Prokuratura ma już wstępne wyniki sekcji zwłok trzylatki z okolic Grodziska Wielkopolskiego. Wiadomo, że konieczne będą "dodatkowe, poszerzone badania". Prawdopodobnie dziewczynka, jej siostra i matka zatruły się oparami środka na gryzonie, który rozłożyli w pastylkach wokół domu. Okoliczności tragedii bada policja i prokuratura.
Śledczy wyjaśniają okoliczności śmierci trzyletniej dziewczynki z okolic Grodziska Wielkopolskiego. Dziecko z objawami zatrucia zostało przewiezione do szpitala w Nowym Tomyślu. Mimo reanimacji nie udało się go uratować. Do placówki trafiła również mama dziewczynki i jej siostra.
W czwartek przeprowadzono sekcję zwłok, która miała wskazać bezpośrednią przyczynę śmierci dziecka. - Biegli nie określili przyczyny zgonu. Do jej określenia potrzebują dodatkowych i poszerzonych badań - mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Zatruli się oparami?
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kilka godzin przed tym, jak dziecko źle się poczuło, na terenie domostwa użyto środka chemicznego na myszy. - Preparat w formie pastylek był użyty na zewnątrz budynku. Podejrzewamy, że silne opary tego preparatu mogły być przyczyną zatrucia. Wspólnie z prokuraturą będziemy to badać - przekazał młodszy inspektor Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Strażacy, którzy pracowali na miejscu, potwierdzili, że pastylki rozmieszczono na zewnątrz domu, w różnych szczelinach. - Działa ona w taki sposób, że po kontakcie z powietrzem, tabletka się rozpuszcza i emituje gaz. I to właśnie ten gaz najprawdopodobniej dostał się do domu. Jako substancja cięższa od powietrza kumulował się w najniższych częściach i dlatego to najmniejsze dziecko było najbardziej narażone - relacjonuje Łukasz Wójcik, reporter TVN24.
Konieczne było usunięcie warstwy styropianu z domu, w którym mieszka rodzina trzylatki. - Chcieliśmy sprawdzić, czy zagrożenie zostało wyeliminowane, ale wskazania były takie, że gazu jest dość sporo. Wietrzymy i wykonujemy prace rozbiórkowe, bo między elewacją a ścianą wciąż dużo tego gazu się zatrzymuje - mówił w środę po południu bryg. Marcin Nowak, rzecznik Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Grodzisku Wielkopolskim.
Nieoficjalnie prokuratorzy mówią, że środek, który zastosowała rodzina umieszcza się w ziemi. Reporter TVN24 zapytał specjalistę o to jak bezpiecznie stosować preparaty do deratyzacji. - To się wykonuje w specjalnych skafandrach i maskach gazowych. Trzeba mieć mierniki gazowe, które gwarantują możliwość wejścia do miejsca, które było poddane procesowi gazowania. Samemu się tego nie robi. Nawet ustawodawca określa, że taka deratyzacja powinna być wykonywana w dwie osoby - mówi Mateusz Krzyżowski, właściciel firmy DDD Service.
Dlaczego nie wysłano karetki?
W środę wyszły na jaw też inne tragiczne okoliczności tego zdarzenia. Wiadomo, że matka zaniepokojona stanem zdrowia najmłodszego dziecka próbowała wezwać pogotowie. Dyspozytor jednak - jak poinformował "Głos Wielkopolski" - miał odmówić wysłania karetki. Potwierdził to w rozmowie z Łukaszem Wójcikiem, reporterem TVN24, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiej.
- Na miejsce zdarzenia karetka z zespołem ratownictwa medycznego, niestety, nie została zadysponowana - przyznaje Mateusz Mucha.
Jeszcze w środę wojewoda wielkopolska powołała zespół, który ma na celu zbadanie i wyjaśnienie tej sprawy i odpowiedzenie na pytanie, dlaczego zostały podjęte takie, a nie inne decyzje.
- W skład tego zespołu wchodzi między innymi dyrektor Wydziału Zdrowia, dyrektor Wydziału Powiadomienia Ratunkowego i kierownik Wydziału Prawnego Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, czyli wszystkie te osoby, które w sposób merytoryczny i odpowiedzialny odpowiedzą na pytania, dlaczego wydarzyła się taka tragedia i takie decyzje zostały podjęte - mówił Mucha.
Rzecznik wojewody wielkopolskiej przekazał, że analiza sytuacji może potrwać kilka dni. - Wszystko jest nagrywane, procedury są jasne i oczywiste - podkreślał Mucha.
Jak dowiedział się reporter TVN24 Łukasz Wójcik sprawą zainteresowało się już Ministerstwo Zdrowia i zwróciło się do wojewody o przekazanie zgromadzonej dokumentacji dotyczącej tej sprawy. Własne postępowanie wszczął też Rzecznik Praw Pacjenta.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24