Nie dotyczy ich gorączka przygotowań do świąt. Zamiast przy stole Wigilię spędzą przy inkubatorach. Dzielić się będą czasem czuwania przy wcześniaku z mężem, partnerem. Pełni lęku i nadziei. Życząc sobie, by móc przytulić własne dziecko.
W Klinice Neonatologii w Poznaniu wszyscy pacjenci są wyjątkowi.
Mieszczą się w dłoni, ważą średnio tyle co torebka cukru.
Mają za nic weekendy, święta, jakieś z góry ustalone terminy.
Pojawiają się znienacka.
Wywracają do góry nogami życie swoich rodziców.
Plany na Boże Narodzenie też. - Chciałoby się, żeby wszystkie maluszki na święta mogły dostać wypis ze szpitala. Niestety to niemożliwe. Często jest tak, że to właśnie w święta mamy najwięcej pracy - mówi Michalina Pytlik, położna z Kliniki Neonatologii w Poznaniu. Obecnie na oddziale jest około 20 wcześniaków. Część z nich na pewno nie spędzi świąt w domach.
To "dom" przyjdzie do nich.
***
Choinka już jest, lampki i łańcuchy też. Z Gwiazdorem pogadają rodzice. Choć już od kilku dni krążą plotki, że w Wigilię nie ominie i tych maleńkich pacjentów. Tych, których zgodnie z planem nie powinno jeszcze tu być. - W ubiegłym roku za sprawą jednej z fundacji wszystkie maluchy dostały takie mini świąteczne czapeczki. Zawiesiłyśmy im je na inkubatorach. Uroczo to wyglądało - wspomina Michalina Pytlik, która ma za sobą niejedną wigilię na oddziale. Nie jest łatwo. Personel stara się, by atmosfera w święta była magiczna. By trochę ocieplić szpitalne mury. "Zagłuszyć" na chwile szum ciągle pracujących maszyn, które przypominają o tym, że na wcześniaki wciąż gdzieś czyha niebezpieczeństwo.
- Ciąża trwa około 39 tygodni. Noworodki, które są urodzone przedwcześnie, ale blisko terminu określamy jako "późne wcześniaki". Te, które są urodzone na granicy możliwości współczesnej medycyny, czyli około 23., 24. tygodnia ciąży to już "skrajne wcześniaki". Szanse na ich przeżycie wynoszą 50 procent - tłumaczy prof. Tomasz Szczapa, zastępca kierownika Kliniki Neonatologii w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu.
- Jak to jest opiekować się pacjentem, który mieści się w dłoni? - Można powiedzieć, że skala problemów klinicznych jest odwrotnie proporcjonalna do masy dzieci. Czyli im ta masa jest mniejsza, tym skala problemu jest większa. I wyzwania, z którymi się mierzymy, też. (...) Jest to bardzo ciężka praca. W przypadku tych najbardziej niedojrzałych pacjentów jest to intensywna terapia na najwyższym poziomie - dodaje prof. Szczapa.
Dlatego dla tych maluchów każdy tydzień w brzuchu matki jest na wagę złota. Tylko w tym poznańskim szpitalu rocznie rodzi się sześć tysięcy osiemset dzieci. Niecały tysiąc to wcześniaki.
*** Takim skrajnym wcześniakiem jest Adaś. Miał się urodzić dopiero w Wigilię. - Brałam pod uwagę, że może będę musiała spędzić w szpitalu święta, choć po cichu liczyłam, że mały urodzi się trochę szybciej. Moje pierwsze dziecko przyszło na świat dwa tygodnie przed czasem. Tym razem też były na to spore szanse - opowiada Katarzyna Durczak, mama Adasia.
I chłopiec rzeczywiście urodził się szybciej. Tyle, że nie w grudniu, a we wrześniu. - To był 25. tydzień ciąży. Adaś ważył 950 gramów. To mniej niż ta "przysłowiowa" torebka cukru - mówi Katarzyna. Chłopiec jest już na oddziale ponad 100 dni. Nie zna innego życia niż to w szpitalnych murach. Najpierw był na intensywnej terapii, potem na oddziale opieki ciągłej. Pielęgniarki, położne, lekarze - znają go już tu wszyscy. - Najgorszy jest ten strach o to, że w każdej chwili może coś się stać. Ale Adaś powoli rośnie w siłę i czeka na wypis. Nasz synek Gabryś już przebiera w domu nogami, żeby poznać braciszka - mówi Katarzyna. Trochę będzie jeszcze musiał poczekać. Bo Adaś święta jednak spędzi na oddziale. Jest w trakcie sześciotygodniowego leczenia. Do jego zakończenia został mu miesiąc. - Będziemy musieli się jakoś podzielić z mężem. Mamy jeszcze 2,5-letniego synka. Musimy zrobić wszystko, żeby i on miał normalne święta. Ale Adasia też nie chcemy zostawiać. Będziemy wymieniać się opieką tak, żeby nikt nie był sam - dodaje mama chłopca.
***
- Lililili laj, Lili laj, Lili laj.... Chyba mnie usłyszał, bo pomachał do mnie stópką - mówi uśmiechnięta Ewa, stojąc przed inkubatorem. 15 grudnia została mamą bliźniaków, Stasia i Jasia. Chłopcy mieli być "prezentem" na Dzień Kobiet. A są niespodzianką na Boże Narodzenie. - To taka prawdziwa niespodzianka. Nie byłam na to przygotowana. Ale chłopcy już są na świecie i mają się całkiem nieźle. Ich stan jest stabilny i trzymajcie, proszę, kciuki, żeby tak zostało. To mali wojownicy - mówi. Ewa trafiła do szpitala pod koniec listopada. Przez skracającą się szyjkę macicy. Pęcherz płodowy pękł, lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu.
- Myślałam, że poleżę na oddziale do połowy lutego. Niektórzy mówili mi, że by tego nie wytrzymali. Dla mnie to nie był problem. Liczył się cel: zdrowie i bezpieczeństwo chłopaków - wspomina.
Ale Staś i Jaś mieli inne plany. Dość szybko zaczęli się pchać na ten świat i teraz bezpieczny brzuch mamy zastępują im inkubatory. 40 stopni, 36 stopni... W inkubatorze temperatura jest co najmniej wysoka. Do tego w pakiecie respirator, kardiogram i sonda do karmienia. Najnowocześniejszy sprzęt śledzi sekunda po sekundzie wszystkie funkcje życiowe maluchów.
Jednak żadne technologiczne nowinki nie zastąpią dotyku i bliskości mamy. To pewne. - Mamy są zawsze mile widziane na oddziale. Mogą odwiedzać dzieci przez całą dobę. W święta też. Jeśli nie ma przeciwwskazań, mogą maluchy wziąć na ręce, nakarmić czy pomagać przy kąpieli. Staramy się być dla nich wsparciem. Niektóre kobiety boją się nawet dotknąć takiego malucha, inne od razu garną się do opieki. Tu obie strony po prostu potrzebują czasu - wylicza położna. A dotyk jest kluczowy. - Ma duży wpływ na rozwój dziecka – dodaje Michalina Pytlik. Dlatego Ewa, choć jeszcze obolała po porodzie, stara się spędzać z chłopakami jak najwięcej czasu. Czyta im bajki, nuci kołysanki i kolędy. W święta też zamierza być przy nich. - Do tej pory każde Boże Narodzenie spędzałam z rodziną. Teraz to chłopcy są moją najbliższą rodziną i reszta musi to jakoś zrozumieć. Na pewno przyjadę tu z ich tatą. Wpadniemy zaraz po obchodzie, żeby od razu dowiedzieć się o naszych dzieciach czegoś nowego. W przypadku wcześniaków codziennie coś się zmienia - tłumaczy Ewa i wyraźnie wzruszona dodaje: to mogą być piękne święta.
Tu na oddziale emocji nie brakuje. I tych dobrych, i tych złych. Jest miłość, radość, smutek, bezradność. Mieszanka, z którą czasem trudno sobie poradzić. W trudnych chwilach rodzice mogą skorzystać z pomocy szpitalnych psychologów.
- Trudno jest mamom, które trafiają na salę poporodową i nie mogą mieć dziecka przy sobie tak jak inne kobiety. Mój Oskar też jest wcześniakiem. Urodził się przez cesarskie cięcie.
Tuż po narodzinach widziałam go tylko przez moment. Do inkubatora dałam radę podejść dopiero następnego dnia – opowiada Magdalena, która właśnie zabrała synka do domu.
- Co było najtrudniejsze?
- To, że Oskar musiał tkwić w szpitalu. Ta ciągła obawa o niego. Teraz wychodzimy ze szpitala. Ale ten strach jeszcze długo nie zniknie. Wcześniakowi trzeba poświęcać więcej uwagi niż zwykłemu dziecku. Obserwować, jak oddycha, wygląda, jak się zachowuje podczas karmienia. Ludzie tego nie rozumieją, dopóki tu nie trafią – dodaje.
***
Nie każdy maluch w święta może liczyć na odwiedziny.
- Wiele mam jest dojeżdżających. Niektóre nocują w pobliskich hotelikach, inne codziennie przyjeżdżają. W święta nie każdy rodzic może się tu pojawić. Jak ktoś ma też w domu małe dzieci, to nie może ich też zostawić bez opieki – tłumaczy Michalina Pytlik.
I wtedy do akcji wkraczają "ciocie" z dyżurki. W święta niektóre z nich wyglądem przypominają pomocnice Gwiazdora. Znak rozpoznawczy: kitel i biało-czerwona czapeczka lub rogi renifera.
- Niektóre koleżanki zakładają takie świąteczne akcenty. Stajemy na głowie, żeby zapewnić naszym małym pacjentom opiekę. A tych, których akurat nikt nie odwiedził, po prostu przytulamy. To dodaje otuchy - opowiada położna.
Tej otuchy trzeba też czasem dodać rodzicom. Uśmiech, poklepanie po ramieniu. To wszystko to małe wielkie gesty. - Poza opieką nad ich największymi skarbami to wszystko, co tak po ludzku możemy zrobić dla tych rodziców - dodaje Pytlik.
***
- Personel szpitala na święta życzy sobie przede wszystkim spokoju. A czego życzyć rodzicom?
- Ja chciałabym po prostu móc wziąć na ręce swoje dzieci. Przytulić je skóra do skóry. Serce do serca – odpowiada Ewa.
***
ŚWIĘTA W KLINICE NEONATOLOGII. MATERIAŁ PAULI PRZETAKOWSKIEJ W FAKTACH PO POŁUDNIU
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt, Paula Przetakowska/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24