|

Ból ma jej twarz

Mihaela Noroc, "The Atlas of Beauty"
Marzieh w "The Atlas of Beauty"
Źródło: Mihaela Noroc

Straciła oko, ucho, doznała rozległych poparzeń lewej strony twarzy, szyi, lewej dłoni. Jej buzia na zawsze będzie podzielona. Tak jak jej życie – jak sama mówi – na przed oblaniem kwasem i po. Dlaczego ją to spotkało? Bo uchyliła okno w samochodzie. Bo jest kobietą. Co widzi dziś, gdy patrzy w lustro?

Artykuł dostępny w subskrypcji

24-letnią wówczas Marzieh Ebrahimi zaatakował zamaskowany napastnik, gdy szukała miejsca do zaparkowania auta. Jechała do dentysty. – Uchyliłam okno i nagle poczułam, że płonę. Nie potrafię nawet opisać tego bólu – wspomina. I bólu kilkudziesięciu operacji, które potem przeszła. I tego, który później zadawały jej obce osoby, "które dawały mojemu mężowi prawo, żeby mnie opuścił".

Od ataku minęło sześć lat. O tym, co dziś robi Marzieh i co czuje, gdy patrzy w lustro, rozmawiała z nią Ada Wiśniewska. Także o Iranie, w którym co roku dochodzi do 60-70 ataków z użyciem kwasu.

Granica

– Tamtego dnia byłam umówiona na kolację z Mehrdadem – wtedy jeszcze narzeczonym, obecnie moim mężem. Cieszyłam się, że po pracowitym tygodniu spędzimy razem wieczór. Przed kolacją miałam zaplanowaną wizytę u dentysty. Pamiętam wszystko dokładnie. Żar lejący się z nieba, uliczny zgiełk, zakorkowaną drogę w godzinach szczytu. Siedziałam w samochodzie, nerwowo spoglądając na zegarek, by zdążyć w porę do gabinetu. W pewnym momencie uchyliłam okno, żeby rozejrzeć się za miejscem parkingowym. I nagle poczułam, że płonę.

Był 15 października 2014 roku. Samo centrum Isfahanu – trzeciego co do wielkości miasta Iranu. Napastnik podbiegł do 24-letniej wówczas Marzieh i wylał na jej twarz butelkę z kwasem.

– Nie słyszałam, by ktokolwiek biegł w moją stronę. Nie słyszałam też warkotu motocyklowego silnika. To wszystko działo się w ułamku sekundy. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś oblał mnie wrzątkiem. Czułam pieczenie i przeszywający ból. Nie potrafię nawet opisać tego bólu. Zaczęłam przeraźliwie wrzeszczeć. Ludzie stali wokół oszołomieni. Słyszeli mój krzyk, ale za bardzo nie wiedzieli, o co chodzi. Pomógł mi dopiero mężczyzna pracujący w pobliskim sklepie. To on zadzwonił na pogotowie i zdjął ze mnie wżerające się w skórę ubranie. Zapewnił mi też schronienie do czasu przyjazdu karetki. W ambulansie kołatała mi w głowie tylko jedna myśl: Boże, pomóż mi zmierzyć się z tym wyzwaniem. Ten dzień był dla mnie momentem granicznym. Momentem, w którym moje życie podzieliło się na dwie części - przed kwasem i po kwasie.

007149374_14_400_11646_0007
Fragment programu "Kobieta na krańcu świata"

Spójrz... wygląda...

Marzieh straciła lewe oko, lewe ucho, doznała rozległych poparzeń twarzy, szyi i dłoni. W szpitalu spędziła 70 dni.

– Przesiedziałam w izolatce dwa miesiące. Sama z moim bólem. Nie było obok mnie nikogo oprócz lekarza i pielęgniarki. Ze względu na mój zły stan zdrowia ani rodzina, ani przyjaciele, ani partner nie mogli mnie odwiedzać. To był okres mojej największej słabości – wyznaje.

Marzieh przeszła 34 operacje plastyczne. Ale powrót do zdrowia fizycznego – to jedno, a odzyskanie psychicznej równowagi i ponowna akceptacja siebie – to coś zupełnie innego.

– Oprócz ciała została uszkodzona także moja dusza. Straciłam poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do ludzi. Przez pierwsze pół roku po ataku w ogóle nie chciałam wychodzić z domu. Z jednej strony tęskniłam za światem zewnętrznym, ale z drugiej - obawiałam się ludzkich reakcji. Zdarzało się, że przechodnie mijali mnie na ulicy i mówili do siebie: "Spójrz na jej twarz, wygląda okropnie". A wiadomo, że spojrzenia i słowa ranią niekiedy bardziej niż same czyny. Słyszałam nawet od ludzi, że mój mąż na pewno mnie zostawi. Obce osoby dawały mojemu mężowi prawo do tego, by mnie opuścił. Ale zdecydowałam, że będę silna. I że będę normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Przemoc uwarunkowana płcią
Przemoc uwarunkowana płcią

Czy oprawca kocha swoją żonę?

Marzieh, według statystyk irańskiej policji, była jedną z przynajmniej ośmiu kobiet poparzonych w mieście Isfahan w październiku 2014 roku przez nieznanych sprawców. Jedna z nich zmarła, pozostałe ucierpiały z powodu poważnych oparzeń twarzy i dłoni. Niektóre straciły wzrok.

Lokalne media doliczyły się 25 napadniętych w ten sposób kobiet tamtej jesieni.

Wszystkie napaści wyglądały niemal identycznie. Dwaj zamaskowani mężczyźni, najczęściej podjeżdżali na motocyklu do spacerujących bądź siedzących w samochodzie kobiet i oblewali je kwasem. Czy byli to zawsze ci sami? Nie wiadomo. Nigdy ich nie ujęto. Nikt za krzywdę wyrządzoną tym kobietom nie odpowiedział. Co prawda, tuż po atakach zatrzymywano jakieś osoby, ale wszystkich podejrzewanych zwolniono z aresztu z powodu braku obciążających dowodów.

Pytam Marzieh, co powiedziałaby swojemu oprawcy, gdyby mogła z nim porozmawiać.

– Rozmawiam z nim praktycznie codziennie wieczorem. Pytam go: dlaczego? Dlaczego ja? I dlaczego akurat kwas? Pytam go, jaki był powód, dla którego to zrobił. Twoja rodzina? Twoja żona? A może twoje dziecko? Bo co, jeśli został zmuszony do zrobienia tego, bo chciał chronić swoją rodzinę? Co, jeśli grożono mu, że straci ukochaną osobę? Bo nieważne, jak źli są ludzie, zawsze robią wszystko dla dobra swojej rodziny, swoich dzieci. Mimo wszystko staram się zrozumieć tę osobę – wyznaje.

Kto, w takim razie jej zdaniem, odpowiedzialny jest za ataki? – Irański rząd, nie mam co do tego wątpliwości. To ich metoda zastraszania kobiet. Czemu władza miałaby chcieć zastraszyć swoich obywateli? Odpowiedź na to pytanie jest złożona.

Gdzie jest moja twarz?

Po pierwsze – w Iranie wciąż na równi z prawem świeckim obowiązuje kanoniczne prawo szariatu. Islam nakazuje dziewczętom ubierać się skromnie i niewyzywająco, wymaga zakrywania ciała i twarzy przy użyciu burek (osłania całe ciało, włącznie z twarzą i oczami), nikabów (pozostawia odkryte oczy) lub hidżabów (pozostawia odkrytą twarz). Współcześnie część dziewcząt bardziej liberalnie podchodzi do kwestii ubioru, co nie zawsze podoba się mężczyznom. Mężczyznom przyzwyczajonym do sprawowania kontroli nad kobiecą cielesnością i seksualnością.

Po drugie – eskalacja przemocy wobec kobiet w październiku 2014 zbiegła się w czasie z wniesieniem pod obrady zdominowanego przez konserwatystów parlamentu ustawy o ochronie czystości i zasłanianiu się. Z jednej strony dokument zakazywał przemocy wobec "nieodpowiednio" ubranych kobiet, ale z drugiej – w pewnym sensie ją legitymizował. Dawał bowiem prawo każdemu, kto poczuje, że kobieta wygląda "nieprzyzwoicie", do zwrócenia jej uwagi i zażądania od niej "poprawy". Ponadto kobiecie noszącej "niestosowny" ubiór miała grozić kara grzywny, a także... zajęcia reedukacyjne.

Nakrycia głów muzułmanek
Nakrycia głów muzułmanek

I wreszcie – mimo że w oficjalnym przekazie irańskich władz dominowały głosy potępienia dla sprawców ataków, a także zapewnienia o surowym rozprawieniu się z napastnikami – rzeczywistość przedstawiała się nieco inaczej. Społeczni aktywiści zwracają uwagę, że to właśnie silnie konserwatywna, tradycjonalistyczna retoryka irańskiego rządu doprowadziła do eskalacji przemocy wobec kobiet. A to, że słowa władzy często podsycają nienawistne nastroje w społeczeństwie, wiadomo nie od dziś.

22 października 2014 roku przed delegaturą ministerstwa sprawiedliwości w Isfahanie odbyła się kilkutysięczna manifestacja. Protestujący domagali się od władz wymierzenia oprawcom sprawiedliwości, a także zapewnienia kobietom bezpieczeństwa. "Gdzie jest moja twarz?" – napisano na jednym z transparentów. "Bezpieczna ulica jest prawem" – można było przeczytać na innym. Kolejne nawoływały do zaprzestania przemocy wobec kobiet. Przedstawiciel ministerstwa w publicznym wystąpieniu zapewniał, że władze surowo ukarzą oprawców odpowiedzialnych za napady na młode dziewczyny. Tłum skandował: "Kłamstwo!". To, kogo społeczeństwo obarczyło odpowiedzialnością za ataki, nie pozostawiało wątpliwości.

Wymazane

– Bycie kobietą w moim społeczeństwie jest bardzo trudne. W Iranie kobietom nie pozwala się samodzielnie wybierać ubrań. Nie mogą być sędziami ani prezydentkami. Nawet w zaciszu własnego domu ich prawa i wolności są mocno ograniczone, na przykład w takich kwestiach, jak podejmowanie decyzji o liczbie posiadanego potomstwa czy o rozwodzie – mówi mi Marzieh.

I rzeczywiście, rozwody w Iranie od zawsze są problematyczne. Od rewolucji w 1979 do lat dziewięćdziesiątych XX wieku kobieta nie miała prawa do rozwodu, tylko do ewentualnego unieważnienia małżeństwa – w przypadku choroby psychicznej męża, jego bezpłodności lub uzależnienia od narkotyków. Prawo do rozwodu i późniejszej opieki nad dziećmi przysługiwało wyłącznie mężczyźnie. Dzisiaj na szczęście to się zmieniło, jednak rozwódka w irańskim społeczeństwie wciąż jest stygmatyzowana i postrzegana jako ta, która "źle się prowadzi".

Marzieh: – Kobieta zawsze była w Iranie traktowana jako druga płeć. Zrobiliśmy postęp w tej sferze, ale nadal jesteśmy bardzo, bardzo daleko od naszej upragnionej pozycji w społeczeństwie. Musimy ciężej pracować, by ją sobie wywalczyć. Bycie kobietą w irańskim społeczeństwie naprawdę jest trudne. Te liczne zakazy. Strach przed samotnym wyjściem na miasto. Strach przed odgłosem nadjeżdżającego motocykla...

Wzgardzona miłość

Według szacunków ministerstwa zdrowia, w Iranie co roku dochodzi do 60-70 ataków kwasem. Na całym świecie - jak podaje Acid Survivors Trust International - nawet do 1500. Aż 80 procent ofiar takich napadów stanowią kobiety. Z tego względu zaczęto klasyfikować oblanie kwasem jako formę "gender-based violence", czyli przemoc uwarunkowaną płcią, która odzwierciedla i utrwala nierówności społeczne i dyskryminacyjne praktyki wobec kobiet.

Istotne w tym kontekście są również powody, dla których dochodzi do aktów przemocy. Celem oprawców jest przeważnie wymuszenie na kobietach przestrzegania surowych, narzuconych odgórnie norm obyczajowo-kulturowo-religijnych. Często atak jest formą ukarania dziewcząt za niedostosowanie się do wymogów, jakie stawia przed nimi wiara, ale również – mocno patriarchalne społeczeństwo. Tak jak chociażby w krajach muzułmańskich (na przykład: w Iranie, Afganistanie, Bangladeszu), gdzie kobiety są oblewane kwasem za nieodpowiedni ubiór.

W wielu państwach kobiety doświadczają poparzeń za to, że odrzuciły zaloty bądź oświadczyny mężczyzny, odmówiły odbycia stosunku seksualnego, wniosły zbyt niski posag do związku lub nie sprawdziły się w roli żony. Kwasem zazwyczaj polewają porzuceni kochankowie, zazdrośni mężowie, a czasem nawet niezadowolone z synowej teściowe.

I tak na przykład pochodząca z Bangladeszu Shamima Akter została zaatakowana przez własnego męża po tym, jak wyznała mu, że po ślubie chciałaby kontynuować studia. Podobny los spotkał czternastoletnią Rupali, która doświadczyła brutalnego poparzenia, gdy odmówiła wyjścia za mąż za swojego kuzyna.

Takich historii są tysiące.

Państwa, w których najczęściej dochodzi do ataków kwasem
Państwa, w których najczęściej dochodzi do ataków kwasem

W 2010 roku organizacja Acid Survivors Foundation opublikowała raport przedstawiający najczęstsze powody, dla których dochodzi do ataków z użyciem kwasu. Na pierwszym miejscu (39 procent) znalazły się kłótnie dotyczące ziemi, nieruchomości czy finansów. Konflikty na tym tle są charakterystyczne dla państw Azji Południowej (na przykład: Indii, Nepalu, Pakistanu), gdzie wciąż powszechna jest tradycja posagu. Drugą najczęstszą przyczyną ataków (17 procent) jest wzgardzona miłość - odrzucone propozycje małżeństwa, uczuciowe wyznania czy odmowy odbycia stosunku seksualnego. Na trzecim miejscu (13 procent) znalazły się "powody nieznane".

Powody, dla których dochodzi do ataków z użyciem kwasu
Powody, dla których dochodzi do ataków z użyciem kwasu

Z założenia "acid attack" jest wymierzony w kobiecą fizyczność – piękno i urodę. Sprawca – często w akcie zemsty, wiedziony chęcią wymierzenia kary – oszpeca kobietę, tym samym odbierając jej szansę na znalezienie innej miłości. Okaleczając twarz, ogranicza zdolność ofiary do angażowania się w życie publiczne. Często niweczy jej marzenia o zawarciu małżeństwa i posiadaniu dzieci. Nie każda kobieta ma tyle szczęścia co Marzieh. Nie każda znajduje potem kochającego męża. Ale piętno odciśnięte na twarzy odciska się - jak mówi Marzieh – także na duszy, nierzadko rujnuje psychikę. Oprawca pozbawiając kobietę twarzy, niejako pozbawia ją również tożsamości. Niszczy jej poczucie integralności i podmiotowości.

Skutki ataku z użyciem kwasu na życie ofiary
Skutki ataku z użyciem kwasu na życie ofiary

Po obu stronach lustra

Pytam Marzieh, co czuje, gdy spogląda na swoje odbicie w lustrze.

– Widzę bardzo silną kobietę. I uśmiecham się do niej. Mówię jej, że ze wszystkim da sobie radę – wyznaje.

Jednak dojście do tego momentu zajęło jej kilka lat.

Wielu kobietom się to nie udaje. Wspomnienie doznanej krzywdy powraca przy każdym spojrzeniu w lustro. Często mimo długotrwałego, kosztownego leczenia, które nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty.

Pomocą służą organizacje pozarządowe, takie jak fundacja Depilex Smile Again, założona przez Musarrat Misbah, właścicielkę największej sieci salonów piękności w Pakistanie. W przeszłości malowała między innymi Margaret Thatcher czy księżną Dianę, teraz koncentruje się na pomocy poparzonym kwasem i odrzucanym przez społeczeństwo kobietom.

007224560_17_400_11646_0005
Fragment programu "Kobieta na krańcu świata"

Z kolei w 2017 roku, z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, w Bangladeszu po raz pierwszy odbył się pokaz mody, w którym wzięły udział ofiary ataków kwasem. 15 kobiet chodziło po wybiegu pod hasłem "Beauty Redefined". Wreszcie nie musiały się ukrywać. A przecież właśnie to robiły przez całe życie. Najpierw ukrywały swoje twarze pod burkami i nikabami. Potem – za zasłoną wstydu i niewypowiedzianego bólu.

Walka trwa

Poszkodowanym kobietom pomaga również Marzieh. Obecnie jest członkinią stowarzyszenia wspierającego ofiary poparzeń kwasem – The Association of Support for Acid Violence Victims.

– Robię, co mogę, by pomóc ludziom takim jak ja. Ludziom, którzy przeszli traumę. Staram się ich wspierać w powrocie do życia w społeczeństwie. Ale również w odzyskiwaniu samych siebie. Pracuję nad tym, by podnieść poziom świadomości społecznej na temat zagrożeń wynikających z ogólnej dostępności kwasu. W tym celu prowadzę wykłady, organizuję spotkania i szkolenia – mówi Marzieh.

Wraz z innymi poszkodowanymi kobietami próbowała przeforsować w irańskim parlamencie przyjęcie ustaw wprowadzających zakaz lub zwiększających ograniczenia w sprzedaży kwasu. Bezskutecznie. Litrową butelkę z kwasem można kupić bez większego problemu, kosztuje 100 000 irańskich tomanów, czyli około 11-12 złotych.

Udało się za to osiągnąć sukces na innym polu. W 2018 roku irański parlament uchwalił ustawę podwyższającą kary dla napastników za atak z użyciem kwasu.

– Wcześniej sprawcom groziło od 2 do 10 lat więzienia. Dzięki naszym staraniom udało się podwyższyć wymiar kary do 20 lat pozbawienia wolności. Ale moim zdaniem to wciąż za mało – mówi Marzieh.

Tylko co z tego, skoro najczęściej napastników nie udaje się znaleźć i postawić przed sądem.

Marzieh pracuje na co dzień jako położna w szpitalu klinicznym w Isfahanie. Czas wolny najchętniej spędza w otoczeniu rodziny, która - jak podkreśla - jest jej największą siłą napędową i motywacją do życia. I choć Marzieh najlepiej czuje się w domowym zaciszu wśród swoich bliskich, to już nie ucieka przed światem zewnętrznym. Chętnie chodzi na zajęcia sportowe. Jej ulubioną aktywnością fizyczną jest basen. Stara się nadrobić utracony czas.

– Po ataku przestałam robić wiele rzeczy, które lubiłam. Ale teraz, gdy już odzyskałam zdrowie, powiedziałam sobie, że muszę do nich powrócić. Bo życie toczy się dalej. Więc i ja nie mam zamiaru się zatrzymywać.

Czytaj także: