W Zielonej Górze właściciel prywatnej posesji ściął dwa znajdujące się na niej drzewa, w tym blisko 170-letni, potężny dąb. Zrobił to mimo rozpoczętego właśnie okresu lęgowego ptaków. - To drzewo zagrażało bezpieczeństwu - twierdzi. Innego zdania jest ekolog, która nagłośniła tę sprawę. Alarmuje, że osoby odpowiedzialne za wycinkę nie miały żadnych ekspertyz.
Piły mechaniczne przy ulicy Jędrzychowskiej słychać było w środę od rana. - Osoby, które wycinały to drzewo, nie posiadały żadnych ekspertyz entomologicznych ani ornitologicznych. Same stwierdziły, że na własną odpowiedzialność wytną to drzewo - mówi Joanna Liddane, ekolog z Zielonogórskiego Towarzystwa Upiększania Miasta.
Od 1 marca do 15 października wycinka drzew, które służą ptakom do składania jaj i gniazdowania, jest możliwa tylko z pozwoleniem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ale - jeśli drzewo rośnie na prywatnej działce, nie jest pomnikiem przyrody, a wycinka nie jest związana z działalnością gospodarczą - właściciel ma prawo wyciąć drzewo, jeśli nie ma na nim gniazd ptasich. W przeciwnym przypadku może odpowiedzieć za zniszczenie miejsc lęgu. Grozi za to areszt lub do 5 tysięcy złotych grzywny.
"Wolę, żeby drzewo zginęło, niż my"
Właściciel działki w rozmowie z tvn24 przyznał, że już kilka lat temu starał się o pozwolenie na wycięcie tych drzew. Bezskutecznie. I mimo tego, że - jak mówi - szkoda mu się ich pozbywać, to bezpieczeństwo jest najważniejsze.
- One zagrażały bezpieczeństwu rodziny i budynkowi, który jest w rejestrze zabytków. Wolę, żeby drzewo zginęło, niż my mamy tu ginąć, bo to drzewo normalnie zrzucało gałęzie pod swoim ciężarem - mówi Edward Nowak.
Na miejsce wezwana została policja, ale funkcjonariusze tylko na chwilę przerwali wycinkę. Zrobili zdjęcia i sporządzili dokumentację. Liddane zapowiedziała, że powiadomi o tym prokuraturę.
Wycinka miała miejsce w Zielonej Górze:
Autor: ib/mś / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań