Nie wychodzi na zakupy, właściwie to nigdzie się nie rusza, bo wie, że przez nowotwór jej odporność jest zerowa. Robi wyjątek, gdy przychodzi czas na kolejną chemioterapię. - Stawiłam się w poniedziałek i aż mnie zmroziło ze strachu. Szpitalny korytarz był pełen ludzi. Człowiek na człowieku. A procedury bezpieczeństw gdzie? - pyta pani Katarzyna z Poznania i pokazuje zdjęcie, bo "bez niego nikt, by jej nie uwierzył".
Pierwszą informację i zdjęcie dostaliśmy na Kontakt24.
Pani Katarzyna z Poznania od kilku lat walczy z nowotworem piersi. I w tym starciu nie jest sama. Wspierają ją lekarze i pielęgniarki z Centrum Medycznego HCP - Szpitala im. św. Jana Pawła II.
- Jestem bardzo zadowolona z tego jak przebiega leczenie. Z podejścia personelu do mnie jako pacjentki też. Nie mam na co narzekać. Ale, gdy w miniony poniedziałek stawiłam się na kolejną chemioterapię, zamurowało mnie ze strachu - opowiada.
- Bo?
- Bo zobaczyłam korytarz, na którym podczas takiej wizyty spędzam nawet trzy godziny. Był na nim tłum ludzi. Wśród nich pacjenci, czekający na kolejny "etap" wizyty, ale też bardzo dużo osób postronnych, które im towarzyszyły. Niektórzy wręcz przyszli z "obstawą" dwóch, a nawet trzech osób. Po, co? Mój mąż czekał na mnie w samochodzie. Wysłałam mu zdjęcie korytarza, bo chyba by nie uwierzył - mówi pani Katarzyna.
- A jak jest zazwyczaj?
- Też tłumnie. Nie oszukujmy się. Ale w związku z zagrożeniem zakażenia koronawirusem wszędzie są wprowadzane jakieś procedury. Trzeba unikać skupisk ludzi, zachowywać bezpieczną odległość. I ja tego bardzo restrykcyjnie przestrzegam. Tutaj to było nie do zrobienia. Człowiek na człowieku. Osoby towarzyszące powinny czekać w innym miejscu, a nie wśród chorych czekających na chemioterapię. Jedyne "środki bezpieczeństwa" jakie zauważyłam na tym korytarzu to karteczki z napisem "proszę siadać, co drugie miejsce" - relacjonuje oburzona pacjentka.
I nie ukrywa, że wtedy na tym korytarzu trochę ją poniosło. Najpierw po prostu poprosiła osoby towarzyszce, by przeszły w inne miejsce, potem nawet na nie krzyknęła. Ale zrozumienia wśród innych pacjentów nie znalazła.
- Tak, krzyknęłam, ale z bezsilności i przerażenia. Niektórzy nawet dziwnie się na mnie patrzyli, że się wymądrzam, że przesadzam. Nie przesadzam. Ja wiem, że mam zerową odporność. I wiem jak wiele wysiłku cała moja rodzina, każdego dnia wkłada w to, żebym "nie złapała" nawet przeziębienia. A teraz musiałam stać w tłumie nieznanych sobie ludzi. Czułam się bezbronna - opowiada.
W tamten poniedziałek, pani Katarzyna czekała na korytarzu około godziny na rejestrację i dokumenty potrzebne do kontrolnego badania krwi. Potem zabrano ją do zabiegowego. Po badaniu wróciła na korytarz i po koło dwóch godzinach skierowano ją do lekarza. Szybkie omówienie wyników i decyzja: można podać kolejną chemioterapię.
Pani Katarzyna wypis otrzymała jeszcze tego samego dnia. Mąż czekał na nią w samochodzie. Opuszczając oddział znów przeszła przez ten sam korytarz. - Następną chemioterapię mam za dwa tygodnie. Boję się tu znów przyjść. Co mam zrobić? - zastanawia się pacjentka.
O tym, że nie są to bezpodstawne obawy, świadczy chociażby sytuacja z Wielkopolskiego Centrum Onkologii, gdzie potwierdzono zakażenie koronawirusem u jednej z pracownic administracji. - W czwartek zgłoszono nam wynik dodatni u jednej osoby z personelu administracyjnego. Oddział chirurgii onkologicznej chorób piersi jest zamknięty, nie są przyjmowane pacjentki. Od niedzieli panie z tego oddziału były wypisywane. Zostały objęte kwarantanną domową, podobnie jak część personelu medycznego szpitala – poinformowała Cyryla Staszewska, rzecznik powiatowej stacji epidemiologicznej w Poznaniu.
Szpital: procedury są
O odniesienie się do tej sytuacji poprosiliśmy prezesa Centrum Medycznego HCP. Lesław Lenartowicz zapewnia, że w szpitalu wdrożono procedury bezpieczeństwa w oparciu o zalecenie ministerstwa zdrowia.
- Między 6 a 8 marca przed szpitalem stanął specjalny namiot do weryfikacji wstępnej pacjentów. Obecnie ze względu na niskie temperatury odbywa się to pomiędzy dwoma parami drzwi w tak zwanej śluzie w wejściu głównym szpitala. Wszystkim jest mierzona temperatura, jest też przeprowadzany wywiad, w którym pojawiają się między innymi pytania o pobyt za granicą, kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem. Wolontariuszki zadają pytania, czy pacjent ma gorączkę lub czy nie jest przeziębiony. Trzeba również zdezynfekować ręce, dopiero potem można wejść do placówki - wylicza Lenartowicz.
- Nasza czytelniczka, twierdzi, że w miniony poniedziałek w tym namiocie nikogo nie było. Zresztą jak przyznała, nie wiedziała nawet do czego on służy. Po prostu weszła do szpitala – dopytuję.
- Nie wiem, jak mogło dojść do sytuacji, w której nikogo, by nie było w tym namiocie – mówi prezes szpitala.
Zgodnie z tym, co mówi, dopiero potem pacjent może się zarejestrować. I tu trafia na korytarz, o którym wspominała nasza czytelniczka.
- Nie wpuszczamy osób towarzyszących, chyba że pacjent nie poradzi sobie bez pomocy. Ale może to być maksymalnie jedna osoba. Na korytarzu, o który pani pyta, dostawiono więcej krzesełek i rzeczywiście jest prośba, by zachować bezpieczną odległość. Jeśli ktoś czuje taką potrzebę, może jeszcze raz zdezynfekować ręce. Na korytarzu znajduje się dozownik z płynem – dodaje prezes.
Kiedy wprowadzono te procedury?
- Pierwsze procedury wdrażaliśmy na początku marca, ale nie jestem w stanie, powiedzieć co do dnia, które działania, kiedy zostały podjęte. To się zmienia z dnia na dzień. Staramy się nadążać za kolejnymi zaleceniami. Dlatego mogę tylko powiedzieć jak sytuacja wygląda dzisiaj. W szpitalu działa też zespół zarządzania antykryzysowego, który monitoruje sytuację. Nam też zależy na bezpieczeństwie pacjentów i personelu – mówi Lenartowicz.
***
Pani Katarzyna: gdyby w szpitalu było tak jak to opisuje prezes to pewnie czułabym się bezpiecznie.
Poznański sanepid nie otrzymał informacji, z której wynikałoby, że ktoś ma zastrzeżenia do funkcjonowania szpitala.
Zalecenia
Procedury, o których mówi prezes Centrum Medycznego HCP pokrywają się z zaleceniami, które 18 marca br. wydało Polskie Towarzystwo Onkologiczne i Polskie Towarzystwo Chirurgii Onkologicznej.
"Zaleca się wszystkim podmiotom medycznym zajmującym się leczeniem onkologicznym wdrożenie procedur bezpieczeństwa mających na celu ochronę przez zarażeniem wirusem SARS-CoV-2 pacjentów oraz personelu medycznego" - napisano w komunikacie.
Ale są też zalecenia ogólne dla samych pacjentów, do których "bezwzględnie powinni się stosować".
I tak w szpitalach obowiązuje całkowity zakaz odwiedzin pacjentów onkologicznych. Osoby hospitalizowane mają bezwzględny zakaz opuszczania szpitali i kontaktów bezpośrednich nawet z najbliższą rodziną.
Co z pacjentami leczonymi w trybie ambulatoryjnym, jak pani Katarzyna?
PTO rekomenduje, by pacjent przed wyjściem z domu na wizytę zmierzył temperaturę. Jeśli termometr wskaże 38 stopni Celsjusza lub więcej, a do tego występują objawy charakterystyczne dla koronawirusa (kaszel, duszności), to nie powinien się pojawiać na oddziale onkologicznym. Warto za to, by skorzystał z infolinii NFZ i skonsultował dalsze kroki.
Pacjent, który stawia się na wizytę, powinien przyjść sam lub w towarzystwie maksymalnie jednej, zdrowej osoby. Z opiekunem mogą oczywiście przyjść osoby, które same sobie nie poradzą.
"Ponadto, niektóre szpitale mogą wprowadzić zmiany w wizytach kontrolnych – zalecamy, aby zadzwonić wcześniej do szpitala i zapytać, czy planowana wizyta jest aktualna. Jeśli wizyta nie została odwołana – prosimy stosować się do ww. procedur bezpieczeństwa. Pacjenci proszeni są o przychodzenie na wyznaczoną godzinę, która jest w karcie pacjenta. Nie ma potrzeby, by pacjenci przychodzili wcześniej i narażali się na ryzyko infekcji" - napisano w komunikacie.
Ministerstwo: onkologii nie będziemy ograniczać
Ministerstwo przeprowadziło reorganizację szpitali na rzecz sieci "szpitali do zadań specjalnych", czyli walki z koronawirusem. Istnieje możliwość ograniczenia planowanych zabiegów w sytuacji znacznego wzrostu zachorowań na COVID-19.
Zmiany wprowadzane przez Ministerstwo Zdrowia ze względu na epidemię, mogą budzić obawy pacjentów onkologicznych. Zwraca na to uwagę Fundacja Onkologiczna Alivia, która codziennie otrzymuje zapytania od swoich podopiecznych. Ostatnio opublikowała obawy niektórych z nich.
Ewa: boję się, co będzie dalej – czy my, pacjenci będziemy na drugim planie? Nie możemy zostać bez opieki! W połowie kwietnia mam podanie leku, badania krwi i tomografię. Ale nie mogę się narażać. Głowa aż wiruje z niepokoju. *
Maria: od czasu diagnozy byłam dzielna i trzymałam się jakoś, ale gdy słyszę, że może dojść do sytuacji wyboru „komu dać respirator”, to boję się, że mogę przegrać, bo jestem onkologiczna… *
Sytuacja epidemiologiczna nie powinna być przesłanką do całkowitego wstrzymania przyjęć pacjentów onkologicznych. Każdy pacjent ma prawo do kontynuowania terapii przeciwnowotworowej. Dotyczy to również pacjentów z podejrzeniem nowotworu – oni również nie powinni pozostać bez opieki. Obecnie najwyższym priorytetem jest zachowanie bezpieczeństwa i prawidłowości leczenia wielospecjalistycznego radykalnego leczenia chorych na nowotwory, nad czym pracują rzesze lekarzy onkologów w całym kraju.
13 marca na stronie resortu opublikowano szereg wytycznych dla lekarzy. Dotyczą one wydawania leków. Uwzględniają też opisy poszczególnych przypadków chorych wraz z rekomendacją, czy i w jakich warunkach powinno dojść do wizyty. Jest tam również informacja, gdzie chory powinien się zgłosić, jeśli placówka, w której się leczył została przekształcona w szpital zakaźny.
Minister zdrowia nie ukrywa, że w jego resorcie rozważane są różne scenariusze dalszego funkcjonowania placówek medycznych, ale też uspokaja, że nie obejmują one onkologii. - Na pewno nie będziemy ograniczać takich obszarów jak onkologia. (....) Pacjentów onkologicznych dotyczyć będą tylko te restrykcje, które ich chronią przed koronawirusem - powiedział w programie "36,6" w TVN.
Pytania
O los ogółu pacjentów, którzy wymagają opieki ze względu na choroby inne niż Covid-19, troszczy się też Helsińska Fundacja Praw Człowieka. 24 marca br. skierowała pismo do Ministra Zdrowia.
"Fundacja obawia się jednak, że podejmowane lub planowane środki, negatywnie wpłyną na ochronę zdrowia osób dotkniętych innymi poważnymi i wymagającymi niezwłocznego leczenia schorzeniami. Tymczasem w naszej ocenie, walka z epidemią nie może odbywać się kosztem ochrony prawa do ochrony życia innych osób chorych" - czytamy.
- Podjęliśmy interwencję w ministerstwie, na podstawie obserwacji tego, co się teraz dzieje w Polsce, ale też i naszych prywatnych doświadczeń, bo przecież każdy ma w rodzinie lub wśród znajomych kogoś z chorobami przewlekłymi. Wszystko koncentruje się teraz na walce z koronawirusem. I absolutnie nie negujemy słuszności tych działań, ale nie można też zapominać o innych pacjentach, którzy też chorują na bardzo poważne choroby i też walczą o życie. Zadaliśmy ministerstwu dość konkretne pytanie i czekamy na odpowiedź - mówi tvn24.pl dr Piotr Kładoczny, szef działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
* relacje pacjentek pochodzą z materiałów Fundacji Onkologicznej Alivia
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Czytelniczka