Wysoka temperatura, plaża, imprezy - tak wygląda Wielkanoc w Brazylii. Zupełnie inaczej spędza się święta w Himalajach, gdzie o typowych potrawach wielkanocnych można zapomnieć. W obu tych miejscach świętują rodowici poznaniacy - Michał Scheffler i Bartłomiej Wróblewski.
Michał Scheffler w Rio de Janeiro mieszka już od pięciu lat. - W tej chwili mamy przyjemną temperaturę, 33 stopnie Celsjusza i niebieskie niebo. 20 stopni oznacza, że ludzie chodzą już tutaj w szalikach - śmieje się Scheffler.
Lany poniedziałek jest codziennie
W Brazylii nie obchodzi się ani prima aprilis ani lanego poniedziałku. - Mieszkańcy mają tak częsty kontakt z wodą, że nie muszą sobie dodawać kolejnego dnia na takie psikusy - wyjaśnia.
Jak zatem spędza się Wielkanoc w kraju kawy? - Krótkie spodnie, plaża, podróże i dużo typowego brazylijskiego jedzenia - tłumaczy Scheffler.
Jajka na słodko
Wśród potraw zamiast białej kiełbasy czy wielkanocnej babki, królują złoty dorsz, pasta z krewetek w dyni czy krem z kokosa. Na stole nie ma także typowych jajek. - Brazylijskie jajko to nie pisanka a wielkie czekoladowe jajo wypchane słodyczami. Brazylijczycy ukrywają je w mieszkaniach lub ogrodach i w momencie rodzinnego spotkania zaczynają ich szukać - tłumaczy.
Brazylijczycy spotykają się przy wspólnym stole nie na śniadaniu, a w dalszej części dnia. - Nie praktykuje się tu śniadań, trzeba sie wyspać po imprezie - tłumaczy Scheffler, który w Brazylii zarabia jako DJ i właśnie w tej roli spędził noc z soboty na niedzielę.
Droga krzyżowa, a potem w góry
Na drugim końcu świata, w Nepalu, Wielkanoc spędza Bartłomiej Wróblewski. Poznaniak w maju będzie zdobywał Mount Everest, a teraz aklimatyzuje się na wysokości 3400 metrów nad poziomem morza.
- W Wielki Piątek byłem w Katmandu. Tam byłem na drodze krzyżowej. Wielką Sobotę spędziłem już w Lukli na wysokości 2840 metrów - mówi Wróblewski.
Wielkanoc spędził z rodakami na wysokości 3400 metrów. - Spotkałem na trasie dwóch Polaków i zrobiliśmy sobie wspólnie małe śniadanie. Przyniosłem kawałek ciasta, który dostałem od mamy z Polski, mieliśmy także jajka - tłumaczy.
Jak przyznaje, możliwość przygotowania typowych wielkanocnych potraw jest tu bardzo ograniczona. - Dieta nepalska może być bardzo bogata, natomiast na tę wysokość wszystko musi być wnoszone na plecach. O tej porze roku nie ma tu owoców. Są za to makaron, ryż czy ziemniaki- wylicza.
W oczekiwaniu na resztę wyprawy
Póki co Wróblewski w Himalajach jest sam i czeka na pozostałych uczestników wyprawy. Ci mają dotrzeć do niego za kilka dni.
- Planuję zrobić kilka samodzielnych wycieczek do wysokości 4500 metrów. Dalej będę kontynuował wyprawę, kiedy się już wszyscy tutaj spotkamy - kończy poznaniak, który po raz drugi atakuje Dach Świata. W zeszłym roku do zdobycia Mount Everest zabrakło mu 1000 metrów. - Załamała się pogoda i postanowiłem zawrócić - tłumaczy. Wówczas najwyższą górę świata atakował od strony chińskiej, teraz wspina się od strony Nepalu.
Autor: FC//ec/k / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24