Nie 25, a 15 lat ma spędzić za kratkami 22-letni Dawid F., oskarżony o zabójstwo swojego kolegi. Razem pili alkohol, a potem się pokłócili, doszło do pobicia, co skończyło się tragicznie. Sąd apelacyjny uznał, że nie było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, a zabójstwo z zamiarem ewentualnym. - Wszelkie pojawiające się w sprawie wątpliwości, które nie zostaną zebranymi dowodami wyjaśnione, interpretować należy na korzyść oskarżonego - podkreślała sędzia.
Wyrok zapadł w poniedziałek w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu. Sąd zmienił kwalifikację prawną czynu z zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem na zabójstwo z zamiarem ewentualnym i skazał 22-letniego Dawida F. na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny.
Sąd wydając wyrok uznał Dawida F. za winnego tego, że "działając w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia małoletniego Mateusza, wielokrotnie kopał i uderzał pokrzywdzonego po całym ciele, w tym ze znaczną siłą uderzał rękoma po głowie i twarzy, czym spowodował u niego obrażenia czaszkowo-mózgowe, w następstwie których pokrzywdzony zmarł, pomimo udzielenia mu pomocy medycznej". Dawid F. został też oskarżony o posiadanie narkotyków.
Zabrakło dowodów na kopanie po głowie
Sędzia Agata Adamczewska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że w sprawie nie było m.in. jednoznacznych dowodów na to, że Dawid F. zadawał pokrzywdzonemu kopnięcia w głowę. - Wszelkie pojawiające się w sprawie wątpliwości, które nie zostaną zebranymi dowodami wyjaśnione, interpretować należy na korzyść oskarżonego - podkreśliła, dodając, że na dowodowych nagraniach nie widać faktu zadawania pokrzywdzonemu kopnięć w głowę przez oskarżonego.
- Obrażenia ciała pokrzywdzonego powstały - zgodnie z opinią biegłych - "na skutek uderzeń ręką lub nogą". Tak wskazali biegli w swoich opiniach, nie byli w stanie jednoznacznie podać, czy obrażenia stwierdzone u pokrzywdzonego zostały zadane na skutek kopnięć (…), nie można wykluczyć sytuacji, by śmiertelne ostatecznie ciosy zostały zadane wyłącznie ręką – powiedziała sędzia.
Dodała, że takich ustaleń nie są w stanie potwierdzić m.in. zeznania policjantów, którzy po przybyciu na miejsce zdarzenia wskazywali, że Dawid F. powiedział im, że zadawał ciosy także kopnięciami. - Wszyscy, którzy znaleźli się na miejscu zdarzenia, a więc zarówno dziadek oskarżonego, jak i policjanci, wskazują całkowicie jednoznacznie, kategorycznie i konsekwentnie, że z oskarżonym nie było kontaktu logicznego. Podsypiał, sprawiał wrażenie osoby, która nie zdaje sobie sprawy z tego, co się przed chwilą wydarzyło. Odzywał się wyłącznie na zadawane pytania, momentami był nielogiczny. Funkcjonariusze podkreślają: bardzo utrudniony był kontakt słowny z oskarżonym. Tym samym nie można przyjąć, że dowodem na zadawanie pokrzywdzonemu kopnięć przez oskarżonego miałyby być tylko te twierdzenia, które oskarżony miał złożyć w obecności policjantów tuż po czy w czasie zatrzymania. Wszystkie te okoliczności wskazują, że nie można wykluczyć wersji forsowanej przez oskarżonego i jego obrońców, że nie zadawał on ciosów nogą w głowę i twarz pokrzywdzonego, a tym samym ustalenia faktyczne należy w tym zakresie zmienić. W konsekwencji przekłada to się na opis czynu przypisanego oskarżonemu – zaznaczyła sędzia.
"Żadna kara, żaden środek karny nie zwróci życia Mateuszowi"
W odniesieniu do zmiany kwalifikacji prawnej czynu, który ostatecznie został oskarżonemu przypisany, sędzia wskazała, że oskarżony dobrowolnie zażył środek narkotyczny, był pod wpływem alkoholu. - Wszystko to miało miejsce w sytuacji, kiedy znał swój organizm, niejednokrotnie już te środki zażywał. Wiedział, że zdarza się, że zachowuje się po nich nielogicznie, niezbornie - wszystko to nakazuje przyjąć w niniejszej sprawie konstrukcję tak zwanej fikcji poczytalności określonej w artykule 31 paragraf 3 Kodeksu karnego - mówiła.
Sędzia zaznaczyła także, że sąd apelacyjny nie podzielił też zapatrywań sądu okręgowego w zakresie przyjęcia typu kwalifikowanego zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Sędzia zaznaczyła, że przyjęcie przez sąd apelacyjny innej kwalifikacji prawnej czynu oskarżonego skutkowało modyfikacją wymierzonej oskarżonemu kary. - Takie okoliczności, jak przyjęcie zamiaru ewentualnego, dokonanie zmiany w ustaleniach faktycznych w zakresie sposobu zadawania ciosów pokrzywdzonemu, odejście od koncepcji zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem - legło u podstaw złagodzenia wymiaru kary i uczyniło bezpodstawnymi wszelkie dywagacje na temat zaostrzenia tej kary do dożywotniego pozbawienia wolności – podkreśliła sędzia.
I dodała: - Żadna kara, żaden środek karny nie zwróci życia Mateuszowi i nie ukoi rozpaczy jego najbliższych.
Apelację od nieprawomocnego wyroku z września ubiegłego roku skazującego Dawida F. na karę 25 lat więzienia wnieśli obrońcy oskarżonego, prokurator i pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej. Obrońcy w swoich apelacjach podkreślali, że - wbrew wyrokowi sądu okręgowego - nie doszło do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Wskazywali, że doszło do popełnienia błędów w ustaleniach faktycznych m.in. w zakresie zamiaru, w jakim miał działać oskarżony. Zarzucili też rażącą niewspółmierność zasądzonej kary. Wnosili o zmianę kwalifikacji prawnej na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć i wymierzenie oskarżonemu łagodniejszego wymiaru kary. Apelacje zawierały też wnioski o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie go do ponownego rozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji. Prokurator i pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej w apelacji domagali się orzeczenia kary dożywotniego więzienia.
Z wyrokiem sądu apelacyjnego nie może pogodzić się mama zmarłego 17-latka. Rodzina Mateusza nie wyklucza, że skieruje sprawę do Sądu Najwyższego. - Odbywa karę przez 2,5 roku, to znaczy, że za osiem lat będzie już mógł starać się o warunkowe zwolnienie - powiedziała tvn24.pl pani Marta.
Matka rozpoznała syna po tatuażu
Do pobicia ze skutkiem śmiertelnym doszło 12 listopada 2021 roku w Gnieźnie. Poprzedni wieczór 17-letni Mateusz i 19-letni wtedy Dawid F. spędzili razem. Dawid zabrał go z ogródków działkowych, po drodze kupili wódkę. Mateusz miał palić marihuanę i wciągać metamfetaminę.
Dawid - jak opisywała "Gazeta Wyborcza" - twierdził, że nic nie chciał brać. Dwa miesiące wcześniej został zatrzymany przez policję z narkotykami. Rodzice co dwa dni badali go narkotestami. Jak mówił, złamał się dwa razy, ale nie tamtego wieczora. Wziął za to silny lek psychotropowy, którym poczęstował go Mateusz.
Po mieszaninie alkoholu i silnego leku miał urwać mu się film. Nad ranem Mateusz zaproponował mu drinka. Pijąc go - jak twierdził w sądzie - poczuł smak narkotyków. Między kolegami doszło do sprzeczki. Mateusz miał próbować chwycić butelkę z wódką, by nią go uderzyć. Wtedy Dawid - jak twierdził - uderzył go w twarz. Jak relacjonowała "GW", zapamiętał jeszcze jeden cios i nic poza tym.
Biegli wykazali u Mateusza 23 obrażenia, z czego połowę w obrębie głowy i twarzy.
Chłopaka leżącego we krwi zobaczył mieszkający piętro niżej dziadek Dawida, który zaniepokojony hałasem, zajrzał do mieszkania, w którym znajdował się wnuk. - Nic mu nie jest. Okradł mnie - miał usłyszeć starszy mężczyzna.
Obok Mateusza leżały mop i szmaty. Gdy Dawida zatrzymała policja, zasnął.
Ciężko pobity Mateusz trafił do szpitala. "Głowa była wielka jak piłka, oczy jak śliwki, uszy wciśnięte do środka. Rozpoznałam syna dopiero po tatuażu" - mówiła "Gazecie Wyborczej" matka chłopaka.
Lekarz miał jej powiedzieć, że takich obrażeń nie można zadać tylko rękoma. Tego samego dnia Mateusz zmarł.
Błagał na kolanach o wybaczenie
Proces mężczyzny ruszył we wrześniu 2022 roku. Oskarżony przyznał się w sądzie jedynie do pobicia Mateusza, ale nie do tego, że chciał go zabić.
Na ławie oskarżonych klęczał, prosząc rodziców Mateusza o wybaczenie.
- Prawdziwych przyjaciół się nie zabija! - krzyczała na jednej z rozpraw do oskarżonego matka ofiary.
- Ja naprawdę nie chciałem - odpowiadał oskarżony, który na sali sądowej przepraszał rodziców 17-latka.
Źródło: tvn24.pl, PAP