Dwóch mężczyzn i kobieta. Trzy różne miasta, trzy historie. Co łączy zagadkowy portret, stary fotel i zdjęcie sprzed 40 lat? Tajemnice ukryte tam, gdzie pozornie nic nie ma. Oni je odkryli.
Mariusz zatrzymał się przy wiacie śmietnikowej i uratował fotel, który okazał się kapsułą czasu.
Marcin przeglądał album z dzieciństwa. Zaintrygowany fotografią z plaży zaczął szukać "blondynki z wiaderkiem", którą spotkał prawie 40 lat temu.
Pani Ludwika przez kilkadziesiąt lat patrzyła na swój portret ślubny i nie miała pojęcia co kryje się za nim.
W ostatnich chwilach tego roku przypominamy trzy historie, które wzruszają, bawią, zaskakują. Takie, do których warto wrócić.
Skarb ukryty przy śmietniku
Włożył rękę w dziurę w fotelu i "cofnął" się w czasie. Nigdy by do tego nie doszło, gdyby Mariusz nie pożałował starego fotela, który ktoś wystawił na śmietnik. Zatrzymał się, załadował do auta i zabrał do domu. A tam dokładnie obejrzał. Między oparciem a siedzeniem znalazł: listę zakupów, długopis i kartkę z tajemniczym podpisem "JS".
Ten "JS" chciał spędzić wakacje w Bieszczadach. Nie sam. Z jego notatek wynika, że w góry wybierał się z grupą. Ilu osobową? Tego nie wiadomo. Wstępny plan wycieczki zapisał 16 maja 1974 roku. Taka data jest na pogniecionej kartce, którą znalazł pan Mariusz.
"Obejmuje z dniem dzisiejszym obowiązki: planisty grupy, kronikarza, humorysty. Pierwsze zadanie: zakupić 3 grube zeszyty. W terminie 7 dni zestawić listę szczegółową wyposażenia + ewent. uwagi koncepcyjne /wszystko pisemnie/." - napisał "JS".
Co udało się rozplanować? Na kierownika grupy wybrano "Bat`Ku". Wycieczkę zaplanowali na koniec czerwca - połowę lipca 1974 roku. O trasie, jaką wybrali nie ma zbyt wielu informacji: Zgorzelec/Eryk/NRD-Bieszczady. Na pewno zależało im, żeby zachować niezależność i "swobodę poruszania się". W drogę mieli ruszyć na motocyklu WSK125. "JS" oszacował nawet, że na 100 kilometrów spalą 3,5 litra paliwa.
"JS" rozpisał też co powinni zabrać. "Przyczepka dwu lub jedno śladowa - wygodny wysoki namiot, materace /śpiwory/UW:motocykl załatwiony".
Internauci pokochali historię o zapiskach ukrytych w fotelu. Chętnie dzieli się nią w mediach społecznościowych. Mimo to do Mariusza nie odezwał się żaden J.S. A szkoda.
Tajemnica ślubnego portretu
- Po prostu chciałam zmienić ramkę w moim portrecie ślubnym. Z tego co pamiętam, to robił go jakiś fotograf z Wrześni. Kiedy odchyliłam tekturę, zauważyłam drugą fotografię - opowiada pani Ludwika.
Na czarno-białym portrecie ktoś uwiecznił pięć osób.Kim są? Pani Ludwika przepytała całą swoją rodzinę, ale nikt nie umiał jej odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego zdecydowała się opublikować zdjęcie w mediach.
I dobrze! Bo gdyby tak się nie stało, Anna nigdy nie natknęłaby się na tajemniczy portret. I pewnie nigdy nie zobaczyłaby jak bardzo jest podobna do dziewczynki, która siedzi między rodzicami. Anna przeprowadziła swoje małe śledztwo i napisała do naszej redakcji.
"Na tym zdjęciu widzę siebie. Choć nie mogłam być osobą, która znajduje się na tym portrecie, bo mam tylko 46 lat. Nie wiem też kim są osoby z portretu. Natomiast patrząc na tak duże, uderzające podobieństwo być może jest to ktoś z moich przodków. Moja rodzina ze strony ojca pochodzi z okolic Nekli i Wrześni" - napisała w mailu.
Nasza czytelniczka ma jeszcze kilka cennych spostrzeżeń. Jej zdaniem, dwie dziewczynki na zdjęciu to bliźniaczki. "Są ubrane tak samo, przez co można snuć podejrzenia, iż są to bliźniaczki. W rodzinie mojego ojca w każdym pokoleniu rodziły się bliźniaki, co też może być potwierdzeniem, iż na zdjęciu jest ktoś z moich przodków" - dodaje.
Anna skontaktowała się z przypadkową właścicielką portretu. Opowiedziała pani Ludwice o tym, co ustaliła. - Niestety nie udało nam się nic potwierdzić. Cały czas szukam informacji, które pozwoliłyby coś konkretniej ustalić. Mam nadzieję, że się uda - dodaje pani Anna.
"Blondynka z wiaderkiem"
Kim jest ta dziewczyna? Co teraz robi? Najpierw te pytanie zadał mamie. Potem o pomoc w odnalezieniu "wakacyjnej narzeczonej" poprosił internautów. Długo nie musiał czekać. Wystarczyło kilkadziesiąt godzin, by zdjęcie znalazło się niemal wszędzie. Mimo to Patrycja, która teraz mieszka w Katowicach, nie wiedziała, że ktoś jej szuka. Do czasu.
- Mój kuzyn mnie rozpoznał na tej fotografii, a jego żona dała mi znać, że jakiś obcy facet mnie szuka. Nie wiedziałam, jak na to zareagować - mówi Patrycja Domagalska.
Patrycja i Marcin najpierw się zdzwonili, potem spotkali się twarzą w twarz. Co prawda nie udało się w Jastarni, jak planował Marcin. Do spotkania doszło w Warszawie. Uwieczniła je ekipa "Dzień Dobry" TVN. Były kwiaty, lekka trema i dużo śmiechu. A potem wspólna kawa i wspominanie wakacji sprzed lat.
Powtórzenie zdjęcia w Jastarni to na razie pieśń przyszłości. Choć jego namiastkę oboje otrzymali od redakcji "Dzień Dobry" TVN. Bartek Jędrzejak zaprosił Patrycję i Marcina na brzeg Wisły, gdzie zainscenizowano "nadbałtycką plażę".
Znajomi sprzed lat stanęli ramię w ramię. Patrycja dostała nawet wiaderko.
- Może w przyszłym roku uda się już w Jastarni. Ja na pewno tam będę, bo odwiedzę rodzinę. Zobaczymy. Myślę, że na pewno będziemy podtrzymywać kontakt na przyjacielskiej stopie - dodaje Patrycja.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt-Czekała/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Mariusz Mikuliński/ Ludwika/Marcin Bołryk