Już od ponad 5 miesięcy trwają poszukiwania Ewy Tylman. Ciała 26-latki, która miała utonąć w Warcie nadal nie odnaleziono. Rzeka przyniosła natomiast rozwiązania innych zagadek. Odnaleziono ciało trzech osób, cztery wraki samochodów, sprzęt wojskowy i kilkadziesiąt... marzann, które na zdjęciach z sonaru przypominają ciała ludzkie. Maciej Rokus, lider Grupy Specjalnej Płetwonurków RP przyznaje, że z taką sprawą, jak zaginięcie Ewy Tylman nie miał jeszcze do czynienia.
Ewa Tylman zaginęła 23 listopada około godz. 3:30. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych lokali. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam ślad po kobiecie zaginął.
Według prokuratury Ewa Tylman nie żyje, a za zabójstwo odpowiada Adam Z. Na początku grudnia mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa. Jak informowała prokuratura, miał on przyczynić się do tego, że Ewa Tylman znalazła się w Warcie. Tłumacząc się dobrem postępowania, śledczy nie chcą zdradzić szczegółów swoich ustaleń. Do tej pory nie udało się odnaleźć ciała kobiety.
Ponad 1000 godzin na rzece
- Spędziliśmy na rzece kilkadziesiąt dni, w sumie ponad 1000 godzin - mówi Maciej Rokus z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, która przeczesuje rzekę z użyciem specjalistycznego sprzętu, w tym wojskowego precyzyjnego sonaru.
Jednocześnie poszukiwania - na wodzie i na brzegach Warty prowadzili policjanci i strażacy. Przez te ponad pięć miesięcy udawało im się rozwikłać inne kryminalne zagadki, a z rzeki wyławiano ciała innych zaginionych osób.
Zaczęło się od ręki
Pięć dni po zaginięciu Ewy Tylman, Poznaniem wstrząsnęło odnalezienie przez pracowników Krzysztofa Rutkowskiego ręki. Rutkowski szybko ogłosił, że odnaleziono rękę 26-latki. Jego rewelacje jednak od samego początku budziły wątpliwości. Już kilka godzin później policjanci potwierdzili, że z całą pewnością ręka należała do mężczyzny.
Po kilku tygodniach ustalono, należała ona do około 40-letniego bezdomnego mężczyzny. - Jest to mieszkaniec Poznania, który pewien czas temu został uznany za osobę zaginioną - informowała Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Mężczyzna wciąż jest uważany za zaginionego.
Tajemnicze zwłoki pod Mosiną
20 lutego odkryto zwłoki nieznanej osoby leżące przy Warcie odnaleziono na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, około 30 km na południe od mostu św. Rocha, gdzie ostatni raz widziano Tylman. Od początku jednak można było przypuszczać, że nie jest to ciało poszukiwanej od 70 dni kobiety. Trudno było bowiem przypuszczać, by płynęło pod prąd.
Ciało mężczyzny odnaleziono w głębi parku. Natrafił na nie w lesie koło Mosiny jeden ze spacerowiczów. Transport zwłok był niezwykle trudny. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Mosinie musieli je ewakuować 7 km Wartą w ulewnym deszczu.
- Z uwagi na odległość, warunki terenowe oraz porę nocną transport pieszy ciała był niemożliwy - tłumaczył Michał Kołodziejczak, komendant OSP Mosina.
Tożsamość mężczyzny udało się ustalić po kilku dniach. - Wynajmował on samotnie dom w powiecie średzkim w tamtych okolicach. Prawdopodobnie zgon mężczyzny nastąpił z przyczyn naturalnych - wyjaśnia Kołodziejczak.
Ciało bez protezy
4 kwietnia z Warty w Pierwoszewie koło Wronek (woj. wielkopolskie) wyłowiono kolejne zwłoki. Jak ustaliła policja, wydobyte z wody ciało to zwłoki 46-letniego mężczyzny, który zaginął miesiąc wcześniej.
- Mężczyzna nie miał nogi, nosił protezę. Zdaniem policyjnego technika, zwłoki znajdowały się w wodzie od kilku dni. Na ciało unoszące się na wodzie natrafił spacerowicz z psem - mówiła Ewelina Grabowa z szamotulskiej policji.
Fałszywy alarm
Trzy dni później wydawało się, że poszukiwania Ewy Tylman mogą dobiec końca. Kilka kilometrów od Pierwoszewa, ciało unoszące się na wodzie zauważył jeden z przechodniów.
- Jest to ciało kobiety, ale nie znamy jeszcze jej personaliów. Jedziemy na miejsce to sprawdzić - mówiła Ewelina Grabowa.
