dobro i zło, będzie go wyróżniało" na tle innych w początkach jego aktywności w sferze publicznej. Tak Bibi Netanjahu w latach 80. rozpoczyna karierę dyplomaty.

Ale zanim to następuje, Benjamin po śmierci brata na kilka lat przyjeżdża do Izraela, gdzie zajmuje się marketingiem w fabryce mebli. W 1982 roku, we wczesnych latach administracji Ronalda Reagana, wraca do USA w roli zastępcy ambasadora w Waszyngtonie. Dwa lata później zostaje stałym przedstawicielem Izraela przy ONZ. Jednocześnie daje się poznać jako twardy obrońca polityki ówczesnego prawicowego premiera Izraela Izaaka Szamira, zwłaszcza w kwestiach dotyczących walki z terroryzmem. W 1988 roku po raz pierwszy zostaje wybrany do Knesetu, izraelskiego parlamentu. Benjamin wchodzi do wielkiej polityki. Michał Wojnarowicz tłumaczy, że przełom lat 80. i 90. to dla przyszłego premiera kluczowy drogowskaz na jego politycznej drodze, która za kilka lat doprowadzi go na fotel szefa rządu.

Rozprawa z "książętami" Likudu

Jednak zanim dojdzie do najwyższych funkcji w państwie, Netanjahu musi rozprawić się z innymi pretendentami do zajmowania kluczowych stanowisk w jego macierzystej partii, Likudzie (stoi na jej na czele do dziś). Na początku lat 90. pojawiła się tam bowiem grupa stosunkowo młodych polityków z wielkimi ambicjami, nazywanych przez media "książętami". Byli wśród nich, oprócz naszego bohatera, między innymi Ehud Olmert - także późniejszy premier Izraela, Dan Meridor - późniejszy wieloletni minister w różnych gabinetach i Ze'ew Binjamin Begin - syn byłego premiera Menachema Begina.

O tym, jak Netanjahu politycznie rozgrywał swoich wewnątrzpartyjnych rywali, niech świadczą wspomnienia Olmerta.

"Pewnego dnia odbieram telefon. Dzwoni Bibi. Chce do mnie przyjść. Spotykamy się, a on mi mówi: 'Słuchaj, tylko dwie osoby mogą rządzić tym krajem. Ja i ty. Dobijmy targu. Nie potrzebuję więcej niż jednej kadencji. Najpierw ja obejmę jedną kadencję, potem ty'. I mówi mi: 'Tylko nie sprzeciwiaj się'. Odpowiedziałem mu: 'O czym ty mówisz? Czy to prywatna propozycja? Poza tym nie spieszy mi się'. Pożegnaliśmy się, a ja powiedziałem, że go wspieram. Olmert twierdzi, że kilka dni później streścił przebieg tej rozmowy Meridorowi. Na co ten opowiedział Olmertowi: '(Netanjahu) Powiedział mi, że tylko dwie osoby mogą rządzić tym krajem. On i ja'. Później Olmert spotkał Benjamina Begina, który powiedział: '(Netanjahu) Powiedział mi, że tylko ja i on możemy rządzić'".

"Zawsze dbał o odcięcie głowy tym, którzy urośli w siłę" - przyznał w rozmowie z "New York Timesem" Ze'ew Elkin, były minister w rządach Netanjahu.

W 1993 roku Netanjahu dopina swego i staje na czele Likudu. Jednak w tym czasie w Izraelu wieje wiatr politycznych zmian. Od roku krajem rządzi lewicowy rząd Izaaka Rabina, który rozpoczyna rozmowy pokojowe z Palestyńczykami. Partia Netanjahu jest osłabiona nie tylko wyborczą porażką, ale także wspomnianymi wewnętrznymi walkami różnych frakcji. Lider opozycji nie szczędzi krytyki rządzącym i zawartemu przez Rabina historycznemu porozumieniu z Oslo, na mocy którego prawnie uznano istnienie Autonomii Palestyńskiej. Zdjęcie, na którym Rabin podaje rękę przywódcy Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jaserowi Arafatowi, a między nimi stoi ówczesny prezydent USA Bill Clinton – przechodzi do historii.

Benjamin Netanjahu po wyborze na przewodniczącego partii Likud, marzec 1993
Benjamin Netanjahu po wyborze na przewodniczącego partii Likud, marzec 1993
Źródło: Esaias BAITEL/Gamma-Rapho via Getty Images

W cieniu politycznego mordu

Porozumienie wywołuje jednak oburzenie części środowisk wewnątrz Izraela, podgrzewane są antypalestyńskie nastroje, a jednym z głosów politycznego sprzeciwu staje się właśnie Netanjahu. W listopadzie 1995 roku dochodzi do tragedii - premier Rabin zostaje zastrzelony przez nacjonalistę Jigala Amira.

Michał Wojnarowicz tłumaczy, że odpowiedzialność polityczna Netanjahu za to zabójstwo to rzecz złożona. - Bo z jednej strony był on bardzo krytyczny wobec tego rządu, ale środowisko, które żądało śmierci Rabina, to nie był stricte jego elektorat, to jednak byli przede wszystkim ci najbardziej radykalni, religijni osadnicy - podkreśla. Ekspert z PISM wskazuje jednocześnie, że chociaż po śmierci Rabina kariera Netanjahu stanęła pod znakiem zapytania, to jednak ujawniła się tutaj jego umiejętność dobrego odczytywania społecznych nastrojów. - Porozumienia pokojowe nie zakończyły terroru ze strony palestyńskiej, Hamas starał się jednak ten proces bardzo mocno wykoleić. Te działania bardzo mocno rezonowały w izraelskim społeczeństwie. To tak naprawdę pozwoliło Netanjahu na dojście do władzy - dodaje.

Premierem zostaje po raz pierwszy w 1996 roku, po bezpośrednich wyborach na szefa rządu. Pokonał wówczas minimalnie Szymona Peresa, inną legendarną postać izraelskiej polityki, późniejszego prezydenta kraju. Został najmłodszym premierem Izraela i pierwszym urodzonym już po powstaniu tego państwa (urodził się w 1949 roku, Izrael powstał w 1948). - Jego pierwsza kadencja to dla niego trudny politycznie czas, widać było nieskuteczność, opór wewnętrzny, także tarcia w parlamencie i z instytucjami. To jeszcze nie był ten Netanjahu, którego znamy teraz - ten supersprawny, rzutki polityk. On się tego wszystkiego jeszcze na bieżąco uczył. A wyzwania były spore, bo z jednej strony chciał utrzymać swoją twardą linię wobec Palestyńczyków, a z drugiej strony były mocne naciski ze strony amerykańskiej administracji prezydenta Clintona, żeby jednak kontynuować proces pokojowy - dodaje Wojnarowicz.

Analityk od spraw Izraela opisuje także jedną z "największych wtop" na tamtym etapie sprawowania władzy przez Netanjahu. Chodzi o sytuację z 1997 roku, kiedy jako szef izraelskiego rządu autoryzował zamach na jednego z ówczesnych przywódców Hamasu Chalida Maszala. Do zamachu doszło w Jordanii, agenci Mosadu spryskali Maszala trucizną, ale później zostali złapani. - Wybuchł potężny kryzys dyplomatyczno-polityczny. Jordańczycy z królem Husajnem na czele byli wściekli. Było ryzyko destabilizacji sytuacji krótko po podpisaniu porozumienia pokojowego między Izraelem a Jordanią. Dodatkowo zagrożone było życie agentów izraelskiego wywiadu - opisuje ekspert. Król Jordanii zgodził się wówczas na uwolnienie złapanych agentów, ale jednocześnie zażądał sprowadzenia antidotum dla Maszala oraz uwolnienia palestyńskich więźniów, w tym lidera Hamasu szejka Ahmenda Jasina. Netanjahu się wówczas ugiął. Władzę stracił w 1999 roku, rządy w Izraelu przejęła na krótko centrolewicowa Izraelska Partia Pracy.

Odchudzić grubego człowieka, czyli reformy gospodarcze Netanjahu

Później, jak opisuje to ekspert PISM, na krótko Netanjahu przeszedł do politycznego tylnego rzędu. Jednak i tu dała o sobie znać umiejętność trafnego czytania buzujących w społeczeństwie emocji. - Bo po zamachach z 11 września 2001 roku nastąpił nowy etap – "wojna z terroryzmem", a on zawsze był izraelskim głosem sprzeciwu wobec terroryzmu. Wcześniej zaczęła się też druga intifada, więc znowu to wahadło przeskoczyło w stronę bardziej nastawioną na twardą politykę w sferze bezpieczeństwa - wskazuje Wojnarowicz.

Na początku XXI wieku w Izraelu ponownie zmienia się władza. Tak dochodzimy do czasów, w których Netanjahu zaczyna być twarzą przede wszystkim reform gospodarczych, ponieważ zostaje ministrem finansów w gabinecie premiera Ariela Szarona, z którym w przyszłości mocno się poróżni.

Netanjahu firmuje swoim nazwiskiem neoliberalne reformy mające pobudzić przedsiębiorczość i usprawnić funkcjonowanie izraelskiej gospodarki. Jak wylicza Michał Wojnarowicz, polegały one między innymi na odchudzeniu biurokracji, obniżce podatków, zachęt dla inwestorów i wsparciu sektora nowych technologii. - Netanjahu często posługiwał się metaforą, że sektor publiczny to gruby człowiek, a sektor prywatny to chudy człowiek. I ten chudy człowiek jest przygnieciony ciężarem tego grubego. Więc jego działania można określić jako izraelską formę reform Thatcher lub Reagana. - opisuje analityk.

Netanjahu, pełniący wówczas funkcję ministerialną, z ówczesnym premierem Izraela Arielem Szaronem, listopad 2002 roku
Netanjahu, pełniący wówczas funkcję ministerialną, z ówczesnym premierem Izraela Arielem Szaronem, listopad 2002 roku
Źródło: David Silverman/Getty Images

- To zawsze był jego stempel, jeżeli chodzi o politykę gospodarczą, która według wielu okazała się skuteczna, a Izrael gospodarczo radził sobie między innymi na skutek jego reform bardzo dobrze. Wprawdzie one wiązały się na przykład z mocnymi cięciami w sferze świadczeń socjalnych, a to uderzyło w ludność ultraortodoksyjną, ale - jak później pokaże polityczna rzeczywistość - to jakoś mocno nie zaważyło na sojuszu między nimi. On zawsze miał dobre relacje z religijną ludnością, mimo że sam jest osobą bardzo świecką - dodaje ekspert.

Później kością niezgody między Netanjahu a Szaronem stała się sprawa wysiedlania mieszkańców z żydowskich osiedli powstałych w Stefie Gazy. Wojnarowicz ocenia, że na początku postawa Netanjahu charakteryzowała się pewnego rodzaju kunktatorstwem, bo długo kluczył w tej sprawie. Z jednej strony sprzeciwiał się planom ówczesnego premiera, a z drugiej strony chciał dokończyć reformy gospodarcze. Dopiero później zdecydował się na wyjście z rządu.

"Jastrzębia" polityka wobec Palestyńczyków

Na fotel premiera Benjamin Netanjahu wrócił w 2009 roku. Opuścił go dopiero po 12 latach, w 2021 roku.

Pierwsze kilka lat jego rządów w tamtym okresie naznaczonych jest trudnymi relacjami ze Stanami Zjednoczonymi. - Jedni powiedzą, że to, co Netanjahu czynił z relacjami z USA, szczególnie z administracją Baracka Obamy, to było totalne uderzanie w strategiczne interesy Izraela. Z drugiej strony zwolennicy takiej polityki powiedzą, że uchronił kraj przed groźnymi ustępstwami w kwestii palestyńskiej czy na rzecz Iranu. Ta dynamika Obama-Netanjahu mocno rzutowała na obraz polityki prowadzonej przez izraelskiego przywódcę - wskazuje Wojnarowicz.

