Wyciągnęli psa z nagrzanego bagażnika, parzyli się o jego ciało. Jest wyrok

Służby i pracownicy schroniska oraz lekarz weterynarii próbowali ratować psa
Anna Małecka ze Stowarzyszenia Help Animals o wyroku dla Patryk B. 
Źródło: TVN24
Patryk B. zostawił psa w aucie w upalny dzień. Mimo że na miejscu pojawiły się służby, nie udało się uratować zwierzęcia. Fundacje prozwierzęce nie mają wątpliwości, że doberman zmarł w męczarniach. Sąd Rejonowy w Kaliszu skazał mężczyznę na rok bezwzględnego więzienia. - Ma to być przestroga - powiedziała sędzia w uzasadnieniu.

Przed Sądem Rejonowym w Kaliszu odbyła się pierwsza i ostatnia rozprawa w sprawie dobermana, który zginął w bagażniku auta. Oskarżony Patryk B. nie był właścicielem psa. Jak zeznał, miał się nim zaopiekować. Tamtego dnia, w lipcu 2024 roku w Kaliszu było gorąco. Słupki na termometrach wskazywały 34 stopnie. Mężczyzna zostawił psa w aucie bez wody i zamkniętymi oknami. Według ustaleń śledczych, doberman przebywał w samochodzie co najmniej godzinę. W tym czasie B. poszedł kupić perfumy i napić się piwa.

Według prokuratury mężczyzna naraził psa na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, a jego działanie faktycznie doprowadziło do śmierci zwierzęcia.

Oskarżonego nie było dziś na sali, dlatego sędzia przytoczyła odpowiedzi, jakich udzielił podczas przesłuchania. Wiadomo, że Patryk B. przyznał się do zarzucanego mu czynu i powiedział, że "bardzo żałuje tego, co się stało".

Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi wnioskowali o rok więzienia.

"Zastanówcie się, czy chcecie, żeby was takie rzeczy spotykały"

Sędzia Agnieszka Wachłaczenko uznała, że Patryk B. jest winny zarzucanych mu czynów i skazała go na rok pozbawienia wolności. Zdecydowała również o pięcioletnim zakazie posiadania zwierząt.

- Oskarżony przyznał się, nie kwestionował swojego zawinienia. Nie kwestionował tego, że to on pozostawił tego psa w zamkniętym samochodzie bez dostępu do świeżego powietrza i do wody. (…) Miejmy nadzieję, że wyrok dość surowy uświadomi mu, że takich rzeczy się nie robi. Zwierzę było całkowicie zależne od niego. Już pomijając, czy wziął pieniądze za opiekę, czy nie wziął tych pieniędzy - mówiła w uzasadnieniu sędzia.

- W celach edukacyjnych sąd przychylił się do wniosku oskarżycieli posiłkowych, iż wyrok ten należy podać do publicznej wiadomości. Ma to być przestrogą, ma to mieć funkcję zapobiegawczą dla innych osób. Zastanówcie się, czy faktycznie chcecie, żeby takie rzeczy was spotykały, czy jest to warte? Czy lepiej poświęcić pięć minut, odprowadzić psa do domu, czy figurować potem przez miesiąc na poczytnej stronie internetowej - powiedziała.

Sędzia Wachłaczenko dodała również, że oskarżony być może nie chciał narażać zwierzęcia na okrucieństwo, ale zachował się bezmyślnie i "w odczuciu nas wszystkich jego działanie było szczególnie okrutne".

Oskarżony ma również zapłacić po 3 tysiące złotych nawiązki dla Fundacji Czarny Pies i Biały Kot oraz dla Stowarzyszenia Help Animals.

"Wyrok uważam za sprawiedliwy"

- Wyrok uważam za sprawiedliwy, biorąc pod uwagę wagę tego przestępstwa. I tak jak w uzasadnieniu podniosła sędzia, sposób w jaki to zwierzę umierało w ogromnych cierpieniach. Coraz częściej wymierzane są wyroki bezwzględnego więzienia przy znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwem, a z takim mieliśmy tu do czynienia - powiedziała po ogłoszeniu wyroku Anna Małecka ze Stowarzyszenia Help Animals.

Wyrok nie jest prawomocny. Strony mają siedem dni na wystąpienie o uzasadnienie.

Służby i pracownicy schroniska oraz lekarz weterynarii próbowali ratować psa
Służby i pracownicy schroniska oraz lekarz weterynarii próbowali ratować psa
Źródło: KM PSP Kalisz

"Kara jest za niska, prokurator domaga się kary więzienia"

Po raz pierwszy sąd pochylił się nad tą sprawą w kwietniu. Wówczas Sąd Rejonowy w Kaliszu wydał wyrok w trybie nakazowym, bez rozprawy. Uznał mężczyznę za winnego i wymierzył mu karę 4 tys. zł grzywny. Orzekł też zakaz posiadania zwierząt przez rok i tysiąc złotych na rzecz fundacji zajmującej się ochroną zwierząt.

Na takie rozstrzygnięcie sprawy nie zgodziła się prokuratura i zaskarżyła to postanowienie.

- Prokurator uznał, że przedmiotowa kara wydaje się niewystarczająca w zakresie kształtowania świadomości prawnej, prewencji indywidualnej i generalnej. Celem kary musi być zapobieganie popełnianiu przestępstw i wychowanie sprawcy, a społeczeństwo musi wiedzieć, co grozi za takie zachowanie - uzasadniał prokurator Maciej Meler. - Kara jest za niska, prokurator domaga się kary więzienia - dodał.

Złożenie zażalenia poskutkowało tym, że sprawa ruszyła w normalnym trybie.

Pies znajdował się w rozgrzanym aucie
Pies znajdował się w rozgrzanym aucie
Źródło: Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu

"Podczas ratowania parzyli się o jego ciało"

Do zdarzenia doszło 6 lipca 2024 roku. Kaliska policja została zawiadomiona o tym, że w zamkniętym samochodzie na osiedlu mieszkaniowym przy ul. Podmiejskiej na parkingu znajduje się pies doberman, który potrzebuje pomocy. Służby natychmiast udały się we wskazane miejsce.

Poza policją do akcji ratunkowej włączyli się strażacy, lekarz weterynarii i pracownicy schroniska dla bezdomnych zwierząt. Strażacy wybili w samochodzie szybę i wyciągnęli zwierzę na zewnątrz.

Pracownicy schroniska starali się schłodzić jego ciało mokrymi ręcznikami. - Podczas ratowania parzyli się o jego ciało. Zdaniem lekarza weterynarii pies się ugotował, jego ciało miało 60 stopni Celsjusza - mówił kierownik kaliskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt Jacek Kołata.

Czytaj także: