W ostatnich dniach najwięcej nowych zakażeń potwierdzano w kopalni Zofiówka, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Z podanych w niedzielę przez JSW danych wynika, że łącznie w tej kopalni zakażonych jest 1135 górników, czyli niemal jedna trzecia wszystkich zatrudnionych. O tym, jak zatrzymać falę zachorowań w kopalniach, mówił we "Wstajesz i wiesz" Jerzy Markowski, były wiceminister do spraw górnictwa.
W niedzielę rano Ministerstwo Zdrowia podało informację o 263 nowych potwierdzonych przypadkach zakażeń koronawirusem w Polsce. Spośród nich aż 217 stwierdzono na Śląsku - wszystkie w jastrzębskiej kopalni Zofiówka. Dzień wcześniej resort zdrowia informował, że w tej kopalni potwierdzono w sobotę łącznie 346 nowych zakażeń wśród górników.
W niedzielę rano Jastrzębska Spółka Węglowa podała na Twitterze, że łącznie w tej kopalni jest 1135 zakażonych, a w całej jastrzębskiej spółce 2757. Jak podała Polska Agencja Prasowa, spółka poinformowała, że od soboty liczba zakażonych pracowników nie zmieniła się, a grupa 217 osób, o której w niedzielę rano poinformowało MZ, została już uwzględniona w jej sobotniej statystyce.
Z informacji na stronie JSW wynika, że obecnie załoga Zofiówki liczy 3470 pracowników. Oznacza to, że zakażona koronawirusem jest niemal jedna trzecia z nich.
W kopalniach JSW wprowadzono specjalne procedury bezpieczeństwa.
- Przede wszystkim jest pomiar temperatury ciała wchodzących górników. Kopalnie przeszły na trzyzmianowy system pracy tak, żeby wygospodarować dodatkowy czas na odkażanie najbardziej newralgicznych miejsc. W kopalni została wprowadzona zasada, że do windy, którą górnicy zjeżdżają do stanowisk pracy, nie może wejść więcej niż od 40 do 50 procent wcześniejszego składu – tłumaczy Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy JSW SA.
Nadal największe w JSW ognisko koronawirusa to kopalnia Pniówek w Pawłowicach, gdzie od początku epidemii do niedzieli zakażonych zostało 1587 pracowników – liczba ta nie zmieniła się od czwartku.
Kilkadziesiąt nowych zakażeń w Polskiej Grupie Górniczej
Kilkadziesiąt nowych przypadków koronawirusa - jak podaje PAP - potwierdzono wśród górników należącej do Polskiej Grupy Górniczej kopalni Marcel w Radlinie. Od czwartku trwają tam badania przesiewowe załogi.
Polska Grupa Górnicza to największa spółka węglowa, zatrudniająca ponad 41 tys. pracowników. W ostatnich dniach liczba osób zakażonych koronawirusem w kopalniach PGG była stabilna, natomiast w niedzielę wzrosła do 1575, wobec 1506 raportowanych dobę wcześniej.
Wzrost potwierdzonej liczby zachorowań to przede wszystkim następstwo otrzymania z laboratoriów kolejnej partii wyników badań przesiewowych wykonywanych wśród załogi kopalni Marcel (jedna z czterech części kopalni ROW). Testy potwierdziły obecność wirusa SARS-CoV-2 w kolejnej grupie pracowników. W niedzielę w tym zakładzie chorych było 84 górników, wobec 17 dobę wcześniej.
W PGG najwięcej chorych jest w kopalniach: Jankowice (672), Sośnica (460) i Murcki-Staszic (235). W rudzkiej kopalni Bielszowice, gdzie wcześniej również prowadzono badania przesiewowe, potwierdzono 71 przypadków koronawirusa. W kopalni Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych jest ich 13.
Łącznie od początku epidemii wywołanej przez koronawirusem zakaziło się ponad 4,9 tys. górników z trzech spółek węglowych.
"Od jutra wstrzymałbym wydobycie w pięciu kopalniach"
O sytuacji w śląskich kopalniach mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo. Przyznał, że sytuacja nie jest łatwa, bo nie udało się "wyhamować zakażeń tam, gdzie one się pojawiły", a ludzie mają dość słuchania, że są winni kolejnym zakażeniom.
- Kopalnie niestety funkcjonują na bieżąco i normalnie. Ta skala zachorowań powinna wzbudzić pełną refleksję w organizacji pracy kopalń. Były takie 3-4 kopalnie, gdzie ograniczono produkcję, a więc i przychodzenie ludzi do pracy. To znaczy, że zamiast 4 tys. ludzi dziennie przychodziło 400-500. I wtedy ta skala zakażeń zdecydowanie zmalała. Górnicy przestali roznosić te zakażenia do swoich rodzin. Ogniska w tych kopalniach, w których zastosowano tę metodę, powoli przygasły - powiedział Markowski.
Zdaniem eksperta do spraw górnictwa, takie rozwiązanie należałoby zastosować również teraz. Markowski zapytany o to, czy uważa, że trzeba wstrzymać pracę we wszystkich kopalniach w Polsce w tym samym czasie, wskazał, że nie jest to konieczne. - Można to zrobić miastami, bo kopalnie są skoncentrowane w różnych miejscach na Śląsku. Teraz ta koncentracja zdarzeń jest wokół Jastrzębia i Rybnika. Można cały ten sektor podzielić na dwie lub trzy grupy. Wygasić te ogniska i wtedy wrócić. Tym bardziej, że te kopalnie w znakomitej większości wydobywają węgiel energetyczny, którego mamy potężne zapasy w kraju w tej chwili. Mamy zapasy na 3 miesiące działania polskiej energetyki bez potrzeby wydobywania na bieżąco - mówił.
Pytany, co by zrobił, żeby powstrzymać wzrost zakażeń w kopalniach, gdyby miał teraz podejmować decyzję, Markowski przyznał, że "jutro wstrzymałby wydobycie w pięciu najbardziej zakażonych kopalniach".
- Utrzymałbym zatrudnienia na poziomie 200-300 osób tylko do sprawdzania zagrożeń metanowych, wodnych i temperaturowych, a pozostałych do domu. Po dwóch tygodniach wracamy do tej kopalni i wyłączamy następne pięć. Teraz mamy kilkanaście kopalń, więc za 1,5 miesiąca mielibyśmy temat w górnictwie zamknięty - dodał Markowski.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: jsw.pl