Inną cechą charakterystyczną lat rządów Netanjahu była - jak ocenia ekspert PISM - "jastrzębia" polityka wobec Palestyńczyków. - Przez ostatnie kilkanaście lat Netanjahu był głównym architektem polityki w tej sferze. Z jednej strony bardzo dbał o to, żeby ten konflikt był od Izraelczyków, różnymi metodami, jak najbardziej oddalony i nie doprowadzić do tego, żeby powstało państwo palestyńskie - wylicza. Do tego Netanjahu postawił na zbrojenie się. Chodzi tu między innymi o rozwijanie Żelaznej Kopuły, czyli izraelskiego systemu obrony powietrznej.

Jednocześnie ekspert zauważa, że "Netanjahu tak naprawdę zawsze odziedziczał bardzo dobre warunki do porozumienia z Palestyńczykami". - Punkt wyjścia był zawsze korzystny dyplomatycznie, politycznie, ale z uwagi na swoje przekonania, wyznawane wartości, ideologiczne podejście i - jak powiedzą krytycy - chęć utrzymania się u władzy, nie był zdolny do zawarcia trwałego kompromisu - ocenia Michał Wojnarowicz.

Ekspert z PISM dodaje, że do sukcesów dyplomatycznych Netanjahu można zaliczyć "normalizację z państwami arabskimi". - Czyli to, że w 2020 roku relacje z Izraelem nawiązały Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, później także Maroko i Sudan. Jeszcze niedawno Izrael był w zaawansowanym stadium rozmów na temat relacji z "perłą w koronie" tego procesu, czyli Arabią Saudyjską - dodaje.

Cieniem na politycznym życiorysie szefa izraelskiego rządu kładzie się też trwające od kilku lat postępowanie sądowe w jego sprawie. Netanjahu jest oskarżony o oszustwa, nadużycie władzy i przyjmowanie łapówek w trzech sprawach dotyczących korupcji.

netanjahu
Benjamin Netanjahu na nagraniach archiwalnych
Źródło: Archiwum Reuters

Sprawa, która "zagroziła każdemu z osiągnięć" Netanjahu

"New York Times" w reportażu poświęconym Netanjahu napisał, że ten polityk "myśli o sobie w churchillowskich kategoriach". "Chciałby być zapamiętany jako przywódca, który stawił czoła zagrożeniu ze strony Iranu, jako wybawiciel Izraela w obliczu niesprzyjających warunków. Ale 75. rocznica istnienia tego kraju zostanie zapamiętana z zupełnie innego powodu. Jego demokracja słabnie, społeczeństwo nigdy nie było bardziej podzielone. Netanjahu zepchnął Izrael na krawędź" - napisała dla nowojorskiego dziennika Ruth Margalit we wrześniu tego roku, zaledwie kilkanaście dni przed rozpoczęciem kolejnego etapu wojny z Hamasem.

Społeczne podziały związane były z masowymi protestami i wewnątrzkrajowym poruszeniem dotyczącym planowanych zmian w sądownictwie. Chodziło o ograniczenie prerogatyw Sądu Najwyższego, który mógł do tej pory uchylać decyzje rządu, jeśli uznał je za "nieracjonalne", czyli nadmiernie skoncentrowane na interesie politycznym bez wystarczającego uwzględnienia interesu publicznego.

Forsowana przez rząd Netanjahu reforma pogrążyła kraj w jednym z najgłębszych kryzysów od początku istnienia tego państwa. Tłumy protestujących zaczęły wychodzić na ulice już na początku tego roku. Zwolennicy zmian twierdzą, że wymiar sprawiedliwości ma zbyt duże uprawnienia. Natomiast krytycy uważają, że doprowadzą one Izrael na skraj autorytaryzmu.

"Reforma sądownictwa zagroziła obecnie każdemu z jego rzekomych osiągnięć, w tym sukcesowi gospodarczemu Izraela i jego pozycji międzynarodowej. Netanjahu jest w stanie podobnym do Hioba" - powiedział w "New York Timesie" Nahum Barnea, doświadczony felietonista izraelskiego dziennika "Yedioth Ahronoth".

