Lampki wiesza tu każdy i wszędzie. Na płotach, drzewkach, stodole a nawet psu na budę. Przed świętami Bożego Narodzenia od 11 lat maleńkie Popowo (województwo lubuskie) zamienia się w polskie Las Vegas.
- Praktycznie wszystkie domy, obejścia, bramy i płoty są pooświetlane. Co tylko jest możliwe jest ozdobione lampkami - mówi Tomasz Walczak, sołtys Popowa.
Jak mówi, jest jeden dom, którego nikt nie pobije. Należy do rodziny Fransów. W zeszłym roku na podwórzu zawieszono tam około 20 tysiące lampek. W tym jego właściciel nie jest już się w stanie ich doliczyć. Bo nie bawi się w półśrodki - tym razem kupował od razu 65 metrowe łańcuchy z lampkami.
- Przeciętnie schodzi nam tydzień na przystrojenie. Żona zaczyna, potem zięć pomaga, a wykończenie to już ja po pracy - trzy dni non stop - zdradza kulisy corocznego zdobienia domu Jacek Frans.
Cena prądu nie robi mu różnicy
Na jego podwórzu świeci się niemal wszystko: dom, drzewa, stodoła a nawet schody i psia buda. Jak dodaje, brama na jego posesję w okresie świątecznym jest zawsze otwarta, by każdy kto chce mógł wejść, obejrzeć iluminację i zrobić sobie zdjęcia.
A do maleńkiego Popowa zjeżdżają nawet całe autokary zainteresowanych.
Wysokiego rachunku za prąd się nie boi. - To moje hobby. Nieważne, czy prąd będzie droższy czy tańszy. I tak te rachunki rozkładają się na cały rok - mówi.
Zaczęło się od konkursu
Skąd w Popowie pomysł na oświetlanie świątecznymi lampkami całej wsi? Wszystko zaczęło się od turnieju sołectw gminy Bledzew w 2007 roku. - Była taka kategoria, która wieś najbardziej przystroi się lampkami na święta - mówi Tomasz Walczak, sołtys Popowa.
Popowo wygrało za pierwszym razem i w każdej kolejnej edycji. Konkurs zlikwidowano, jednak zdobienie światełkami całej wsi pozostało.
Autor: FC/b / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań