W galerii handlowej przy dworcu PKP w Poznaniu miał kupić plecak i kurtkę. Zrobił też zakupy spożywcze. "Gazeta Wyborcza" dotarła do szczegółów akcji pościgowej za Kajetanem P. Odtworzono dokładnie jego drogę z Warszawy do Berlina.
Poznański magazyn "Gazety Wyborczej" opublikował dziś niepokazywane dotąd zdjęcia Kajetana P., którego kamery monitoringu zarejestrowały w Poznaniu, m.in. w galerii handlowej.
Poznań miał był pierwszym przystankiem podejrzanego o brutalne zabójstwo po tym, jak wyjechał z Warszawy.
Jak czytamy w "GW", Kajetan P. około godz. 16 wsiadł na Dworcu Centralnym do pociągu jadącego do Zielonej Góry. Wysiadł w Poznaniu.
- Co prawda na peronie, na którym wysiadł, zainstalowana kamera okazała się być atrapą, ale następnie udał się do galerii handlowej przy dworcu. Tam policjanci, przeglądając przez półtora dnia monitoring, mogli odtworzyć dokładnie, co robił przez dwie godziny Kajetan P. - mówił na antenie TVN24 Piotr Żytnicki.
Kłócił się w sklepie
Kamera monitoringu nagrała, jak wchodzi do galerii handlowej przy dworcu PKP. Dotrzeć do niej miał naokoło - przez most Dworcowy i ul. Matyi.
Według Piotra Żytnickiego, w Poznań City Center Kajetan P. zrobił zakupy: okulary w białych oprawkach, następnie plecak i oliwkową, damską kurtkę z futerkiem przy kapturze. Tu w sklepie miał wykłócać się o grosz.
- Dlatego sprzedawca zapamiętał Kajetana P. - zauważa Żytnicki.
Kurtka, którą kupił Kajetan P. w Poznaniu okazała się bardzo pomocna. Była na tyle charakterystyczna, że przy przeglądaniu kolejnych nagrań monitoringu, policjanci nie musieli się skupiać na wyszukiwaniu twarzy poszukiwanego a właśnie kurtki z pomarańczową podszewką.
- Policjanci, którzy odnaleźli Kajetana P., mówili mi, że bardzo się cieszą, że informacja o tej kurtce nie wyciekła do mediów. Podejrzewali, że Kajetan P. może śledzić doniesienia polskich mediów i gdyby ktoś doniósł, że ją kupił, mógłby ponownie zmienić ubiór, co utrudniłoby im to poszukiwania - wyjaśnia Żytnicki.
Kupił jedzenie i bilet do Rzepina
Po zakupie kurtki i plecaka, Kajetan P. kupił jeszcze artykuły spożywcze.
Jak wynika z relacji dziennikarza gazety, ścigającym go policjantom udało się dotrzeć nawet do paragonu, z którego dowiedzieli się, że podejrzany zaopatrzył się m.in. w mleko, banany, krem czekoladowy, kiełbasę z piersi kurczaka, bułki.
Potem w dworcowej kasie miał kupić bilet na pociąg jadący w kierunku Berlina. Cofnął się jeszcze, by kupić czerwony t-shirt - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
By zaoszczędzić pieniądze, nabył bilet jedynie do Rzepina - ostatniej polskiej stacji.
- Odcinek z Rzepina do Frankurtu przejechał na gapę. Dopiero w Niemczech poszedł do konduktora i kupił bilet z Frankfurtu do Berlina. Gdyby kupił od razu bilety na połączenie międzynarodowe, zapłaciłby więcej niż za dwa krajowe. Policjanci mając takie informacje, zakładali, że będzie prowadził bardzo oszczędny tryb życia - mówi Żytnicki.
Z tego powodu, brano też pod uwagę, że Kajetan P. może spać na ulicy, co - jak wynika z informacji "Gazety Wyborczej" - zdarzało mu się wcześniej. Gdy wyjeżdżał z rodzicami na wakacje - zamiast nocować z nimi w hotelu, spał na plaży, nocował także kiedyś pod gołym niebem w Wielkopolskim Parku Narodowym, twierdzi dziennikarz gazety.
Ślady się urywały
W Berlinie około godz. 23:20 Kajetana P. zarejestrował monitoring na dworcu. Kręcił się tam około godziny, potem opuszcza dworzec. Tam też ślad się urwał - poszukiwany zniknął w tłumie. Namierzono go dopiero 11 lutego we Włoszech po "śladach telekomunikacyjnych". Tam nocował w Viterbo pod Rzymem. Tu znów trop się urywa.
16 lutego ustalono, że mężczyzna przebywa na Malcie. Stąd próbował dotrzeć do Tunezji. Dzień później zatrzymano go wysiadającego z autobusu. "Był niezwykle spokojny. Pytaliśmy, czy kogoś powiadomić o jego zatrzymaniu. Nie chciał" - czytamy w GW.
Dziś Kajetan P. przewożony jest do Polski. Do Warszawy zostanie przetransportowany wojskową CASĄ. Czytaj więcej
Autor: FC/i / Źródło: Gazeta Wyborcza - Poznań
Źródło zdjęcia głównego: poznan.wyborcza.pl