Zabrano je od matki zaraz po narodzinach, wsadzono do foliowego worka i wrzucono do śmietnika. Kociaki przeżyły tylko dlatego, że ktoś usłyszał ich miauczenie. Skrajnie wychłodzone wciąż walczą o życie. A policja szuka osoby, która zgotowała im taki los.
Od niedzieli Szpitalik dla Kociąt w Pile (woj. wielkopolskie) walczy o życie trzech kocich noworodków. - Przywiózł je do nas chłopak, który jeździł na rolkach na wyspie w Pile. W pewnym momencie zatrzymał się koło śmietnika. Wtedy usłyszał miauczenie. Zajrzał do śmietnika i znalazł tam kocięta zawinięte w foliowy worek. Rozerwał go, wyjął zwierzęta i zaczął szukać dla nich ratunku – opowiada Małgorzata Kuberka, założycielka Szpitalika dla Kociąt.
Stan maluchów jest ciężki. Ktoś zabrał je od matki tuż po porodzie. Kocięta miały jeszcze krwawiące pępowiny. Były podduszone i skrajnie wychłodzone. - W pewnym momencie zapewne zaczęło im brakować powietrza w tym worku. Kiedy trafiły do nas, były sinawe. Chciałam im zmierzyć temperaturę. Skala zaczyna się od 32 stopni. Tymczasem termometr uparcie pokazywał "błąd pomiaru", więc trudno wskazać, jaka była ciepłota ich ciała. W normalnej sytuacji powinno to być 39 stopni – tłumaczy Kuberka.
Na razie zwierzęta wymagają całodobowej opieki, dlatego znajdują się w domu założycielki szpitalika. Wszystkie są umieszczone w inkubatorach i karmione co 1,5 godziny. Ich stan się poprawia, ale walka o życie wciąż trwa. Decydujące będą najbliższe dwa tygodnie. - Te trzy kocięta mieszczą mi się w jednej dłoni. W tym momencie przeprowadzenie diagnostyki, by ocenić, w jakim stanie są ich organy, nie jest możliwe. Dlatego pozostaje nam otoczyć je opieką i czekać. Z doświadczenia wiem, że w takich skrajnych przypadkach organy zaczynają szwankować po dwóch tygodniach. Miejmy nadzieję, że tym maluchom uda się wyjść z tego obronną ręką – dodaje Kuberka.
Szukają sprawcy
Pracownicy i wolontariusze szpitalika nie zamierzają tak zostawić tej sprawy. Opisali całe zdarzenie w mediach społecznościowych i zaapelowali do mieszkańców Piły, by ci dali znać, jeśli wiedzą, kto wyrzucił kocie noworodki do śmietnika. Okoliczności zdarzenia bada już policja. - Wiemy o sprawie, choć nie otrzymaliśmy oficjalnego zgłoszenia. Policjanci działają, żeby ustalić, kto odpowiada za tę sytuację, do której doszło w parku. Ten teren jest monitorowany, więc niewykluczone, że któraś z kamer zarejestrowała sprawcę. Sprawdzamy to – mówi sierż. Wojciech Zeszot z pilskiej policji.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ma również trafić do prokuratury. - Przez niehumanitarne zachowanie cierpią nie tylko te trzy maluchy, ale też ich matka. Nagle pozbawiono ją dzieci. W dodatku już w chwili porodu u kotek zaczyna się laktacja. Jeśli nie ma odciąganego pokarmu, to zapewne już cierpi na zapalenie gruczołów sutkowych. Ktoś skazał na ból wszystkie te zwierzęta – tłumaczy założycielka szpitalika.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Szpitali dla kociąt w Pile