Tragiczny finał wyjazdu karetki pod Zieloną Górę, samochód uderzył w drzewo. Kierowca z połamanymi nogami trafił do szpitala, lekarz nie odniósł większych obrażeń. Trzeci pasażer, ratownik medyczny, nie przeżył wypadku. - Wielka strata, świetny człowiek, miał 37 lat - wspomina go rzecznik straży pożarnej.
Karetką jeździł kilka razy dziennie, codziennie. Kurs ze środowego poranka był jego ostatnim. Ratownik medyczny, będący jednocześnie strażakiem komendy miejskiej PSP w Zielonej Górze, zginął w wypadku w okolicy miejscowości Kije.
Reanimowali go, bez skutku
Około godziny 7 rano, na drodze wojewódzkiej 277 karetka pogotowia ratunkowego uderzyła w przydrożne drzewo.
- Jak ustalili policjanci, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn karetka zjechała na lewy pas i następnie na pobocze. Niestety, na miejscu śmierć poniósł jeden z ratowników, który był pasażerem tego pojazdu. Drugi z ratowników, kierowca, został przetransportowany helikopterem do szpitala w Zielonej Górze - mówi Mateusz Sławek z policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Ratownika reanimowano, ale nie udało się go uratować. Lekarz stwierdził zgon na miejscu.
Karetką podróżował też lekarz, nie doznał większych obrażeń. Załoga wracała z Sulechowa, dokąd odwieżli pacjenta.
Okoliczności wypadku bada policja pod nadzorem prokuratury.
"Ambitny", "znany w kraju", "psiarz"
Tragicznie zmarły ratownik był też strażakiem. Pracował w Komendzie Miejskiej PSP w Zielonej Górze i w ochotniczej straży pożarnej w Jarogniewicach.
- Miał 37 lat, był świetnym strażakiem, członkiem grupy ratowników wysokościowych i grupy chemicznej. Znany w całym kraju jako przewodnik psów tropiących. Zawsze uśmiechnięty i gotowy do pomocy, pomagał ludziom nawet w swoim czasie wolnym. To wielka strata i smutek dla całej lubuskiej straży pożarnej - mówi, nie kryjąc żalu, Ryszard Gura, rzecznik strażaków w Zielonej Górze.
Strażaka wspomina również jego kolega z OSP Jarogniewice Grzegorz Buda. Podkreśla, że był wyjątkowo ambitny i doświadczony, profesjonalny w tym, co robił.
- Działał w grupie poszukiwawczo-ratowniczej, zajmował się aktywnie przygotowaniem psów ratowniczych do egzaminów i poszukiwań osób zaginionych w terenie. Był psiarzem, miał jedynego psa w województwie lubuskim, który mógł poszukiwać osoby w terenie. Przygotowywał właśnie kolejnego czworonoga dla koleżanki strażaczki. Miał coś w sobie, po prostu wiedział, jak tę wiedzę psom sprzedać i jak je ułożyć - opowiada Buda.
Strażacy i ratownicy spotkają się w środę po południu, żeby przygotować pożegnanie dla kolegi.
O tragicznym wypadku wspomina też prezydent Zielonej Góry:
Autor: ww/gp / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24