Waldemar Witkowski z Nowej Lewicy został senatorem w okręgu nr 1 obejmującym powiaty: bolesławiecki, lubański, lwówecki i zgorzelecki. Kandydat reprezentujący pakt senacki zdobył 39,36 proc. głosów i wygrał z dotychczasowym senatorem Rafałem Ślusarzem (32,45 proc.) z Prawa i Sprawiedliwości. Zwycięstwo może smakować mu szczególnie, bo to pierwsze wybory w skali kraju, w których odniósł sukces.
Waldemar Witkowski to polityk z doświadczeniem sięgającym jeszcze czasów PRL - w latach 1976–1990 należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Od 1992 roku należy do Unii Pracy, od 2006 roku jest przewodniczącym tej partii. W latach 2001-2005 był wicewojewodą wielkopolskim.
Od 2006 do 2018 roku był radnym sejmiku wojewódzkiego, gdzie pełnił nawet funkcję wiceprzewodniczącego. Gdy jednak próbował dostać się poza szczebel regionalny - przepadał w wyborach.
Sromotna porażka na starcie
Po raz pierwszy do Sejmu próbował dostać się w 2001 roku. Miał wtedy 48 lat. Był "dwójką" na liście Sojuszu Lewicy Demokratycznej-Unii Pracy w okręgu pilskim. Komitet dostał aż pięć mandatów. Witkowski zaliczył jednak spektakularną porażkę - zajął dopiero 11. miejsce na liście.
Skoro nie Sejm, to może Senat? W 2005 roku Witkowski kandydował do niego z list Socjaldemokracji Polskiej w Poznaniu. Zdobył 10,67 proc. głosów. Kandydatów było jedenastu, mandat zdobyło dwóch. Witkowski był szósty.
W 2007 roku wystartował w przedterminowych wyborach do Sejmu z listy Lewica i Demokraci w Poznaniu. Dostał drugie miejsce na liście, za Tomaszem Lewandowskim, wtedy młodym działaczem SLD, a przed Krystyną Łybacką. To ta ostatnia zdobyła jedyny mandat z tego okręgu.
Nie pomagała mu nawet "jedynka"
Cztery lata później wydawało się, że juz nic nie odbierze mu mandatu - dostał w Poznaniu "jedynkę" do Sejmu na liście SLD. Ale i tym razem musiał obejść się smakiem. Znów wyprzedziła go Łybacka, a na dodatek drugi wynik zdobył trzeci na liście Marek Niedbała, w efekcie gdy Łybacka weszła do Parlamentu Europejskiego, zastąpił ją Niedbała, a nie Witkowski.
W 2014 roku znów dano mu "jedynkę" na liście Zjednoczonej Lewicy. I nie był na niej najlepszy - tym razem wyprzedziła go Katarzyna Kretkowska. Ale - nieco na pociechę - i ta mandatu nie dostała.
W 2018 roku nie znalazł się na listach do Sejmu i Senatu. Za to wystartował do Parlamentu Europejskiego - otwierał listę Lewicy Razem. Tyle że wbrew nazwie lewica wcale razem nie była - SLD wystartowało w ramach Koalicji Europejskiej z Platformą Obywatelską, Polskim Stronnictwem Ludowym, .Nowoczesną i Zielonymi. A Witkowski znalazł się na wspólnej liście partii Razem, Unii Pracy i RSS. Tym razem nikt go nie wyprzedził, ale komitet nie przekroczył progu wyborczego.
Prezydentem także nie został
Niezniechęcony niczym Witkowski poszedł o krok dalej. W 2020 roku został kandydatem na prezydenta RP, choć nie bez problemów, bo Państwowa Komisja Wyborcza dwukrotnie odmawiała mu rejestracji kandydatury, kwestionując część podpisów. Startował wtedy z poparciem Unii Pracy, Polskiej Lewicy, Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, Koministycznej Partii Polski i stowarzyszeń Ruch Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka i Ruch Ludzi Pracy. Zajął przedostatnie miejsce, zdobywając 0,14 proc. głosów.
Widownia zwróciła na niego uwagę, kiedy podczas odpowiedzi na pytanie o przygotowanie dzieci do komunii w szkołach odpowiadał, mając... muchę we włosach. Nawet się nie zająknął.
Wyczekiwane zwycięstwo
Aż wreszcie nadszedł wyczekiwany 15 października 2023 roku. Witkowski, już prawie 70-letni, tym razem nie kandydował z Wielkopolski, ale - w ramach paktu senackiego - z Nowej Lewicy wystartował w województwie dolnośląskim w okręgu nr 1 obejmującym powiaty: bolesławiecki, lubański, lwówecki i zgorzelecki. I wygrał, choć długo w spływających wynikach szedł z nim łeb w łeb dotychczasowy senator Rafał Ślusarz z Prawa i Sprawiedliwości.
Ostatecznie Witkowski zdobył 39,36 proc. a Ślusarz - 32,45 proc.
"Gazeta Wyborcza": to wynalazca milioner
A kim prywatnie jest Witkowski? Jak pisała "Gazeta Wyborcza" - to milioner, który dorobił się na wynalezieniu tyrystorowego łącznika prądu trójfazowego, który u schyłku PRL zaczęto wykorzystywać w cukrowniach. Jest prezesem spółdzielni mieszkaniowej im. Hipolita Cegielskiego i klubu sportowego Posnania. Już w latach dwutysięcznych (sprawował wówczas funkcję wicewojewody) był określany w mediach "najbogatszym urzędnikiem w Polsce".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marek Zakrzewski/PAP