Kiedy w czerwcu 2023 roku wagnerowcy pod wodzą Jewgienieja Prigożyna ogłosili, że idą na Moskwę, państwa NATO patrzyły na postępujące na rosyjskim monolicie pęknięcie z nadzieją, że dosięgnie samego Putina. Ten - finalnie nieudany - pucz interesował jednak szczególnie jeszcze jednego człowieka, wcale nie po zachodniej stronie świata. To Białorusin - Aleksander Zingman, który dla Aleksandra Łukaszenki jest tym, kim dla Władimira Putina był przez lata Jewgienij Prigożyn.
Obaj nazywani kucharzami swoich mocodawców, zaufani, uwikłani w niejasne interesy i otaczający się ludźmi z kryminalnymi kartotekami. Obaj zbudowali w Afryce potężne wpływy, korumpując urzędników i handlując towarami naruszającymi sankcje i umowy międzynarodowe. Dowódca wagnerowców za bardzo urósł jednak w siłę. Musiał zginąć.
Kim jest Aleksander Zingman - człowiek, który ma ambicje przejąć wpływy po Prigożynie w Afryce?
Zaufani biznesmeni, honorowi konsulowie
Białoruś, przygotowana na możliwe sankcyjne scenariusze, przez lata dywersyfikowała swoje gospodarcze kanały zbytu. Aby tego dokonać, potrzebowała ludzi - jeśli nie lojalnych wobec państwa w osobie prezydenta, to przynajmniej przywiązanych do korzyści finansowych, jakie im gwarantował.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam