Gdy zajechał mu drogę, wysiadł z auta i go pobił. Całą akcję nagrał jeden z kierowców stojących w korku. Napastnik miał trafić do więzienia na 8 miesięcy, jednak odwołał się od wyroku. Teraz sąd apelacyjny chce przesłuchać lekarkę, która dokonała obdukcji pokrzywdzonego Duńczyka a także biegłego, który na podstawie jej diagnozy ma ocenić jak poważne były obrażenia mężczyzny.
Bójka miała miejsce na ulicy Jana Pawła II we wrześniu 2015 roku. Stojąc w korku, kierowca czarnej hondy (obywatel Danii) próbował zmienić pas. Wówczas prawie doszło do kolizji z białym autem (też hondą). Kierowca tego ostatniego był do tego stopnia rozwścieczony, że najpierw dogonił Duńczyka, po czym wysiadł ze swojego samochodu i rzucił się na niego z pięściami. Całą akcję nagrał jeden z mężczyzn stojących w korku.
Pobił i uciekł
Na miejsce wezwana została policja i pogotowie. Duńczykowi zrobiono obdukcję. Stwierdzono poważne uszkodzenia ciała. Napastnika jednak nie zatrzymano, ponieważ uciekł z miejsca zdarzenia. Policja dotarła do niego po kilku dniach. Przyznał się do winy i tłumaczył, że zdenerwowało go zachowanie innego kierowcy. Chciał dobrowolnie poddać się karze więzienia w zawieszeniu. Prokurator nie poszedł na taki układ. Zażądał kary bezwzględnego więzienia.
Sąd przychylił się do zdania prokuratury i skazał Huberta Ż. na 8 miesięcy więzienia. Zasądził również nawiązkę w wysokości 8 tys. złotych, którą Ż. ma zapłacić pobitemu.
Jak tłumaczono, Ż. już wcześniej dwukrotnie był karany za rozboje. Łącznie za kratkami spędził prawie trzy lata. Stąd decyzja o karze.
Będą dodatkowe przesłuchania
Oskarżony odwołał się od tego wyroku. Jego obrońca, Miłosz Moczyński, chce uchylenia w całości wyroku. Jak tłumaczył, z opinii biegłego wynika, że trudny do ocenienia jest fakt, czy obrażenia Duńczyka wymagały leczenia dłuższego niż 7 dni. W przypadku, gdy leczenie jest krótsze niż tydzień, oskarżony nie jest ścigany z urzędu, a z oskarżenia prywatnego. To można z kolei wnieść w ciągu roku od zdarzenia, a taki czas już upłynął.
W środę Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał, że do wyjaśnienia tych wątpliwości należy przesłuchać jeszcze lekarkę, która 25 września 2015 r. badała pokrzywdzonego. Jak poinformowała prowadząca sprawę sędzia Alina Siatecka, część wpisów w historii choroby jest nieczytelna. Ponadto wyniki jej diagnozy ma dodatkowo zweryfikować biegły, który ma ocenić jak długiego leczenia wymagały obrażenia ciała, jakich doznał pokrzywdzony. Dopiero po wykonaniu tych czynności sąd drugiej instancji wyda swój wyrok.
Zobacz jak wyglądało całe zajście:
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24