W okresie międzywojennym powstało kilkadziesiąt rzeźb i obrazów Wisły: to w większości młoda, silna, dobrze zbudowana kobieta. Podczas II wojny światowej Niemcy burzyli te pomniki, widząc w nich zagrożenie - opowiada prof. Andrzej Chwalba, historyk związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, autor książki "Wisła. Biografia rzeki".
Królowa polskich rzek ma wreszcie swoją biografię. Historię wielowiekowej interakcji Wisły z mieszkańcami ziem polskich opisał prof. Andrzej Chwalba - historyk związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, znawca religijnych, społecznych, kulturowych i cywilizacyjnych aspektów dziejów Polski i Europy w XIX i XX wieku, badacz stosunków polsko-rosyjskich; zajmuje się również historią Krakowa; autor m.in. książek "III Rzeczpospolita - raport specjalny" i "Samobójstwo Europy. Wielka Wojna 1914-1918" (główna nagroda w konkursie im. Oskara Haleckiego "Książka Historyczna Roku 2018").
Niedawno w Wydawnictwie Literackim ukazała się jego najnowsza publikacja "Wisła. Biografia rzeki". Historyk charakteryzuje w niej znaczenie Wisły dla polskiej historii, gospodarki i tożsamości, przygląda się relacjom pomiędzy rzeką a życiem społecznym w takich aspektach jak różnice majątkowe, kultura czy wypoczynek.
W 1938 roku prezydent Warszawy Stefan Starzyński, prezentując w ratuszu swoją wizję rozwoju miasta, mówił: "Frontem do Wisły". Dziś apartamenty z widokiem na Wisłę osiągają zawrotne ceny, bulwary tętnią życiem. Dlaczego na przestrzeni wieków to wcale nie było takie oczywiste, że brzeg Wisły jest atrakcyjną lokalizacją?
Prof. Andrzej Chwalba: Nie tylko prezydent Starzyński, ale i prezydent Krakowa Mieczysław Kaplicki miał podobne zdanie.
Przez wieki miasta nad Wisłą były do rzeki odwrócone plecami, co było konsekwencją rozwoju historycznego. Polskie miasta lokowano najczęściej na prawie magdeburskim. Zgodnie z tym wzorcem ścisłe centrum stanowił rynek, który siłą rzeczy był oddalony od Wisły. Tereny położone w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki miały charakter peryferyjny. Zamieszkiwali je rybacy, kamieniarze, piaskarze, biedota.
Niewiele przerysowując, można stwierdzić, że mieszczanie nawet nie widzieli rzeki ze względu na miejskie mury. Nie identyfikowali się z Wisłą i nie dostrzegali w niej walorów krajobrazowych, estetycznych, kulturowych. Nie budowali okazałych kamienic nad rzeką, także ze względu na zagrożenie powodziami.
Inaczej było w Rzeszy Niemieckiej czy Niderlandach. Miasta były tam zakładane podług innych wzorców, a ulice biegnące równolegle do rzeki miały duże znaczenie gospodarcze i kulturowe, zaś rynek to w istocie poszerzony fragment głównej ulicy. Rzeki stanowiły busolę w rozwoju tych miast. Spójrzmy chociażby na średniowieczną Pragę, Bamberg czy Salzburg.
Ani Starzyński, ani Kaplicki nie zdążyli tego zmienić, ani później PRL. Dopiero komercyjne spojrzenie na nabrzeża Wisły i na nią samą zaczęło zmieniać nasze podejście do rzeki. Nie bez znaczenia były też ruchy miejskie i organizacje obywatelskie, podkreślające kulturowe znaczenie Wisły. Niemniej dalej jest aktualne trochę przewrotne pytanie: czy Warszawa i Kraków leżą nad Wisłą?
CZYTAJ TAKŻE: BUDOWA KŁADKI NA WIŚLE >>>
Równie nieoczywiste było to, że nad Wisłą można wypocząć?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam