Karaczany z ich wysypiska nękają lubuską wieś. Śmieci wywożą do jeziora

Nadmiarem śmieci zasypują pobliskie jezioro.
Nadmiarem śmieci zasypują pobliskie jezioro.
Źródło: TVN 24, Kontakt 24

Mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej (woj. lubuskie) trapionej przez plagę karaczanów nagrali pracowników wysypiska, którzy zamiast przyspieszyć przetwarzanie śmieci, w których lęgły się insekty, wywożą je na tereny pobliskiej żwirowni. Na filmach widać, jak odpadami zasypują staw. Inspektor ochrony środowiska zgłosił już skandal do prokuratury.

O sprawie poinformowali sami mieszkańcy miejscowości. Nagrali moment, w którym z problemowego wysypiska wyjeżdżają napełnione ciężarówki i kierują się w stronę oddalonych o 40 km jeziorek w Osowej Sieni, a następnie nielegalnie zrzucają towar.

Teren już po kontroli

Śmieciowym problemem niezwłocznie zajęli się pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Przeprowadzili już dwie kontrole. Z informacji, jakie udało im się zgromadzić wynikało jasno: nieprzetworzone odpady z Dąbrówki Wielkopolskiej trafiają do byłej żwirowni, gdzie pracownicy wysypiska masowo zasypują nimi staw.

- Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska podkreślał, że odpadów nie należy nigdzie przewozić, ale przyspieszyć ich przetwarzanie oraz ograniczyć ich przyjmowanie i magazynowanie – informuje Grzegorz Potęga, rzecznik inspektoratu.

Sprawa trafiła do prokuratury

W poniedziałek na miejscu pojawiła się też policja i straż miejska. Właściciel firmy, która jest zarządcą terenu ze stawami, został już przesłuchany przez funkcjonariuszy. Skandaliczna sprawa swój finał może mieć w sądzie, bo inspektor zawiadomił Prokuraturę Rejonową we Wschowie o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego zagrożenia życia lub zdrowia przez nieprzepisowe składowanie odpadów.

Karaczany jeszcze się trzymają

Problem karaczanów, jakie wydobywały się z wysypiska przycichł po opryskach okolicznych pól. Nie oznacza to jednak, że robaki dały za wygraną. - Kiedyś były pielgrzymki, teraz na zewnątrz są pojedyncze sztuki. Dzisiaj miałem wyłożony przed domem nowy lep, złapało się osiem - opowiada mieszkaniec Dąbrówki.

Zafundował opryski

Kiedy okazało się, że wysypisko jest źródłem wylęgarni karaczanów, które tysiącami nawiedzają pobliskie domostwa, właściciel wysypiska starał się naprawić dobre imię swojej firmy i obiecał pokryć wszystkie koszty oprysków koniecznych do zwalczenia uciążliwych gości. W poniedziałek do domów w okolicy składowiska przybyły grupy ze specjalnymi, dezynsekcyjnymi substancjami.

Dopiero później wyszło na jaw, co jego firma robi ze śmieciami.

Autor: ww / Źródło: TVN 24

Czytaj także: