W bestialski sposób zabijała szczeniaki, które później zakopywała w szklarni. Tuż pod warzywami. Po jej posesji biegały wychudzone i wyłysiałe psy, m.in. dwie suki - matki szczeniąt. Interweniujący inspektorzy zabierając skrajnie zaniedbane zwierzęta do schroniska, dostrzegli też spłoszone koty. Kiedy kilka dni później wrócili, żeby je zabrać, prawda uderzyła ich po raz drugi. - Ta pani przyznała, że z kociętami robiła dokładnie to samo - mówi Anna Cierniak z fundacji Mondo Cane.
Tydzień temu informowaliśmy o makabrycznym znalezisku na jednej z poznańskich posesji. Fundacja na rzecz ochrony praw zwierząt dostała zgłoszenie dotyczące zaniedbanych psów. Na miejscu potwierdziło się, że były zagłodzone i schorowane. Oprócz tego suki miały wyciągnięte sutki i pękate brzuchy. Oczywistym było, że musiały rodzić.
Na pytanie weterynarza co właściciele robili ze szczeniakami, kobieta bez emocji, bez ukrywania prawdy wytłumaczyła, że najpierw topiła w wannie, a te których nie mogła utopić, wrzucała półżywe do wykopanej wcześniej w szklarni z warzywami dziury, przysypywała ziemią i dobijała łopatą. Kobieta przyznała się do uśmiercenia w ten sposób kilku miotów. Mogło zginąć od kilkunastu do kilkudziesięciu szczeniąt.
W trakcie tej interwencji inspektorzy widzieli również koty biegające po posesji. Były spłoszone, nie dało się wtedy ich zbadać. Przedstawiciele fundacji Mondo Cane wrócili po nie kilka dni później.
Kocięta zakopane w ogródku
- Tym razem koty były w domu. Nie były w tak fatalnym stanie jak psy. Jedna kotka najprawdopodobniej ciężarna, z zaburzeniami neurologicznymi i jakimś guzem na głowie. Były też dwie inne, żadna nie wysterylizowana. Swobodnie wychodziły na dwór, więc istniało dokładnie takie samo podejrzenie, co wcześniej - opowiada o drugiej wizycie Anna Cierniak z fundacji Mondo Cane.
- Podobnie jak wtedy, tak i teraz pani przyznała, że były kocięta i robiła z nimi dokładnie to samo, co ze szczeniętami - dodaje Cierniak.
Trzy dorosłe koty zostały właścicielom odebrane i przekazane pod opiekę weterynarza.
Zarzuty dla małżeństwa
Sprawa, począwszy od pierwszego wejścia na posesję, cały czas nadzorowana jest przez policję. Właściciele zwierząt już mają postawione zarzuty.
- Za psy kobieta usłyszała zarzut znęcania się oraz uśmiercania zwierząt ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna usłyszał pierwszy z tych zarzutów - informuje Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.
Jeśli chodzi o koty, to policja czeka jeszcze na opinię od weterynarza dotyczącą stopnia zaniedbania. Jeśli wypowie się krytycznie, to małżeństwo może mieć postawione kolejne zarzuty.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Mondo Cane