Katarzyna Richert od dziecka cierpi na aniridię, czyli brak tęczówki. Któregoś dnia może się obudzić i po prostu nic nie zobaczyć. Los nie jest dla niej łaskawy. Jej 15-letnia córka odziedziczyła tę rzadką chorobę. Szansą na uratowanie ich wzroku jest kosztowna operacja. W piątek trzynastego anonimowy darczyńca wpłacił na ich leczenie brakujące 13 tys. zł.
Kiedy rozmawiałyśmy trzy miesiące temu, mówiła jak bardzo boi się dnia, w którym straci wzrok na zawsze. Nie zobaczy swojej córki, nie dostrzeże nawet konturów tego, co ją otacza.
Jej wzrok może uratować tylko seria operacji, których koszt to 30 tys. zł.
- Gdybym wtedy powiedziała, że w piątek trzynastego uda się uzbierać całą kwotę potrzebną na operacje, uwierzyłaby pani?
- Chyba nie - odpowiada pani Kasia.
A tak właśnie się stało.
Tak widzieć nie chciałby nikt
Aniridia to rzadka i podstępna choroba, która prowadzi do ślepoty. Jak? To bardzo "towarzyskie" schorzenie. Można powiedzieć, że przyciąga inne choroby.
Astygmatyzm, zaćma, oczopląs, krótkowzroczność. Pani Kasia walczy z każdą z nich.
Jak to (nie)działa?
Aniridia: nie masz tęczówki, a więc i źrenicy. Twoje oko jest wyjątkowo czułe. Masz światłowstręt. Każde wyjście z domu to problem.
Zaćma: stopniowo tracisz ostrość widzenia. W końcu widzisz jak przez mgłę.
Oczopląs: niekontrolowane mruganie oczami. Efekt jest porównywalny z podróżą autobusem, w którym szyby są oklejone reklamami. Trudno dostrzec, co jest za oknem. Wytężasz wzrok, coraz szybciej mrugasz. Chorzy mają tak non stop.
Krótkowzroczność: żeby coś zobaczyć musisz to mieć blisko oczu.
Astygmatyzm: niektóre elementy widzisz nieostro. Możesz mieć kłopot z określeniem odległości.
To teraz wyobraź sobie, że masz wszystkie te objawy i to przez cały czas.
Tak widzieć nie chciałby nikt.
Anonimowy darczyńca
Pani Kasia samotnie wychowuje 15-letnią córkę. Niestety Zuzia odziedziczyła po niej aniridię. 15-latka podobnie jak i jej mama ma już oczopląs i cierpi na krótkowzroczność. Jeśli nic z tym nie zrobi, może być gorzej.
Pani Kasia sama utrzymuje rodzinę i jak wiele osób spłaca kredyt za mieszkanie. Z zawodu i z powołania jest fizjoterapeutką. Pracuje w jednej z gorzowskich przychodni. Nie stać jej na pokrycie kosztów serii operacji.
Dlatego w kwietniu na jednym z portali ruszyła zbiórka pieniędzy na leczenie. Tuż po tym jak pani Kasia opowiedziała nam swoją historię, na jej konto wpłynęło sporo datków. Ale to wciąż było za mało.
W piątek trzynastego lipca anonimowy darczyńca wpłacił brakujące 13 tys. zł.
- Dzięki lokalnym i ogólnopolskim mediom zrobiło się o nas głośno. Dzięki temu był też tak duży odzew na naszą prośbę o pomoc. Jesteśmy bardzo wdzięczne wszystkim, którzy wsparli nasze leczenie - cieszy się fizjoterapeutka z Gorzowa Wielkopolskiego.
To bardziej skomplikowane
Leczenie już trwa. Pani Kasia nie czekała na koniec zbiórki. W czerwcu z części zebranych środków przeszła jedną z kilku operacji. Tej podjął się dr Adam Cywiński z Śląskiego Ośrodka Leczenia Chorób Oczu w Żorach.
- Mam już wstawioną sztuczną membranę zamiast tęczówki. Teraz czekamy aż oko się zagoi. Wtedy lekarz zdecyduje czy najpierw będzie operował drugie oko, czy zajmie się moim oczopląsem - opowiada pani Kasia.
A co z Zuzią? Wydawało się, że jej stan jest znacznie lepszy niż mamy. Doktor Cywiński miał nadzieję, że w tym przypadku uda się przeprowadzić mniej skomplikowaną operację. Zachowaną część tęczówki chciał po prostu zszyć. Dzięki temu udałoby się zmniejszyć u pacjentki światłowstręt. Niestety, nic z tego.
- Nie dało się przeprowadzić tej operacji. Na razie wstrzymuję się z tym zabiegiem. Zuzia jest bardzo młodą osobą. Będę obserwować jak po operacji zachowuje się oko jej mamy. Potem będziemy podejmować ewentualnie kolejne decyzje - mówi dr Cywiński.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: siepomaga.pl