Sąsiad mówi, że się "trochę pohańbił" i "skumał się z bezbożnikami". Prezydent Starachowic ma do niego żal. Robert Bąkiewicz, skrajny narodowiec startujący z list Prawa i Sprawiedliwości, nazywa go mitomanem, oszustem i karierowiczem. Michał Kołodziejczak też zaczynał karierę polityczną w PiS-ie. Ale to było siedem lat temu. Czy dziś przekona polską wieś, by zagłosowała na partię Donalda Tuska?
Krótko po 9 wjeżdżamy na drogę do wsi Orzeżyn. Jak wzrokiem sięgnąć, tylko pola. Po prawej stronie, przy wejściu na jedno z nich, trwają przygotowania do konferencji prasowej. Są już mikrofony i kilka kamer. W tle kapusta i urządzenie do nawadniania pola. Jest wrzesień, a upał jak w lipcu. Do konferencji jeszcze ponad godzina, jedziemy więc dalej. Mijamy stojący na poboczu samochód. Michał Kołodziejczak przyjechał na pole ściąć kilka słoneczników.
- Dla kogo to? - pytamy.
- Dla domu - odkrzykuje Kołodziejczak.
Przekonuje, że wizyta przewodniczącego Platformy Obywatelskiej to pierwszy krok, by pokazać jego sąsiadom, rolnikom i mieszkańcom wsi, że jako Koalicja Obywatelska biorą tematy wsi "pełną gębą".
Jedyna szansa
Rodzinny dom Kołodziejczaków stoi kawałek dalej. Przy drodze biało-czerwona flaga, adres i napis: Kołodziejczak. Lider Agrounii mieszka tam z żoną, dwojgiem małych dzieci i rodzicami. Oni od polityki trzymają się z daleka. Nie wypowiadają się publicznie. We wsi słyszymy, że są bardzo wierzący. Że to bardzo porządna i pracowita rodzina.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam