Premium

Gdy mięso nie pasuje do przepisu, tym gorzej dla klienta. PRL à la carte, część 1.

Zdjęcie: INPLUS/East News

Hamburger rybny podlany winem lacrima, bryzol z "kap. kisz.", a na deser naleśnik z "dż. brz.". Z drugiej strony homar w majonezie i butelka szampana Piper-Heidsieck wytargana z baru hotelu Beskid. Wbrew pozorom gastronomia PRL była znacznie bogatsza, niż to wynika z filmów Barei. Dowody zgromadził skromny pracownik poznańskiego PKS. Pierwsza część opowieści o żywieniu w czasach komunizmu.

Przypominamy tekst pierwotnie opublikowany w maju 2021 roku. 

"Znaszli ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa, pomarańcz blask majowe złoci drzewa?". A znaszli ten bar, gdzie cytryna w herbacie, dodoni sok i galart jest na blacie? Dział Zbiorów Specjalnych Biblioteki Raczyńskich to niezwykłe miejsce. Tutaj, zaledwie kilka metrów od siebie, leżą autografy wierszy Adama Mickiewicza i tysiąc poplamionych pieczeniowym sosem jadłospisów z lat 1961-1990. Ich zbieraniem przez pół życia zajmował się Jerzy Szkopek.

Okładki menu z kolekcji J. Szkopka w zbiorach Biblioteki Raczyńskich

- Tata odpowiadał w poznańskim PKS za transport ciężarowy. Siłą rzeczy podróżował i stołował się poza domem - wyjaśnia syn kolekcjonera Wiesław Szkopek. - Był też przewodnikiem PTTK. Z każdego wyjazdu przywoził jadłospis, który wynosił albo kupował od kelnera. Karty ofiarowali mu też przyjaciele - wspomina pan Wiesław. Sześcioosobowa rodzina Szkopków zajmowała jeden pokój w kamienicy na poznańskim Starym Mieście. Niewielkie mieszkanie od góry do dołu zastawione było regałami z książkami. Łazienkę i kuchnię Szkopkowie współdzielili z sąsiadami, a pan Jerzy pracował na dwa etaty, żeby związać koniec z końcem.

- Do restauracji nas nie zabierał, ale lubił gotować w domu, zwłaszcza w święta - opowiada syn Jerzego Szkopka. - We wspólnej kuchni tata przyrządzał pasztety albo wyrabiał własnoręcznie białą kiełbasę - wspomina Wiesław Szkopek. - Nie do pobicia był jego groch z kapustą i sztuczny zając faszerowany jajami.

- Sztuczny?

- Z mielonego uformowanego na kształt zająca - śmieje się pan Wiesław.

- A czy tata powiedział panu, dlaczego zaczął zbierać jadłospisy, a nie na przykład znaczki?

- Siostra twierdzi, że zaczęło się od jego zainteresowania kuchnią regionalną. Karty były pamiątkami i źródłem kulinarnych inspiracji - mówi Szkopek junior. - Ale z kolekcjonerstwem tak jest, że łapie się bakcyla pod wpływem impulsu, a potem to już jest nie do powstrzymania - dodaje.

Rodzina Szkopków w towarzystwie gości z Japonii. Jerzy Szkopek siedzi u szczytu stołu. Poznań 1973Ze zbiorów W. Szkopka.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam