Najpierw zatrzymał auto, które jechało w Poznaniu pod prąd, potem pomógł kobiecie kierującej autem bezpiecznie zawrócić. Wszystko nagrała samochodowa kamerka. - Gdybym pozwolił im jechać dalej, to tak jakbym je posłał na pewną śmierć - mówi autor filmu.
Jechał dwupasmówką, nagle zauważył przed sobą auto, które jedzie pod prąd. Nie zjechał z drogi, a został na swoim pasie. Wszystko po, by zatrzymać kierowcę, który najwyraźniej się pomylił.
Taka sytuacja miała miejsce na początku lutego tuż przy lotnisku Ławica w Poznaniu.
Całą sytuację nagrała kamerka w aucie Emila Raua, znanego jako "łowca fotoradarów".
- Nawet gdybym miał się z nimi zderzyć, to i tak nie pozwoliłbym im pojechać dalej. To byłoby tak, jakbym pozwolił im pojechać na pewną śmierć - tłumaczy Rau.
Po prostu im pomógł
Na nagraniu widać, że auto, które jechało pod prąd rzeczywiście zatrzymuje się przed jego samochodem. Wtedy Rau podchodzi do kierowcy.
- Tym samochodem jechały cztery panie. Miały tablice rejestracyjne z Konina. Powiedziałem im, że jadą pod prąd. Ale chyba do końca nie wiedziały, co się dzieje. Poprosiłem, żeby chwilę poczekały, to im pomogę.
Tak też się stało. Rau poczekał, aż któryś z kierowców na prawym pasie też się zatrzyma. Jego intencje dobrze odczytał kierowca hondy. Dzięki temu panie spokojnie zawróciły i kontynuowały jazdę zgodnie z przepisami.
- Tu nie chodzi o to, żeby kogoś piętnować. To nagranie opublikowałem ku przestrodze. Dużo jeżdżę i nieraz znajdowałem się już w takiej sytuacji. Kto z nas kiedyś nie pojechał pod prąd? Zdarza się, to ludzki błąd, ale nie można pozwolić, żeby ktoś w to brnął. Wtedy dopiero jest niebezpiecznie - dodaje Rau.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Emil Rau