Prawdopodobnie pojechała "na pamięć" i skręciła w lewo, co od kilku miesięcy na tym skrzyżowaniu jest zabronione. Wjechała wprost pod rozpędzony tramwaj. Motorniczy nie zdążył zareagować. Auto, po uderzeniu, zrobiło kilka "bączków" i zatrzymało się przed sznurem samochodów.
Do wypadku doszło w środę o godzinie 12.04. Kierująca białym SUV-em, jechała ulicą Hetmańską w Poznaniu od strony Głogowskiej w kierunku Wildy. W tym samym kierunku jechał tramwaj linii 11.
Nagle kierująca białym autem skręciła w lewo, wprost pod nadjeżdżającą "jedenastkę". W wyniku zderzenia auto trzykrotnie się obróciło i zatrzymało się przed samochodami oczekującymi na zielone światło na przeciwległej nitce ulicy Hetmańskiej.
Nie zdążył nawet zadzwonić
- Być może ta kobieta jechała tą trasa na pamięć bądź nie zauważyła zakazu skrętu. Wszystko działo się tak szybko, że motorniczy nie zdążył nawet zaalarmować sygnałem dźwiękowym - mówi Adrian Rybak, który stał na światłach na ulicy Dmowskiego. Całe zdarzenie zarejestrowała kamera zamontowana w jego aucie.
W wypadku ucierpiała kierująca SUV-em. Kobietę z auta wyciągać musieli strażacy. Pasażerowie tramwaju i motorniczy nie odnieśli żadnych obrażeń. Na miejscu wypadku pracowały dwa zastępy straży pożarnej.
Ruch tramwajowy na ulicy Hetmańskiej w stronę Starołęki był wstrzymany przez półtorej godziny. Tramwaje kierowano przez ulicę Głogowską i most Dworcowy. Na ulicy Hetmańskiej kursowały autobusy zastępcze.
Po wypadku były zmiany
Do wypadku doszło w tym samym miejscu, gdzie w czerwcu zeszłego roku zginął 7-letni Jaś.
Po tamtym wypadku Zarząd Dróg Miejskich wprowadził zmiany w organizacji ruchu, m.in. zlikwidowano lewoskręt z ulicy Hetmańskiej w Dmowskiego.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: www.elektrykpoznan.pl