Ciało znalezione w poniedziałek Warcie to - jak informuje prokuratura - z dużą dozą prawdopodobieństwa zaginiona w listopadzie Ewa Tylman. Powierzchowne oględziny ciała nie dały jednak stuprocentowej pewności co do tożsamości denatki, ani przyczyny śmierci. Potrzeba znacznie bardziej zaawansowanych badań, żeby poznać szczegóły tej kryminalnej tajemnicy. Już są wykonywane, ale na ich wyniki trzeba będzie czekać kilka tygodni.
Na zwołanej we wtorek konferencji prasowej, poznańska prokuratura poinformowała, że zwłoki znalezione na wysokości Czerwonaka to najprawdopodobniej Ewa Tylman. Odzież dokładnie odpowiadała tej, jaką w dniu zaginięcia kobiety miała na sobie kobieta. Przy zwłokach znaleziono także torebkę 26-latki oraz kartę płatniczą wystawioną na jej nazwisko.
Te okoliczności wysoce uprawdopodabniają tożsamość zaginionej, ale nie dają pewności, bowiem sekcja zwłok nie pozwoliła na ustalenie przyczyny zgonu.
- Ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego gnicia - mówił prokurator Łukasz Biela.
Zobacz materiał "Faktów" TVN:
Niezwłocznie zarządzono szereg specjalistycznych, dodatkowych badań, które mają przynieść odpowiedź na to najważniejsze pytanie.
Badania radiologiczne, antropologiczne, genetyczne
Ciało znajduje się obecnie w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego, gdzie już przeprowadzono pierwsze analizy.
- W pierwszej kolejności wykonane zostały badania radiologiczne. Zdjęcia będziemy obrabiać i oceniać pod kątem ewentualnych uszkodzeń. Dalej zrobimy badania stomatologiczne. Porównamy stan uzębienia. Konieczne są też badania antropologiczne, czyli wskazanie cech nabytych i wrodzonych denatki. W zakresie tych badań analizuje się również stopień zrastania szwów czaszki, co pozwala na ocenę wieku osoby - wylicza prof. Czesław Żaba, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej UM w Poznaniu.
Oprócz tego ciało poddawane jest też badaniom toksykologicznym i, chyba najważniejszym, czyli genetycznym. DNA denata izoluje się z tkanek miękkich (np. mięśni), a następnie porównuje z DNA kogoś z rodziny zaginionego.
Kilka tygodni oczekiwania
Przy analizie tkanek miękkich specjaliści zwracają uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz. W obrębie tych tkanek można zaobserwować, tzw. obrażenia przeżyciowe. To nic innego jak małe, krwawe wylewy. W oparciu o nie, ustala się, że dana osoba żyła w momencie, kiedy powstały. Obrażenia pośmiertne nie mają takich wylewów.
- Obecnie posiadamy takie metody badawcze, które pozwalają nam ocenić, czy konkretne obrażenia powstały za życia, czy spowodowane zostały przez inny czynnik zewnętrzny jak nurt rzeki, czy ingerencję zwierząt - tłumaczy prof. Żaba.
Wszystkie badania uzależnione są jednak od stanu zwłok. Niektóre mogą nie przynieść zakładanego rezultatu i wtedy trzeba rozszerzyć materiał biologiczny.
- Jeśli okazałoby się, że cebulki włosów, czy mięśnie, nie nadają się do badań DNA, wówczas trzeba pobrać jak najmniej zdegradowany materiał z innych części ciała jak kości, czy zęby - zaznacza kierownik Zakładu Medycyny Sądowej.
Analizy są pracochłonne i czasochłonne. Pierwsze wyniki pracy zakładu możemy poznać dopiero za kilka tygodni.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań