Premium

Jerzy Antczak: przez całe długie życie prowadzony na smyczy przeznaczenia

Ten film był od początku dzieckiem niechcianym, bękartem. Tylu filmowców się do niego przymierzało i wszyscy się poddawali, a tu reżyser telewizyjny się za niego bierze. To nie podobało się w środowisku. "Kibiców Jurku nie masz", mówił mi Kawalerowicz. – wspomina Jerzy Antczak pracę nad filmem "Noce i dnie". Ale i tak największe emocje budziło to, że rolę Barbary grała Jadwiga Barańska. Bo, jak przekonuje Antczak w rozmowie z tvn24.pl, "w Polsce reżyser może obsadzić w głównej roli kochankę, konkubinę, panienkę z ulicy, ale broń Boże nie może obsadzić żony!".

Był lipiec 1970 roku. Po sukcesie "Hrabiny Cosel" i "Epilogu norymberskiego" Jerzy Antczak z żoną Jadwigą Barańską odpoczywali na wakacjach w Jugosławii. Któregoś dnia na plaży pani Jadwiga wyznała mężowi, że przed wyjazdem na urlop słyszała, jak Gustaw Holoubek - prywatnie ich przyjaciel - czytał w radiu powieść "Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej.

- Wiesz, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Może byś i ty ją w końcu przeczytał? – rzuciła do męża.

W odpowiedzi usłyszała, że przecież tyle razy próbował i nigdy nie był w stanie przez nią przebrnąć, bo go śmiertelnie nudziła.

- Ale Jadzia ani myślała odpuścić – opowiada mi Jerzy Antczak. - Zaczęła zachwycać się pięknym językiem i opowiadać o tym, jak niezwykłe frazy o życiu i przemijaniu można tam znaleźć. Na przykład: "Żyjemy, umieramy, a życia wciąż wystarcza" albo: "W życiu są noce i dnie, ale są i niedziele, te jednak zdarzają się rzadziej niż w kalendarzu". No i zepsuła mi wakacje, bo jak zacząłem czytać, nie mogłem się od książki oderwać. Dotarło do mnie, że chyba musiałem do niej dojrzeć. Wiedziałem, że nie spocznę, nim nie przeniosę jej na ekran – dodaje.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam