Do wielkiej awantury doszło w starostwie powiatowym w Słubicach. Od kilku miesięcy trwa tam spór dwóch starostów o to, kto powinien zarządzać powiatem. Około godz. 5 jeden z nich miał szturmem wtargnąć do budynku i zdemolować drzwi od gabinetu starosty. W całym zamieszaniu ucierpiała radna, która spadła ze schodów. Na miejsce przyjechała policja, urząd jest dzisiaj nieczynny.
Walka o władzę w powiecie słubickim trwa od marca. Wówczas rada powiatu po tajnym głosowaniu odwołała starostę Piotra Łuczyńskiego (do 2006 r. w PiS, obecnie bezpartyjny). Jednocześnie wybrano jego następcę - został nim Marcin Jabłoński (PO).
Wojewoda lubuski unieważnił tę decyzję, tłumacząc, że wniosek o odwołanie nie powinien być rozpatrywany w związku z upływem ustawowego terminu do jego rozpoznania. Z tą wykładnią nie zgadza się Jabłoński, który zaskarżył decyzję w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.
Zgodnie z pismem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, do czasu rozwiązania konfliktu, to Piotr Łuczyński powinien pełnić funkcję starosty.
Zaczęło się od pisma z MSWiA
Jak informuje portal slubice24.pl, w czwartek po południu do gabinetu starosty wrócił Piotr Łuczyński, uzasadniając to pismem z MSWiA, którego tego samego dnia otrzymał.
Na miejscu doszło do przepychanek, musiała interweniować policja. - Wieczorem sytuacja się ustabilizowała - wyjaśnia Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Nad ranem doszło do kolejnej awantury w urzędzie. Z relacji wicestarosty Tomasza Stupieńko (zastępcy Piotra Łuczyńskiego, do niedawna PO) wynika, że około 5 rano doszło do szturmu na budynek starostwa, którego inicjatorem był Marcin Jabłoński. - Wraz ze współpracownikami i sześcioma osiłkami brutalnie weszli do budynku, zaczęli szamotać się ze starostą Łuczyńskim. Starosta jest poobijany, ma problemy z ręką - relacjonuje.
Jak mówi, byli przygotowani na to, że Jabłoński pojawi się w budynku, stąd pojawili się w nim już przed godziną 5. - Spodziewaliśmy się, że dojdzie do przepychanek, ale słownych a nie rękoczynów - mówi.
Ranna radna
W całym zamieszaniu najbardziej ucierpiała jedna z radnych powiatowych - Krystyna Skubisz (Nowoczesna.pl, wcześniej SLD, współpracowniczka Piotra Łuczyńskiego). Kobieta podczas awantury miała spaść ze schodów. Poszkodowaną zabrano karetką do szpitala.
Lekarze pogotowia długo jednak nie mogli dostać się do budynku. Drzwi musieli sforsować policjanci.
- Mieliśmy zgłoszenie o tym, że jedna z osób może potrzebować pomocy. W związku z tym, że nikt nie otwierał drzwi w starostwie, a nie mogliśmy sobie pozwolić na zwłokę, zapadła decyzja o tym, żeby wyważyć drzwi - wyjaśnia Maludy.
Poszkodowana została przewieziona do szpitala, jest w stanie stabilnym. - Ma wstrząśnienie mózgu i podejrzenie krwiaka - podaje Stupieńko. który informuje, że radna miała dzwonić do niego nad ranem i informować o całym zajściu. - Mówiła, że coś się dzieje, wynoszą jakieś dokumenty, niszczą je i palą - wyjaśnia.
"Poszliśmy sprawdzić, jak mają się sprawy"
Z Marcinem Jabłońskim rano nie udało nam się skontaktować. W budynku starostwa miały trwać policyjne czynności z jego udziałem. Po południu odniósł się do całego zajścia.
Jak mówi, informacje o piśmie z MSWiA otrzymał podczas meczu Polska - Portugalia. Rano, około godz. 5, wraz z grupą osób, udał się do starostwa. - Poszliśmy sprawdzić, jak się mają sprawy. Zastaliśmy tam byłego starostę i radną, którzy spędzili tam kilka godzin. Weszli do starostwa podczas pracy ekipy sprzątającej i wyprosili ich. Grzebali w dokumentach i prywatnych rzeczach. Po czym pozmieniali zamki w gabinetach. Zażądaliśmy opuszczenia przez nich budynku - wyjaśnia Jabłoński.
"Łamiąc prawo wytargali mnie z urzędu"
O godzinie 12 do sprawy odniósł się Piotr Łuczyński. Podczas konferencji prasowej całe zajście nazwał "skandalem". - Zagrożone było życie wielu osób - mówił.
Opisywał też okoliczności w jakich opuścił budynek. Jak mówił, wraz z Marcinem Jabłońskim pojawiła się grupa "twardzieli z napisami ochrona". - Łamiąc prawo wytargali mnie z urzędu przez cały długi korytarz, przez wszystkie piętra, wyrzucając mnie na zewnątrz. Złożyłem stosowne doniesienie na policję w tej sprawie. Policja przez 6 godzin bada sprawę mojego wyrzucenia, zdemolowania mojego ciała, naruszenia mojej wolności osobistej i nienaruszalności osobistej - zaznacza Łuczyński.
"Próbuje wmówić nam akty przemocy"
Tej wersji zaprzecza Jabłoński. - Były starosta normalnie opuścił budynek a teraz próbuje wmówić nam akty przemocy, które nie miały miejsca. Nie było żadnej bójki, nic takiego nie miało miejsca. Radna poślizgnęła się na schodach i spadła. To był nieszczęśliwy wypadek - twierdzi.
Jak podkreśla, od 22 marca to on pełni funkcję starosty i zapewnia, że w poniedziałek zamierza normalnie pracować. - Zostałem wybrany w tajnym głosowaniu. Wszystkie uchwały przegłosowywane są większością głosów. Pan Piotr zdaje się nie rozumieć co oznacza demokracja - odpowiada Jabłoński.
Urząd jest nieczynny
Po porannej awanturze, starostwo jest nieczynne. Pracownicy, którzy po awanturze pojawili się przed urzędem, zostali odesłani do domów.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Stupieńko (Kontakt24), NaszeSlubicePL