Gdy po eksplozji musieli opuścić zawaloną kamienicę na poznańskim Dębcu, miasto zapewniło im miejsce w hotelu. Teraz okazuje się, że zakwaterowano w nim nie tylko poszkodowane rodziny, ale też oszusta. Mężczyzna podał się za lokatora z zniszczonego budynku i skorzystał z darmowego noclegu i wyżywienia.
Do wybuchu w kamienicy przy ulicy 28 Czerwca 1956 r. w Poznaniu doszło 4 marca. Zawaliła się jedna czwarta budynku, zginęło 5 osób, a 21 zostało rannych.
Wszystkich, którzy ocaleli, natychmiast ewakuowano z kamienicy. Wkrótce pod nią podstawiono autobus. To do niego trafiali lokatorzy.
- Mamy już wypracowaną procedurę jak działać w takich przypadkach. Straż miejska, straż pożarna i policja odprowadza takich ludzi do autobusu, by się nie rozchodzili, żeby ktoś się nimi zajął - wyjaśnia Witold Rewers, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Poznania.
Spisują "na słowo honoru"
Tak było i tym razem. W autobusie urzędnicy spisali wszystkich poszkodowanych, opierając się na tym, co im przekazują. A potem kwaterują ich w hotelu. Muszą im uwierzyć, że nie kłamią. Urzędnicy co prawda dysponują listą zameldowanych osób, ale ta często nie jest zgodna z tym kto faktycznie w budynku mieszka.
- Ci ludzie po wybuchu uciekali czy zostali wyciągnięci tak jak stali. Nikt w takich wypadkach przecież nie dba o to, żeby brać ze sobą dowód tożsamości. Z drugiej strony ci ludzie przeżyli taką traumę, że przecież nie będziemy kazali im przyprowadzić trzech świadków, którzy potwierdzą, że "tak, to mieszkaniec tej kamienicy" - tłumaczy Rewers.
Tym razem znalazł się ktoś, kto wykorzystał to, że urzędnicy nie wszystko są w stanie zweryfikować. I do hotelu przy ulicy Łozowej zgłosił się mężczyzna, który wcale w kamienicy nie mieszkał.
- Nie chcę go nazywać oszustem. Wolę mówić o mieszkańcu, który potrzebował schronienia i poczuł się emocjonalnie związany z tą kamienicą - mówi Rewers.
Zniknął bez śladu
Mężczyzna dostał pokój, w którym spędził noc z 4 na 5 marca i skorzystał z darmowej kolacji, a może i śniadania.
- Dzień po katastrofie weryfikowaliśmy osoby, które zakwaterowaliśmy w hotelu. Pytaliśmy gdzie mieszkali, z kim. Podczas sprawdzania listy obecności okazało się, że tego mężczyzny nie ma. Szukaliśmy go w pokoju, potem w całym hotelu. Baliśmy się, że może zasłabł, że coś mus ie stało - wyjaśnia Rewers.
Wtedy okazało się, że żaden z mieszkańców nigdy o nim nie słyszał. Wyspał się, najadł i przepadł jak kamień w wodę.
Dla urzędników to pierwszy taki przypadek. - Wyciągniemy z tego wnioski na przyszłość - zapowiada Rewers. - Oczywiście nie oznacza to, że będziemy teraz kazali poszkodowanym kazać przyprowadzać świadków. To byłoby nieludzkie z naszej strony. Będziemy starali się delikatnie sprawdzać czy faktycznie mamy do czynienia z mieszkańcem ewakuowanego budynku. Będziemy pytać koło jakiej rodziny mieszkał, jacy sąsiedzi mieszkali naprzeciwko - tłumaczy Rewers.
Jak się okazuje, nie był to jedyny oszust, który pojawił się w hotelu. Drugim był mężczyzna, który oferował pomoc poszkodowanym. - Przez kilka dni przynosił im rzeczy, które wyciągnięto z gruzów. Jego jedynym błędem było to, że podawał się za pracownika urzędu miasta. A to był zwykły wolontariusz. Powiedzieliśmy mu: "Panie Tomku, takich rzeczy się nie robi" i odsunęliśmy od poszkodowanych rodzin.
Tomasz J. zatrzymany
Po wybuchu w kamienicy do hotelu przy ulicy Łozowej trafiło ponad 30 poszkodowanych osób. Do dziś przebywa w nim jeszcze 10 osób. Kolejne rodziny sukcesywnie odbierają klucze do nowych mieszkań.
Trwa śledztwo w sprawie wybuchu i zawalenia części kamienicy. Według prokuratury do wybuchu doprowadził Tomasz J., który wcześniej miał zamordować swoją żonę i brutalnie okaleczyć jej ciało.
Mężczyzna usłyszał zarzuty zabójstwa kobiety, znieważenia jej zwłok i spowodowania częściowego zawalenia kamienicy. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Został aresztowany, grozi mu dożywocie.
Po kamienicy, w której doszło do wybuchu, zostały już tylko podziemne kondygnacje. Reszta budynku została wyburzona.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań