- Wydawało się, że to będzie szybka akcja: ratownik miał dotrzeć do kota i go zabrać. Tyle, że kot wcale nie chciał dać się uratować - mówi kpt. Artur Binkowski, oficer prasowy straży pożarnej w Chodzieży.
W czwartek, przed godziną 12 strażacy otrzymali zgłoszenie z Podstolic (woj. wielkopolskie). Przypadkowa osoba dostrzegła małego kota w potrzebie. Zwierzę wpadło do około 8-metrowej studni. Na miejsce ruszyli strażacy z Podstolic i Chodzieży.
- To była studnia kręgowa, na szczęście wyschnięta. Podczas działań wystarczyła drabina. Najpierw strażak zszedł na dół, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja. Rzeczywiście znajdował się tam mały kot. Zwierzę najwyraźniej źle odczytało intencje strażaka i przestraszone zaczęło się tam chować w różnych zakamarkach, do których nie było dostępu - opowiada Binkowski.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Strażacy brali pod uwagę różne rozwiązania, Pojawił się również pomysł, by wykorzystać małą klatkę z karmą i zwabić do niej kota. - Ostatecznie nie skorzystano z tego rozwiązania. Kot w końcu zmienił "kryjówkę" na taką, do której strażak mógł już dotrzeć - tłumaczy rzecznik chodzieskiej straży pożarnej.
Kot cały i zdrowy został wyniesiony w bezpieczne miejsce i przekazany pod opiekę sołtysowi. Zabezpieczono również studnię, żeby już nikt do niej nie wpadł.
Autorka/Autor: aa/PKoz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PSP Chodzież