Poznańska policja zatrzymała kolejną osobę podejrzaną o kradzież pojemników z radioaktywnym kobaltem. Złodzieje, którzy zniszczyli ołowiane kapsuły, będą musieli przejść badania, które wykażą czy dawka przyjętego przez nich promieniowania nie stanowi niebezpieczeństwa dla ich zdrowia. Według policji, z magazynu zniknęło mniej pojemników niż początkowo podawano. Trwają poszukiwania drugiego miejsca gdzie porzucono kobalt.
Drugą osobę podejrzana o kradzież zatrzymano w środę późnym wieczorem. Mężczyźni mieli ukraść pojemniki dla ołowianych urn. Te ważyły w sumie kilka ton i z dużym zyskiem sprzedano je w "zaprzyjaźnionym" skupie złomu.
Teren na którym w środę znaleziono materiał radioaktywny został już oczyszczony. Policjanci sprawdzają kolejne miejsca, gdzie może być ukryty kobalt. Jak podaje policja, sprawa jest rozwojowa.
Znaleziono sześć elementów
Jak poinformował w czwartek na konferencji prasowej szef wielkopolskiej policji insp. Rafał Batkowski, do tej pory znaleziono sześć elementów z radioaktywnym izotopem kobaltu. W środę zatrzymanych zostało dwóch mężczyzn, usłyszeli oni zarzuty kradzieży. Obaj byli wcześniej notowani.
Zatrzymani trafią do szpitala, gdzie przejdą badania, które wykażą czy dawka przyjętego przez nich promieniowania nie stanowi niebezpieczeństwa dla ich zdrowia.
Jak podaje policja, badania przeprowadzone licznikiem Geigera na miejscu, w którym odnaleziono kobalt pozbawiony ołowianej izolacji, nie wykazują wartości, które mogły by stanowić niebezpieczeństwo dla osób znajdujących się w pobliżu. Zarówno policja jak i pracownicy Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych w Świerku, którzy odbierali radioaktywne odpady, nie podają jednak dokładnych wartości odczytanej przez aparaturę.
Podczas briefingu prasowego, jeden z dziennikarzy zapytał rzecznika wielkopolskiej policji czy mężczyźni przesłuchiwani są w skafandrach. - Nie ma takiej potrzeby - odpowiedział Andrzej Borowiak, dodając, że w miejscu gdzie odnaleziono kobalt można spokojnie chodzić na spacery z psem. - To były odpady kobaltu wyprodukowane w latach 70. Poziom radiacji tych izotopów nie jest zbyt wielki. Tylko bezpośredni kontakt przed dłuższy czas może wywołać skutki zdrowotne. Ktoś musiałby mieć ten kobalt w kieszeni albo przebywać dłużej z nim w jednym pokoju - wyjaśniał. Uspokoił też, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców pobliskich domów.
W środę podobne informacje podawała rzeczniczka Polskiej Agencji Atomistyki. – Przemysłowo był on już wtedy nieużyteczny. Nie ma zagrożenia dla osób znajdujących się w pobliżu – podkreślała Monika Kaczyńska.
Czas połowicznego rozpadu radioaktywnego izotopu kobaltu to niewiele ponad 5 lat.
Policja: pojemników było mniej
Co istotne, policja informuje o dużych rozbieżnościach między początkowo podawaną liczbą skradzionych pojemników a rzeczywistą ilością skradzionych kapsuł. - Sprawcy mówią o znacznie mniejszej ilości skradzionych pojemników i wskazują miejsca gdzie kobalt się znajduje - informował na konferencji Rafał Batkowski, komendant wielkopolskiej policji. Ile zatem pojemników mogło paść łupem złodziei? Tego komendant nie chciał dokładnie określić. - Mówimy o mniej niż kilkunastu pojemnikach – powiedział tylko.
Błąd prawdopodobnie wynika ze źle prowadzonej dokumentacji przez firmę składującą odpady.
Zatrzymana dwójka złodziei usłyszała już zarzuty kradzieży, jednak niewykluczone, że prokuratura postawi im także kolejny zarzut - sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Za to przestępstwo grozi im nawet 8 lat więzienia. Co istotne, mężczyźni nie usłyszeli zarzutów włamania. To wskazuje, że prawdopodobnie zostali oni wpuszczeni na teren firmy składującej odpady. - Z naszych informacji wynika, że podejrzani byli w magazynie nieraz. Możliwe, że nie napotkali żadnej przeszkody, by tam wejść - tłumaczył Borowiak.
W sprawie kradzieży z magazynu przy ul. Bułgarskiej, już wcześniej w ręce policji trafił pracownik firmy, który miał ułatwiać wejście złodziejom na teren zakładu. Policja zatrzymała w marcu także trzech innych mężczyzn, którzy mieli 10 lutego włamać się do budynku, gdzie był przechowywany kobalt i ukraść około tony ołowianych sztab służących do budowy osłon przeciw promieniowaniu radioaktywnemu.
Skradzione w marcu
O kradzieży pojemników z radioaktywnym kobaltem o wadze około 45 i 70 kg, policję poinformowano 6 marca. Pojemniki znajdowały się w magazynie należącym do firmy POLON-BETA Sp. z o.o. ulokowanym w pobliżu ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Izotop kobaltu znajdował się w zamkniętych pojemnikach typu Ps-5b oraz PRJ-100.
Sprawą kradzieży kobaltu zajmuje się prokuratura. Śledczy prowadzą też postępowanie dotyczące samego składowania i zabezpieczenia materiałów promieniotwórczych.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24