Protest w Tel Awiwie przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości forsowanej przez rząd Netanjahu, kwiecień 2023 roku
Protest w Tel Awiwie przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości forsowanej przez rząd Netanjahu, kwiecień 2023 roku
Źródło: Eyal Warshavsky/Getty Images

Efekt flagi i "odkupienie win"

W politycznym kalendarium Benjamina Netanjahu dochodzimy do momentu wrzenia. To nastąpiło 7 października tego roku, kiedy nastąpił zmasowany atak bojowników Hamasu na tereny Izraela leżące w pobliżu granicy ze Strefą Gazy. W atakach zginęło ponad 1400 osób, a ponad 200 zostało uprowadzonych. Wyjątkowo brutalna eskalacja odwiecznego konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami przyniosła także szereg działań politycznych. Oficjalnie ogłoszono, że kraj jest w stanie wojny, powstał też rząd jedności narodowej, z Netanjahu na czele, ale znalazł się w nim także lider opozycji Beni Ganc. Netanjahu w jednym ze swoich wystąpień pod koniec października powiedział, że celem wojny jest "pokonanie morderczego wroga" i zapewnienie Izraelowi "istnienia na jego ziemi". Dodał przy tym, że wojna będzie "długa i trudna", ale Izrael "nie ma innego wyjścia".

Historia polityki pokazuje, że często w sytuacji wojny czy też zagrożenia militarnego wokół przywódcy walczącego kraju tworzy się tzw. efekt flagi - społeczeństwo jednoczy się wokół szefa rządu, solidaryzuje się z nim w imię nadrzędnego interesu, niejako chwilowo zapominając o wszystkich pretensjach, jakie do niego żywi. Sytuacja Netanjahu jest jednak wyjątkowo trudna, ponieważ po 7 października zaczęły pojawiać się głosy obarczające go polityczną odpowiedzialnością za rozlew krwi.

Profesor Patrycja Sasnal, ekspertka PISM z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, mówiła 29 października w "Faktach po Faktach" w TVN24, że Netanjahu w swoich obecnych działaniach i trwającej akcji odwetowej w Strefie Gazy motywuje się "odkupieniem swoich win". - Bo to jest jego wina, co się stało 7 października. Jeżeli on może jeszcze cokolwiek zrobić, żeby kompletnie nie upaść po tej akcji, operacji wojskowej, która teraz trwa, to teraz ma na to szansę. To znaczy tak zadziałać, że nagle pokaże się Izraelczykom jako nie ten, który spowodował tę tragedię - wskazywała. Podkreśliła przy tym, że szef rządu ma "osobiste motywacje, które pewnie skłaniają go do bardziej radykalnego działania".

TVN24 Clean_20231029193706(9916)_aac
Sasnal: Netanjahu ma osobiste motywacje, które skłaniają go do bardziej radykalnego działania
Źródło: TVN24

Także w izraelskiej prasie nie brakuje krytycznych głosów wobec postawy Netanjahu w obliczu wojny. "On nie jest Winstonem Churchillem, do którego się porównuje" - stwierdził w dzienniku "Haarec" były dyplomata Alon Pinkas, jeden z najbardziej zaciekłych krytyków premiera. "Nikt nie ogląda się na niego, gdy dochodzi do tragedii czy momentu kryzysowego" - dodał.

Pojawiają się także zarzuty pod adresem Netanjahu, że rząd i podległe mu służby zlekceważyły płynące od izraelskiego wywiadu informacje o ataku mogącym nastąpić ze strony Hamasu. Jego odpowiedzialność polityczna nie ulega wątpliwości, ale dokładny rozkład win wśród izraelskich władz stwierdzi już pewnie powojenna komisja śledcza - ocenia Michał Wojnarowicz.

Aktualnie czytasz: "Książę", "jastrząb", z zakusami na izraelskiego Churchilla. Dla niektórych zbrodniarz wojenny

Cel uświęca środki

Jednak wraz z biegiem wojny z Hamasem i ofensywą Izraela zakrojoną na coraz szerszą skalę pojawiają się liczne pytania o ochronę palestyńskiej ludności cywilnej. Tutaj również oczy międzynarodowej opinii publicznej spoglądają przede wszystkim na Netanjahu i jego rząd. Presja na możliwie dużą ochronę ludności cywilnej płynie przede wszystkim ze strony USA, głównego międzynarodowego sojusznika Izraela. Szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken, podczas swojej wizyty w Izraelu na początku listopada, kiedy to spotkał się między innymi z Netanjahu, podkreślał znaczenie tzw. pauz humanitarnych, które - jak mówił - mogą być kluczowym mechanizmem dla ochrony ludności cywilnej Strefy Gazy, a jednocześnie pozwolą one Izraelowi na pokonanie Hamasu. Stwierdził przy tym, że "Izrael ma nie tylko prawo, ale i obowiązek się bronić", dodając jednak, iż "ma znaczenie to, w jaki sposób to czyni".

