Poprosił Jezuska o zdalnie sterowany samochód i klocki. Chciał też, żeby "te święta Bożego Narodzenia były wyjątkowe". Czeska telewizja dotarła do Tomka Slavika, chłopca, który wysłał na balonach świąteczny list. Ten zamiast w Laponii wylądował w pobliżu Poznania.
Pięć dni temu kartka przyczepiona do balonów wylądowała w lesie w podpoznańskim Borówcu. Znalazła ją Magdalena i jej chłopak Kamil.
Kolorowy list to wiadomość od małego Tomasa z Czech. Chłopiec zdradził w nim co chciałby znaleźć pod choinką. Uszczęśliwiłyby go m.in. klocki i zestaw małego chemika.
Magdalena i Kamil przetłumaczyli list i zaczęli poszukiwania chłopca. Nie było to łatwe, bo Tomas nie zostawił swojego adresu.
Przeleciał 530 kilometrów
Historią zainteresowały się też czeskie media. Czeska telewizja publiczna właśnie poinformowała, że dotarła do autora listu. Tomas Slavik mieszka w Sezimovo Usti. I to właśnie tam 1 grudnia wypuścił na rynku baloniki z listem.
Czeskim dziennikarzom udało się też porozmawiać z mamą Tomasa. Kobieta była zaskoczona, że baloniki doleciały do Polski.
- To wspaniała świąteczna historia. Tomas napisał życzenie, balony z nim wypuścił na placu tuż po włączeniu lampek na miejskiej choince. Zastanawiał się, gdzie doleci, bo przecież gdzieś jego list musiał spaść. Nie spodziewaliśmy się, że stanie się to 530 kilometrów stąd - powiedziała czeskiej telewizji Jitka Slavikova, matka chłopca.
Miły Jezusku,chciałbym żeby to Boże Narodzenie było niezapomniane.Chciałbym: auto zdalnie sterowane VaporizR Lego City dżungla zestaw małego chemika (dosłownie: laboratorium chemiczne) cukierki także dla [nieczytelne słowo] i odzieżDziękuję Tomáš Slavik (Slasik?)
Autor: aa/b / Źródło: TVN24/ ceskatelevize.cz
Źródło zdjęcia głównego: tvn24