- Mieliśmy w tym roku przypadek pokąsania człowieka przez szczura, trzeba było podać szczepionkę - mówi rzeczniczka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Gryzonie coraz bardziej dokuczają mieszkańcom Poznania. W ostatnich dniach zniszczyły instalacje elektryczne w centrum miasta, co spowodowało wielogodzinne awarie prądu.
Szczury, które spowodowały zwarcia w stacji transformatorowej na ul. Koziej, doprowadziły do paraliżu barów, restauracji i sklepów. Lokale przez brak energii elektrycznej czasowo przestały funkcjonować. Problem ze zwierzętami dotyczy jednak nie tylko zniszczeń budynków i instalacji, jest też realnym zagrożeniem dla zdrowia mieszkańców.
Poznański sanepid odnotował w tym roku jeden poważny przypadek, kiedy szczur pokąsał człowieka. - Trzeba było podać szczepionkę przeciwko wściekliźnie - mówi Cyryla Staszewska, rzecznik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Ruchome siedliska
Interwencji sanepidu w tym roku było łącznie siedem. Rzeczniczka sama przyznaje, że zgłoszenia napływają z różnych dzielnic i bardzo trudno jest ocenić ile niebezpiecznych siedlisk gryzoni znajduje się w mieście, bo szczury często się przemieszczają. - Zgłoszenia pochodziły z różnych osiedli, jeśli chodzi o stary rynek to z dwóch miejsc. Najczęściej dotyczy to szczurów chodzących na ulicy, podwórku. Są na pewno tam, gdzie stoją pustostany, tam, gdzie mają wygodnie, gdzie nie przeszkadza człowiek, a pożywienie jest dla nich bardzo łatwe do zdobycia - wyjaśnia.
Interwencje sanepidu polegają na odwiedzinach problemowego miejsca, oględzinach i zaleceniach dotyczących np. utrzymania miejsca w czystości. Inspektorzy mają też prawo wręczenia mandatu właścicielowi terenu, na którym grasują szczury. Zdarza się, że karane jest miasto.
"Pracownicy bali się wejść"
Szczurzy problem pozostaje też na ustach pracowników starego miasta, którzy opisują go z lekkim obrzydzeniem. Siedlisko gryzoni z ul. Koziej, które zdewastowały stację transformatorową, opisuje Łukasz, który pracuje na rynku. - Sam byłem i widziałem co tam się działo. Tam były naprawdę szczury giganty. Pracownicy, którzy przyjechali z pogotowia energetycznego nie potrafili tam wejść, bo się po prostu bali. Tam ich jest po prostu chmara, skupiły się w jednym miejscu - mówi fryzjer.
Dodaje również ilu problemów jego salonowi przysporzyło stado gryzoni powodując awarie i wyłączenia prądu. - Musieliśmy przepisywać albo odwoływać tych klientów, bo wiadomo, bez prądu i w ciemności nie damy rady. Dobrze, że to lato, możemy wypuszczać klientów z mokrymi włosami, ale jakby to się zdarzyło zimą, to nie wyobrażam sobie tego - opowiada.
Na przerwy w dostawie prądu żalą się też właściciele sklepów z żywnością. Część produktów z ich półek skończyła w koszu na śmieci. - Z tą pracą było naprawdę ciężko. Lodówki przestały chłodzić. Mimo tego, że nie mamy upałów, część produktów była do wyrzucenia - mówi Sebastian pracownik sklepu spożywczego.
Spółka energetyczna Enea, która dostarcza prąd do centrum Poznania, zapewnia, że fachowcy zajęli się już problemem. W czwartek rano zadecydowali o wymianie zepsutych kabli ze stacji transformatorowej na ulicy Koziej.
Autor: ww/ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24