Niektórzy z międzynarodowych przywódców język dyplomacji zamieniają wprost w twarde oskarżenia. Pod koniec października prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ocenił, że Izrael dokonuje zbrodni wojennych w Strefie Gazy.

Czy rzeczywiście można tu mówić o zbrodniach wojennych?

- Zachodzi bardzo poważne ryzyko - odpowiada Michał Wojnarowicz. Dodaje jednak, że działania Izraela to element obrony po ataku z 7 października. - Izraelska odpowiedź musi być zgodna z regułami proporcjonalności, co wynika z prawa konfliktów zbrojnych. Innymi słowy – prawo międzynarodowe, prawo humanitarne, dopuszcza, że cywile będą ginąć, bo tak to niestety na wojnie bywa. Jednak strony muszą zrobić wszystko, żeby tych strat było jak najmniej i ich ochrona powinna mieć priorytet. Ważna jest przy tym ocena strategiczności celu. To znaczy, czy cel wojskowy w ataku, kiedy zginą cywile, jest na tyle istotny, i czy jego zniszczenie znacząco wpłynie na konflikt, co uzasadnia ewentualne straty postronne - tłumaczy ekspert PISM. I przyznaje, że ostatecznie o tym, czy strona dopuściła się zbrodni wojennej, powinien decydować sąd - czy to krajowy, czy międzynarodowy.

- Izrael wskazuje, że celem jego ataków nie jest ludność cywilna, ale też nie ma co ukrywać: jest duże przyzwolenie na takie ofiary. Po 7 października dla izraelskich władz obrany przez ten kraj cel, czyli tak naprawdę zniszczenie Hamasu, uświęca środki - dodaje analityk.

"Bez Bibiego kraj jest stracony"

Jaki obraz Benjamina Netanjahu wyłania się po analizie jego długiej, często wyboistej drogi od doradcy do spraw marketingu w firmie z meblami do zasiadania w fotelu szefa rządu kraju, który - z racji geografii, historii i religii - nieustannie jest punktem zapalnym na Bliskim Wschodzie?

- To jest bardzo sprawny, bystry polityk, znakomity w komunikacji. Jedną z jego cech charakterystycznych jest to, że on bardzo sprawnie potrafi rozbrajać różne polityczne miny i jednocześnie umie wpychać na nie innych - komentuje Michał Wojnarowicz. I dodaje, że elementem jego politycznego portfolio jest także granie na nastrojach rasistowskich czy uprzedzeniach zakorzenionych w izraelskim społeczeństwie. Ekspert PISM zauważa przy tym, że Netanjahu politycznie coraz bardziej spychał Izrael na prawą stronę, co odzwierciedla choćby skład kolejnych zawieranych przez niego koalicji rządowych. Wielu komentatorów postrzega obecną koalicję (nie uwzględniając zmian po 7 października) złożoną także z radykałów jako jedną z najbardziej prawicowych w 75-letniej historii państwa.

Ruth Margalit, podsumowując na łamach "NYT" swoje rozmowy z kilkudziesięcioma osobami z otoczenia Netanjahu, między innymi z jego znajomymi z dzieciństwa, przyjaciółmi, obecnymi i byłymi współpracownikami, a także z zewnętrznymi obserwatorami, krytykami i biografami, pisze, że wyłania się z nich portret niezwykłego człowieka naznaczonego wadami, którego wizja Izraela została przyćmiona przez jego własny interes – przywódcy, który padł ofiarą poglądu, że - jak stwierdziła jego żona - "bez Bibiego kraj jest stracony".

Teraz, w obliczu wojny, po ponad 16 latach stania na czele rządu, przed Bibim być może najtrudniejszy polityczny egzamin.

Czytaj także: