W Komornikach (gm. Kleszczewo) pod Poznaniem strażacy zabezpieczyli we wtorek rozszczelnioną beczkę, z której wyciekła niebezpieczna substancja. Podobnych beczek w tamtejszym magazynie jest jednak o wiele więcej, część z nich jest w fatalnym stanie. Firma, która je tam umieściła od kilku lat nie istnieje, a właściciele hali nie poczuwają się do ich wywiezienia.
- Pierwszy dym z pomieszczenia unosił się już wczoraj. Wpadliśmy w panikę i zadzwoniliśmy na straż pożarną. Nie chcieliśmy, żeby coś wybuchło. My tu mieszkamy i pracujemy - mówi Elżbieta Dziurka, właścicielka magazynu, w którym przechowywane są beczki z podejrzanymi substancjami. Według niej, w beczkach znajdują się przepalone smary, oleje i płyny poprodukcyjne.
"Zagrożenie dla całej okolicy"
Zdarzenie relacjonuje szczegółowo straż pożarna.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że z hali unosi się dym. Myśleliśmy, że to pożar, ale po otwarciu hali okazało się, że z jednej z beczek wydobywa się substancja chemiczna. Znajdowały się w niej związki chloropodobne. Została zabezpieczona tylko jedna, ponieważ tylko ona została rozszczelniona - informuje brygadier Arkadiusz Surdyk ze straży pożarnej.
Strażak przyznaje jednak, że w magazynie znajduje się więcej podejrzanych obiektów.
- W tym magazynie jest tak wiele substancji, że trudno ustalić co gdzie się znajduje. Sam skład tylu substancji stwarza zagrożenie dla całej okolicy. Myślę, że inne służby gminne i powiatowe zajmą się tą halą i dokładnie ustalą co tam jest i czy może to być tu składowane. W środku pojemniki leżą w nieładzie i stan ich jest naprawdę kiepski. Można przypuszczać, że za jakiś czas znowu dojdzie do wycieku - spekuluje Surdyk.
Zostawili beczki, zlikwidowali firmę
Właścicielka hali twierdzi, że wielokrotnie zgłaszała problem, jakim jest magazyn wypełniony chemikaliami nieznanego pochodzenia. Pozbycia się tej tykającej bomby ekologicznej nie uważa bowiem za swój obowiązek. Twierdzi, że powinna to zrobić firma, która dzierżawiła magazyn. Problem w tym, że spółka od czterech lat nie istnieje.
- Hala została wynajęta na podstawie wszystkich zezwoleń potrzebnych do takiej działalności. Dzierżawca przedstawił wszystkie niezbędne upoważnienia. Podpisaliśmy umowę na jeden rok. Firma jednak od 2010 roku nie istnieje. Zostało jej cofnięte zezwolenie na podstawie naszych skarg do starostwa - relacjonuje Elżbieta Dziurka i dodaje, że kontrola Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska wykazała na miejscu wiele uchybień.
- Dostaliśmy pismo, że to urzędnicy będą egzekwowali od tej firmy wywiezienie tych rzeczy. Od czterech lat nie wywieziono ani jednej beczki - przekonuje właścicielka hali i zapewnia, że od czterech lat nikt nie płaci jej również za wynajem obiektu.
"Zawinił niewątpliwie właściciel"
O sytuacji w Komornikach wie Bogdan Kemnitz, wójt gminy Kleszczewo.
- Zostaliśmy o tym poinformowani. Na ten moment sytuacja jest opanowana. Zbiornik będzie załadowany, zabrany i zutylizowany. Do tej pory było tam spokojnie. Był prowadzony monitoring przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Stwierdził on, że sytuacja jest stabilna i nie trzeba tego pilnować non stop - mówi Kemnitz.
Odpowiedzialnością za wójt obciąża właściciela hali.
- Odezwał się kiedy już było wiadomo, że prowadzono tam działalność przestępczą i magazyn jest wypełniony odpadami, choć w myśl umowy powinny być one na bieżąco usuwane. Zawinił niewątpliwie właściciel. To jest nadal na jego terenie. Najlepiej byłoby dla wszystkich, żeby zajął się porządkowaniem tej sytuacji. To jego własność. My dziś staramy się uzyskać na to środki z budżetu, pewnie z budżetu państwa, bo gminy na to nie stać - mówi wójt.
Kemnitz przyznaje, że usunięcie substancji z magazynu to bardzo kosztowna sprawa. - Obecnie jest prowadzone postępowanie, aby to osoba która prowadziła działalność usunęła odpady z magazynu. Aby magazyn opróżnić potrzebne są ogromne pieniądze. To kwestia milionów złotych - wyjaśnia burmistrz.
Problemem zajmuje się również starostwo poznańskie.
Magazyn znajduje się w Komornikach pod Poznaniem:
Autor: kk/b / Źródło: TVN24 Poznań