Marek Obtułowicz, znany jako "Szeryf Internetu" rusza w Polskę. Zamknął sklep, który regularnie był okradany i chce pomagać osobom, które mają podobne problemy. Pierwszym celem jego podróży jest Wałbrzych.
- Chcę, by ludzie sami sobie pomagali. To jest pierwsza podróż, ale wszystko się rozwija, dostaje maile: „Panie Marku, niech przyjedzie Pan tutaj…”. Mam kupę energii, chce się nią podzielić z innymi - przyznaje Marek Obtułowicz, który w czwartek wyruszył spod swojego zamkniętego sklepu na ul. Głogowskiej w Poznaniu.
Na początek Wałbrzych
Pierwszym miastem, które odwiedzi "Szeryf Internetu" jest Wałbrzych. Tam chce spotkać się z właścicielem jednego z okradanych sklepów. - Nie da się nawet porównać tego, co dzieje się w jednym z tamtejszych sklepów z tym, co działo się u mnie. Właściciel zabił szyby blachą, bo nieustannie wybijano mu witrynę i okradano. Miał też dwa napady z bronią w ręku - mówi Obtułowicz.
Po drodze pan Marek zatrzyma się w Lesznie, gdzie zaprosił go jeden z internautów. W kolejnych dniach "Szeryf Internetu" pojawi się w Tychach, Wodzisławiu Śląskim, Krakowie, Tarnowie, Rzeszowie, Worku Bieszczadzkim, Sandomierzu i w Warszawie.
Odwiedzi fabrykę fiata
- W Tychach chcę przyjrzeć się m.in. zwolnieniom w fabryce fiata, gdzie sytuacja pracowników nie wygląda tak różowo jak się wydaje. W Wodzisławiu Śląskim chce się ze mną spotkać człowiek, który ma problemy z alkoholem i ma postanowienie wyrwania się z nałogu. W Krakowie pokaże nocne życie taksówkarzy, z kolei w jednej z miejscowości pod Warszawą przedstawię konflikt, jaki powstał pomiędzy mieszkańcami, a bezdomnymi z nowootwartego Monaru - wylicza Obtułowicz.
Szeryf dotrzymuje obietnicy
Pierwsza podróż "Szeryfa Internetu" ma zająć około 11 dni. - Liczę na to, że kiedy ludzie zobaczą, że moje zapowiedzi wyruszenia w Polskę, to nie były obiecanki-cacanki, zaczną zgłaszać mi swoje problemy i pojawią się kolejne zaproszenia - kończy Obtułowicz.
Pan Marek od sześciu lat prowadził wraz z żoną mały sklep spożywczy na poznańskim Łazarzu. Po notorycznych kradzieżach i atakach wandali umieścił w sklepie kamerę. Filmy z udziałem złodziei publikował w internecie. Nie przyniosło to jednak efektu - w sklepie nadal dochodziło do kradzieży, a właściciel narzekał na działania policji i prokuratury. Dlatego pod koniec roku postanowił zamknać sklep. - Ze złodziejami dałbym sobie radę. Nie mam jednak wsparcia, a bez tego nie będę tego ciągnął. Na pewno nie poniosłem porażki. Zmieniam front walki - mówił dziennikarzowi TVN 24.
Autor: FC/k / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań