- Tego szumu ognia jak "szedł" po tui to nie zapomnę. Jedna po drugiej paliły się jak pochodnie - opowiada nam Agnieszka Strzykała z Konina. To właśnie tam, w nocy na cmentarzu pojawił się ogień. Pani Agnieszka i jej mąż byli jednymi z osób, które w ten wyjątkowy dzień, wieczorem odwiedziły nekropolię.
- Znam ten cmentarz od dziecka, bo tu mam najbliższych. Wcześniej byliśmy w dzień. Cmentarz na ulicy Kolskiej jest usytuowany na górce i co roku jeździmy tam wieczorem. Akurat tym razem pogoda była idealna, więc stwierdziłam że zrobię zdjęcia - wspomina kobieta.
Miały powstać nostalgiczne zdjęcia cmentarza 1 listopada, ale przypadkowo mieszkanka Konina stała się świadkiem pożaru.
- Byliśmy jakieś 40 metrów od tego pożaru. Żadnego potężnego wybuchu nie było słychać. Tylko w jednej sekundzie szum i ogień na ponad 10 metrów - opowiada Strzykała.
Jej mąż od razu poinformował służby. Ledwie się rozłączył, a już słyszał, że kolejna osoba zgłasza to samo zdarzenie.
"Było słychać, jak pękają znicze"
Strażacy otrzymali zgłoszenie dokładnie o godzinie 22.27. - Po przybyciu na miejsce zdarzenia zastępy zastały cztery tuje całkowicie objęte pożarem. Miały one wysokość około pięciu metrów. Nasze działania polegały na podaniu jednego prądu wody na palące się tuje, co pozwoliło skutecznie zlikwidować zagrożenie i ugasić pożar - przekazał starszy kapitan Sebastian Andrzejewski, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Koninie.
Sytuację udało się opanować. - Jak już panowie ze straży zaczęli gasić tuje, to było słychać, jak pękają znicze - dodała kobieta.
Wiadomo, że w wyniku pożaru nikt nie ucierpiał. Ogień nadpalił jedną z płyt nagrobnych.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Agnieszka Strzykała