Podobnie jak tragedia w Przewodowie koło Hrubieszowa na Zamojszczyźnie, w której zginęło dwóch Polaków, to będzie historia o tym, że maszyny, jeśli już wymkną się spod kontroli, to nie znają granic międzypaństwowych. Przy wydarzeniach sprzed miesiąca - jak wskazują oświadczenia polskich władz - mieliśmy do czynienia z rakietą przeciwlotniczą, która nieszczęśliwie spadła na polskie terytorium kilka kilometrów od granicy. Do zdarzenia doszło we wtorek 15 listopada, gdy Rosjanie odpalili około stu pocisków, co było największym atakiem od 24 lutego, czyli od początku rosyjskiego najazdu. Ukraińcy utrzymują, że broniąc się, strącili większą część wrogiej salwy. Niestety, jedna z wystrzelonych przez nich antyrakiet spadła w Polsce i doprowadziła do tragedii.