1359 dni minęło od śmierci 18-letniej Angeliki do pierwszej rozprawy jednego z braci bliźniaków. To Karol F. - zdaniem prokuratury - spowodował po pijanemu wypadek, w którym zginęła 18-latka. Sądowy proces poprzedziło jedno z najtrudniejszych śledztw ostatnich lat.
- Przed kamerą nie stanę, nie dam rady. Rozumie pan, prawda? - pyta mnie Katarzyna Purgal. Jej ręce drżą. Spotykamy się we wtorek, 15 marca, w gmachu Sądu Rejonowego w Gorlicach. Za chwilę usiądzie naprzeciwko Karola F., oskarżonego o spowodowanie śmierci jej córki. To początek procesu karnego. 23-latek odpowiada za spowodowanie po alkoholu wypadku, w którym zginęła 18-letnia Angelika.
Na ten dzień matka zmarłej czekała trzy lata i niemal dziewięć miesięcy. Angelika zginęła 25 czerwca 2018 roku na tylnej kanapie srebrnego audi. Auto wypadło z drogi w Krużlowej Niżnej (województwo małopolskie), uderzyło w nasyp ziemi i kilkukrotnie koziołkowało.
Katarzyna Purgal pamięta, że sprawa śmierci jej córki wzbudzała zainteresowanie jako ciekawostka. Ot wypadek, w którym trudno było jednoznacznie stwierdzić, który z braci bliźniaków siedział za kierownicą.
- Serce mi pękało, bo w komentarzach ludzie ich chwalili, że sprytnie robią w konia prokuratorów. O mojej córce niektórzy mówili, że jest sama sobie winna, bo jechała w aucie z pijanymi chłopakami. A przecież oni mogli ją namówić, żeby usiadła z tyłu, bo "źle prowadziła". Oni byli pijani, a ona zapłaciła za to życiem. Miała tylko osiemnaście lat - głos Katarzyny Purgal się łamie.
Śledztwo, o czym kilkukrotnie informowaliśmy w tvn24.pl, od początku było trudne. Prokuratura była przekonana, że prowadził jeden z braci F., od początku postawiła zarzuty właśnie Karolowi, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma mocnych dowodów. Bo obaj bracia to jednojajowi bliźniacy. Wyglądają identycznie. Nawet DNA mają identyczne.
Obaj twierdzili, że nie pamiętają okoliczności wypadku. Według świadków jeden z nich siedział za kierownicą tuż po wypadku. Tylko który, skoro są tak podobni?
Badania DNA, analiza śladów krwi oraz obrażeń uczestników tragedii nic nie dały. Nikt w audi nie miał zapiętych pasów, mogli więc swobodnie przemieszczać się we wnętrzu koziołkującego auta. Jedynym pewnikiem było to, że na tylnym fotelu siedziała Angelika. Zginęła na miejscu, gdy uderzyła głową w sufit samochodu.
Osiemnaście włókien
Ostatecznie jednak prokuratorzy wskazali, że za śmierć Angeliki musi odpowiedzieć Karol F. Przesądzające dla śledczych okazały się fragmenty włókien, które zabezpieczono we wnętrzu auta, o czym informowaliśmy w tvn24.pl w lutym.
- Chodzi konkretnie o pięć czerwonych włókien, które odnaleziono na oparciu fotela. To włókna, które mogą pochodzić z czerwonej bluzy, w którą ubrany był Karol - mówi mi Sławomir Korbelak, zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach, z którym rozmawiam przed wejściem na salę sądową. Mamy chwilę na rozmowę, bo spóźnia się konwój, który ma przywieźć Karola F. z aresztu.
Oskarżonego obciąża - jak dodaje prokurator - też sześć czerwonych włókien odnalezionych na przedniej poduszce powietrznej kierowcy i siedem innych zabezpieczonych na bocznej poduszce powietrznej kierowcy.
- O ile włókna z poduszki powietrznej przedniej i z oparcia fotela mogą pochodzić z bluzy, to te zabezpieczone na bocznej poduszce powietrznej są całkowicie zgodne z dzianiną, w którą ubrany był Karol - dodaje prokurator.
Zaznacza, że akt oskarżenia oparty jest na bardzo solidnej ekspertyzie: bawełniane włókna znaleźli pracownicy laboratorium kryminalistycznego w Krakowie, ale potem wyniki ich pracy zweryfikowali i potwierdzili też eksperci z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna. Przygotowana w ten sposób przełomowa opinia - jak podkreśla prokurator - nie tylko wskazuje, że Karol siedział za kierownicą, ale też, że Kamil musiał w krytycznym momencie siedzieć na fotelu pasażera. Na poduszce powietrznej, która wystrzeliła ze schowka przed Kamilem, znaleziono bowiem jedenaście granatowych włókien bawełny.
- Osiem z tych włókien jest zgodnych z materiałem porównawczym pobranym z bluzy, w której jechał Kamil - mówi prokurator.
Na poduszce powietrznej znaleziono też żółty barwnik - identyczny z tym, którym zabarwiono nadruk na granatowej bluzie Kamila. To jednak nie koniec - brat oskarżonego miał na prawej nogawce spodni przetopione fragmenty plastiku, z którego wykonany był schowek pasażera. Do przeniesienia musiało dojść - jak przekazywali biegli - podczas "wysokoenergetycznego uderzenia" - czyli w momencie, kiedy rozpędzony samochód wypadł z drogi i rozbił się o nasyp ziemi.
Milczenie
Moją rozmowę z prokuratorem przerywają odgłosy zbliżającego się konwoju. Policjanci prowadzą 23-letniego Karola przez sądowy korytarz. Mężczyzna trzyma w skutych kajdankami rękach butelkę wody mineralnej. Wzrok ma wbity w podłogę. Czy żałuje tego, co się stało? Jak doszło do tragedii? Nie odpowiada.
- Mocno przeżył aresztowanie. Przyjechał do domu z Islandii [pracował tam jako cieśla - red.] na święta, jest w szczęśliwym związku z dziewczyną. Nie jest w dobrej sytuacji mentalnej - mówi mi jeszcze przed wejściem na salę jego obrońca, mecenas Sławomir Lewicki. Dodaje, że jego klient został zatrzymany dopiero po ponad trzech latach od zdarzenia. - Starał się prowadzić normalne życie, funkcjonować. Nie spodziewał się, że sprawa wypadku jeszcze do niego wróci - zaznacza.
W areszcie pozostaje od dnia zatrzymania - 10 grudnia ubiegłego roku.
- Czy oskarżony przyznaje się do winy? - pyta sędzia Jerzy Augustyn.
- Nie, nie przyznaję się - odpowiada oskarżony.
Na pytanie sędziego, czy będzie składał wyjaśnienia, zapewnia, że tak. Wtedy w słowo wchodzi mu wyraźnie zaskoczony adwokat: - Wysoki Sądzie! Mój klient chce odpowiadać tylko na pytania obrońcy.
I tak też się dzieje.
Zanim jednak padnie pierwsze obrończe pytanie, sędzia odczytuje protokół z przesłuchania w prokuraturze, w którym Karol F. przedstawiał swoją wersję wydarzeń.
Mecz, prośba Angeliki i śmierć
24 czerwca 2018 roku Polska grała drugi mecz na mistrzostwach świata w Rosji. Przegrała 0:3 z Kolumbią i pozbawiła się szans na wyjście z grupy. Karol oglądał ten mecz w pubie z bratem Kamilem i jeszcze jednym kolegą. Bracia pili a - według oskarżonego - trzeci z uczestników spotkania był trzeźwy i po dotkliwej klęsce piłkarskiej reprezentacji odwiózł ich do domu.
- Jak wchodziłem do domu, to z Kamilem gadaliśmy o meczu. Nie piliśmy już nic, a potem położyłem się spać - mówił w prokuraturze Karol.
Do Kamila - drugiego z bliźniaków - w nocy miała napisać Angelika. Dziewczyna zapytała - tak relacjonował to podejrzany - co robią i czy mogliby ją odwieźć do domu. Kamil odpisał, że są po alkoholu. Znali się od paru tygodni, ona niedawno zrobiła prawo jazdy i miała im oferować podwózkę, gdyby jej potrzebowali.
Co Angelika robiła wcześniej, zanim pojawiła się - jak twierdził w prokuraturze - o trzeciej w nocy przed ich domem? Tego Karol nie pamiętał. - Kamil mnie obudził i namawiał, żebyśmy z nią pojechali. Zaproponowała, że poprowadzi auto i pojedziemy razem po papierosy i piwo. Nie jechała dobrze, zapomniała włączyć światła. Motała się z biegami. Kamil siedział obok Angeliki, a ja za Kamilem - dyktował do protokołu.
Na stacji Karol - jak twierdził - poszedł kupić papierosy i alkohol, a jego brat zatankował auto. Angelika siedziała za kierownicą (to akurat potwierdziły nagrania ze stacji benzynowej). Kiedy bracia wrócili, dziewczyna odpaliła silnik i odjechała.
Momentu wypadku nie pamiętał. Był w stanie przypomnieć sobie jedynie moment, w którym "wystrzeliła poduszka powietrzna kierowcy". Potem - jak twierdził - miał przebłysk pamięci, kiedy "kucał w krzakach niedaleko rozbitego auta".
- Potem już pamiętam, że pod dom podjechali policjanci i mnie zatrzymali. Powiedzieli, że Angelika nie żyje. Próbowali mi wmówić, że to ja prowadziłem, bo fotel kierowcy był pusty, a Angelika była z tyłu - wyjaśniał.
Treść wszystkich tych wyjaśnień podtrzymał we wtorek przed sądem. Innymi słowy: nadal, trzy lata i dziewięć miesięcy po zdarzeniu, zaprzecza, że kierował i winą za spowodowanie wypadku obarcza zmarłą Angelikę.
Karol o narkotykach i Angelice
Oskarżony po wypadku był pijany. Przekonywał funkcjonariuszy, że alkohol pił przed północą, czyli co najmniej pięć godzin wcześniej. Wynik pierwszego badania alkomatem to 0,7 promila. Drugie, wykonane pół godziny później, pokazało, że mężczyzna wolno, ale trzeźwieje - 0,65 promila.
Jego brat bliźniak - Kamil - też był pijany. Miał w organizmie 1,2 promila. Podczas przesłuchania w prokuraturze stwierdził, że niczego nie pamięta i nie wie, jak doszło do wypadku.
W czasie śledztwa okazało się, że Karol miał w organizmie amfetaminę. W wyjaśnieniach w śledztwie nie odniósł się w żaden sposób do tego, żeby ktokolwiek tamtej nocy brał narkotyki. We wtorek podczas rozprawy przed sądem - pytany przez obrońcę - stwierdza, że braciom przyniosła je Angelika.
- Mówiła, że nie ma jak się "dobić", że i tak nie pójdzie spać - mówi.
- Co to znaczy "dobić"? - próbuje doprecyzować sędzia.
- Nie wiem. Tak po prostu mówiła. Chwaliła się, że brała amfetaminę. Prowadziła auto po amfetaminie, nas też poczęstowała i wzięliśmy - twierdzi oskarżony.
Śledztwo wykazało, że Angelika była w momencie wypadku trzeźwa. Twierdzeń o rzekomym zażywaniu przez nią narkotyków nie można już zweryfikować, bo w śledztwie nie pobrano od niej próbki krwi do przeprowadzenia badań na okoliczność obecności środków psychoaktywnych. Wtedy nie było żadnych wskazań, które nakazywałyby to zrobić.
Karol kończy swoją opowieść, a matka Angeliki chowa w dłoniach zalaną łzami twarz.
"To zwykła podłość"
Dalsza część procesu toczy się zamkniętymi drzwiami. Sąd podejmuje taką decyzję na wniosek pełnomocnika rodziny Angeliki. Argumentuje on, że prezentowanie w mediach zeznań świadków mogłoby źle odbić się na kondycji psychicznej rodziny zmarłej.
Obrońca Karola F. przed rozprawą wnioskował o utajnienie całej rozprawy - ze względu na brata oskarżonego, który wygląda niemal identycznie. Mecenas Sławomir Lewicki mówił, że nagłaśnianie sprawy może spowodować, że Kamil będzie narażony na napiętnowanie. Z tym wnioskiem nie zgodził się oskarżyciel. - Od lat media donoszą o szczegółach tej sprawy. Nie sądzę, żeby utajnianie jej na tym etapie cokolwiek zmieniło - podkreślał prokurator Korbelak.
Angelika - jak podkreślają jej rodzice - była wzorową uczennicą i nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych.
Jej matka nie wie, skąd znała Karola i Kamila. Chodzili do innych szkół. - To było takie dobre, mądre dziecko. Jak się zaczęły wakacje, to Angelika poszła do pracy. Chciała zarobić na swoje pierwsze auto. Miało być białe. A zamiast auta miała białą trumnę - mówi kobieta.
W noc przed śmiercią Angelika pojechała na imprezę do Grybowa. Przed wyjściem wyprasowała strój na następny dzień do pracy i pożegnała się z czwórką młodszego rodzeństwa. - Angelika nie ruszała alkoholu, od lat cierpiała z powodu cukrzycy - podkreśla Katarzyna Purgal. Na zakończenie procesu, gdy sąd odda jej głos, będzie chciała zwrócić uwagę, że Karol za wszelką cenę chce obarczyć winą Angelikę.
- Nie daruję mu tego. Przez trzy lata patrzył na moje cierpienie. Nie miał za grosz sumienia. A na koniec chce zadać nam jak najwięcej bólu. To zwykła podłość - ocenia.
Kolejna rozprawa w kwietniu.
Autorka/Autor: Bartosz Żurawicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl