Jeden tramwaj już stał na przystanku, drugi się do niego zbliżał. Poznańscy śledczy gromadzą materiał dowodowy w sprawie zderzenia tramwajów linii 12 i 7 na rondzie Starołęka. Do tej pory nie przesłuchano motorniczego, ale śledczy przyjrzeli się już pojazdowi, który prowadził.
Od tygodnia policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności zderzenie dwóch tramwajów na rondzie Starołęka w Poznaniu. Chodzi o wypadek, do którego doszło 5 sierpnia przed południem. Ze wstępnych, znanych dotychczas ustaleń wynika, że motorniczy kierujący tramwajem linii numer 12 najechał na tył poprzedzającego go tramwaju linii numer 7. Wszystko działo się w chwili, gdy z "siódemki" wysiadali pasażerowie, a w "dwunastce" właśnie zaczęli wstawać ze swoich miejsc, by za chwilę opuścić pojazd. Poszkodowanych zostało 31 osób, blisko 30 osób trafiło do szpitali. Motorniczy, który miał wjechał w drugi tramwaj był zakleszczony w swojej kabinie, uwolnili go strażacy. Jak informowały wówczas władze miasta, w zdarzeniu ciężko ranne zostały dwie osoby, kolejnych pięć osób było średnio rannych.
Nie przesłuchali jeszcze motorniczego
Motorniczy kierujący pojazdem, który miał najechać na tył drugiego tramwaju, jest pracownikiem MPK z wieloletnim doświadczeniem. W chwili zdarzenia był trzeźwy, podobnie jak i kierujący drugim pojazdem. Z informacji przekazanych przez prokuraturę w piątek wynika, że mężczyzna nie został jeszcze przesłuchany.
Na razie postępowanie jest prowadzone pod kątem możliwości sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Ewentualnym winnym grozi kara do 10 lat więzienia. W ramach postępowania gromadzony jest materiał dowodowy. W tym tygodniu przeprowadzono specjalistyczne oględziny tramwaju linii 12. - Na miejscu wypadku zawsze przeprowadza się oględziny. Czynności te obejmują też sfotografowanie i opisanie pojazdów, które brały w nim udział. Natomiast czynności, które przeprowadzono w tym tygodniu, to specjalistyczne oględziny stanu technicznego tramwaju. Brali w nich udział eksperci oraz specjalnie powołana komisja i funkcjonariusz prowadzący to śledztwo. Wstępnie wykluczono, aby stan techniczny tego tramwaju przyczynił się do zdarzenia, ale musimy poczekać na pełny raport - mówi TVN24 Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Śledczy czekają też jeszcze na wyniki badań krwi motorniczego. - Będziemy realizować czynności które pozwolą nam ustalić przyczyny tego zdarzenia. Będziemy musieli też uzyskać dokumentację medyczną wszystkich osób poszkodowanych w zderzeniu tramwajów. Może to mieć znaczenie dla kwalifikacji zdarzenia - dodaje Wawrzyniak.
Z jaką prędkością jechał tramwaj?
W weekend w sieci pojawiło się nagranie, na którym widać moment zderzenia tramwajów. Śledczy na razie nie komentują tych materiałów. "Gazeta Wyborcza" pokazała filmik kilku motorniczym i poprosiła ich o komentarz. Z ich relacji wynika, że tramwaj linii 12 tuż przed zderzeniem mógł się poruszać z prędkością około 30-40 kilometrów na godzinę.
"Motorniczy siedzi normalnie na fotelu, nie osuwa się, głowę ma podniesioną. Z nikim nie rozmawia, nie patrzy w telefon, nie rozgląda się na boki. Patrzy przed siebie. Nie widzimy twarzy, nie wiemy, czy oczy ma otwarte, czy zamknięte. W chwili zderzenia nagranie na moment się urywa. To prawdopodobnie skutek uszkodzenia systemów pokładowych i spadku napięcia"– powiedział rozmówca "Gazety Wyborczej".
Źródło: TVN24, PAP, Gazeta Wyborcza