Na miejsce wysłano specjalną grupę policjantów, zajmującą się sprawą Ewy Tylman. O sprawie na bieżąco informował na Twitterze Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Zwłoki wyłowiono na brzeg. To ciało kobiety. Trwa identyfikacja jednak są watpliwości.— Andrzej Borowiak (@BorowiakPolicja) 6 kwietnia 2016
Jak się okazało, niektóre elementy ubioru znalezionego ciała nie pasowały do tego, w jaki sposób ubrana była Ewa Tylman w noc zaginięcia. Przypuszczano też, że mogą być to zwłoki poszukiwanej od 4 marca 41-letniej Darii D.
Po kilkugodzinnych oględzinach ciała na miejscu, śledczy zdecydowali, by ciało przewieźć do prosektorium w Szamotułach. Tam ciało rozpoznała rodzina zaginionej Darii D.
Nie pomaga sprzęt ani eksperymenty
Wartę przeczesywali kilka, jeśli nie kilkanaście razy. Płetwonurkowie najpierw badali rzekę na odcinku od Poznania do ujścia do Odry sonarem holowanym za łodzią. Ten jednak nie mógł dotrzeć we wszystkie miejsca. Przeszkadzały m.in. drzewa czy powalone konary. Potem w poszukiwaniach używali sonaru do punktowych poszukiwań.
- Sprawdzamy 60 punktów, do których wcześniej nie mógł dotrzeć sonar holowany - mówił 24 marca Maciej Rokus.
Gdy natrafiali na elementy, które przypominające ludzkie ciało, na dno rzeki schodził jeden z nurków i sprawdzał je.
Przeprowadzali też eksperymenty z manekinem - w ten sposób sprawdzali jak ludzie ciało może zachowywać się w rzece: jak szybko ją pokonuje, gdzie może zahaczyć o jakąś przeszkodę.
Spore zamieszanie w szeregach płetwonurków robiły marzanny. - Było ich w Warcie bardzo dużo. Wprowadzały nas w błąd. Na naszych obrazach sonarowych do złudzenia przypominały ciało człowieka - tłumaczy Rokus.
Znaleziono też tajemniczy czarny worek pływający po rzece. - W środku znajdowały się zwierzęce skóry. To był bardzo drastyczny widok - przyznaje.
W Warcie i na brzegach natrafiali też na wiele martwych zwierząt. - Najwięcej było dzików, ale były też psy, sarny i jeleń - wylicza.
W Warcie odkryli też cztery wraki aut leżące na dnie. - Przez te odcinki, w których je zlokalizowaliśmy, pływaliśmy kilkukrotnie. Za każdym razem weryfikowaliśmy czy są to samochody. Możemy z niemal stuprocentową pewnością stwierdzić, że są to pojazdy - mówi Rokus. - Były też zatopione łódki a nawet jakiś sprzęt wojskowy - dodaje.
We wtorek GSPRP sprawdzała kolejne trudne miejsca w korycie rzeki Warty w Poznaniu i okolicy: podwodny obszar podpór mostowych, mury z betonu i cegieł umacniające linie brzegową oraz tereny opuszczonego Portu Rzecznego Czerwonak.
- Wymienionych obszarów nie można było zbadać ze szczególną starannością za pomocą sonarów. Nie znaleźliśmy ciała zaginionej Ewy Tylman. Przypuszczamy, że jeśli znajduje się ono w Warcie, to powinno znajdować się ono pod wodą, gdzieś zaklinowane. Jesteśmy sfrustrowani tym, że w tym przypadku nasze działania nie przynoszą przełomu - kończy.
Szukają Ewy Tylman, znaleźli cztery inne ciała
Grupa Specjalna Płetwonurków RP poszukiwania Ewy Tylman na Warcie rozpoczęła 10 grudnia. Maciej Rokus, lider grupy, przyznaje, że z taką sprawą jak zaginięcie Ewy Tylman nie mieli jeszcze do czynienia.
Zwykle ciało osoby poszukiwanej udaje się im odnaleźć po kilku-kilkunastu dniach. W tym wypadku jest inaczej.
- Spędziliśmy na rzece kilkadziesiąt dni, ponad 1000 godzin. Od czasu rozpoczęcia poszukiwań Ewy Tylman wielokrotnie wyjeżdżaliśmy poszukiwać innych osób. Wyłowiliśmy przez ten czas cztery ciała - mówi Rokus.
Ciało Bogusława Cz. w rzece Netcie udało im się odnaleźć po ledwie 4,5 godzinach. Podczas pobytu w Poznaniu odkryli natomiast zwłoki Sary R. w jeziorze Rusałka. Ich poszukiwania trwały ledwie dwa dni.
- W piątek zapoznaliśmy się ze zbiornikiem. To najtrudniejsze jezioro na jakim kiedykolwiek pracowałem z uwagi na całkowicie pokryte dno przez roślinność. Pracowaliśmy od 8:30 do 17. W poniedziałek tam wróciliśmy. Wypłynęliśmy o 18:30, a o 3:30 wyłowiliśmy ciało dziewczyny. Wcześniej nad brzegiem jeziora jej brat odnalazł but i opakowanie po skalpelu - mówi Rokus.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24, Kontakt 24