Na poznańskiej Malcie odsłonięto ławeczkę Klemensa Mikuły. Zmarły przed trzema laty architekt był odpowiedzialny za przebudowanie Jeziora Maltańskiego i jego otoczenia na Kajakowe Mistrzostwa Świata w 1990 r. Dziś to jedno z ulubionych miejsc poznaniaków. Tysiące osób codziennie tam spacerują, biegają, jeżdżą na rowerze, na rolkach czy korzystają z atrakcji nad jeziorem.
"Jutro mistrzostw nie będzie. Teraz to już chyba pozostało nam tylko się napić” – mówili dzień przed Kajakowymi Mistrzostwami Świata w Poznaniu w 1990 r., patrząc na jezioro Maltańskie, Janusz Grabia i Klemens Mikuła. Temu drugiemu w 1982 r. ówczesny prezydent Poznania Andrzej Wituski powierzył budowę toru regatowego na zawody. 27 lat później znów oboje spotkali się na Malcie. Wituski przysiadł się do niego z kuflem piwa. Klemens Mikuła słowem się nie odezwał. I nie odezwie. Ale patrzy dumnie na "swoją Maltę".
Nad jeziorem Maltańskim stanęła właśnie ławeczka upamiętniająca zmarłego przed trzema laty architekta, któremu poznaniacy zawdzięczają obecny kształt terenów na Malcie.
Każdy może z nim patrzeć na Maltę
Każdy kto kiedykolwiek widział Klemensa Mikułę od razu rozpozna, że odlana z brązu i patyny postać to właśnie on. Wszystko za sprawą bujnej czupryny jaką do końca swoich dni nosił.
- Pogodny, radosny, gawędziarz z burzą siwych włosów, jeden z najlepszych architektów. Chciał, aby to miejsce było piękne i przyjazne - tak mówił o nim jeden z jego przyjaciół Jan Kaczmarek, prezes Fundacji Rozwoju Miasta Poznania.
To właśnie z inicjatywy tej fundacji nad Maltą stanęła ławeczka Klemensa Mikuły. Wykonał ją artysta rzeźbiarz Roman Kosmala. Pomnik znajduje się na północnym brzegu jeziora w pobliżu tablicy wyników. Na ławce jest sporo miejsca i można usiąść obok architekta Malty.
"Wąs mu się na niejednej naradzie jeżył"
Klemens Mikuła urodził się w 1931 roku w Poznaniu. Pracował m.in. w Państwowym Biurze Projektów Budownictwa Przemysłowego oraz w Pracowni Usług Architektonicznych SARP. W 1982 r., gdy prezydentem Poznania został Andrzej Wituski, jezioro Maltańskie znajdowało się w tragicznym stanie. Przypominało śmierdzący ściek i porastała je półtorametrowa trzcina. Wituski hasło „Malta” wpisał grubym pisakiem do zeszytu z najważniejszymi sprawami do załatwienia. I szybko się zajął tematem. Niczym z nieba spadła mu propozycja ze strony Polskiego Związku Kajakowego, by w Poznaniu zorganizować Kajakowe Mistrzostwa Świata w 1990 r. Choć pomysł wydawał się szalony, szybko na niego się zgodził. Przebudowanie jeziora Maltańskiego i jego otoczenia powierzył właśnie Mikule.
Dla architekta, a jednocześnie byłego wioślarza, był to projekt życia. Jego realizacja była jednak niezwykle trudna.
Z jeziora trzeba było wybrać milion metrów sześciennych ziemi. - To jest taka kostka, jakbyśmy zasypali cały Stary Rynek i jeszcze usypali górę wyższą o 25 metrów od wieży Ratuszowej – obrazował Mikuła w książce "Przecież to mój Poznań. Andrzej Wituski w rozmowie z Dorotą Ronge-Juszczyk".
Roboty wielokrotnie przerywano. Brakowało materiałów lub pieniędzy, a najczęściej obu naraz.
Przez Maltę przewinęło się 40 różnych firm. Do podjęcia się tego zadania wykonawców przekonywano nie tylko pieniędzmi i „wyższym celem”, jakim była budowa toru regatowego dla Poznania, ale też bonami. Okazywało się bowiem, że to, czego na początku „nie dało się” zrobić albo miało trwać zdecydowanie za długo, można było zrobić za talony na benzynę.- Wykonawcy zawsze próbowali wszystko uprościć, tak żeby było jak najszybciej, jak najtaniej, ale też jak najgorzej. Klemens, ja i dwóch kolegów zawsze z tym walczyliśmy. Wąs mu się na niejednej naradzie jeżył – mówił Janusz Grabia, architekt, wieloletni współpracownik Klemensa Mikuły i zarazem jego przyjaciel*.
Prace się przeciągały w nieskończoność.
Regaty mają odbyć się w Poznaniu, to znaczy na maltańskim torze regatowym, który mimo że modernizowany jest od 1982 roku, na razie... nie istnieje - pisał 15 października 1985 r. Janusz Kłos w „Przeglądzie Sportowym”.
Dzięki pomocy finansowej z ministerstwa sportu, prace udało się dokończyć. Poznaniowi do ostatniej chwili groziła jednak organizacyjna klapa.
Pięć dni przed mistrzostwami na Malcie odbyła się konferencja prasowa, która przeszła do historii Poznania. Dziennikarze wchodzili na trybunę po drabinie, bo nie było jeszcze schodów. Za nimi, podczas konferencji w pocie czoła pracowali robotnicy. Dwójka z nich siedziała na trybunie tuż za przedstawicielami prasy i dokonywała poprawek. Krajobraz wokół był przerażający: budynki były jeszcze w końcowej fazie budowy lub stały w surowym stanie bez żadnego wyposażenia. Dookoła brakowało chodników – za kostki brukowe i płytki chodnikowe, robotnicy dopiero się zabierali. Drogi przypominały bagniska, zamiast asfaltu leżało błoto, przez które musieli przeprawić się dziennikarze idący na konferencję prasową. Dziennikarze z nogami mokrymi od błota, nie zostawili na organizatorach suchej nitki.
Obiekty na imprezę udało się zakończyć dosłownie w ostatniej chwili. Gdy arcybiskup Jerzy Stroba po jednej stronie jeziora święcił obiekty i czytał list od papieża Jana Pawła II do organizatorów i uczestników mistrzostw, po drugiej trwały gorączkowe prace.
– Rzutem na taśmę, dwie godziny przed imprezą ułożyliśmy chodniczek z darniny i dojścia do pomostów, na których wręczano medale – mówi Grabia.W powodzenie zakończenia budowy na czas zwątpił tego dnia sam Wituski. Około południa, chciał przenosić imprezę na Stary Rynek. Mikuła go jednak powstrzymał.„Głos Wielkopolski” relację z inauguracji zatytułował „Cud nad Maltą?”.
Na wiele zakończonych w ostatniej chwili obiektów brakowało pozwoleń na budowę. - Za każdym razem, podczas swoich wystąpień na imprezach na Malcie, przypominał o tym nieżyjący już prezydent Poznania Wojciech Szczęsny-Kaczmarek, nazywając tor "największą samowolą budowlaną Poznania" – mówił tvn24.pl Konrad Tuszewski, były dyrektor Malta-Ski.
Po mistrzostwach Maltę rozbudowano. Powstała mała architektura, sala audiowizualna, amfiteatr, restauracja Maltanka ze stacją początkową kolejki dziecięcej, letni tor saneczkowy, kolejka górska i przede wszystkim całoroczny stok narciarski. Wszystkie obiekty powstawały według projektu Mikuły lub za jego aprobatą. Z jego zdaniem liczono się aż do śmierci. Klemens Mikuła zmarł 21 czerwca 2014 roku w wieku 83 lat.
Teraz po trzech latach symbolicznie znów czuwa nad tym co dzieje się nad jeziorem Maltańskim. - Klemens będzie teraz patrzył na ukochaną Maltę, a może doczeka się realizacji Kopca Wolności, o który też zabiegał - mówił podczas uroczystości odsłonięcia ławeczki Jan Kaczmarek.
Były prezydent Poznania Andrzej Wituski przypomniał zebranym, że często spotykali się nad jeziorem i po prostu patrzyli na otoczenie. - Klemens będę tu przychodził - obiecał architektowi Wituski.
*Wyróżnione fragmenty pochodzą z książki "Historie warte Poznania. Od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony" Filipa Czekały, dziennikarza portalu tvn24.pl, autora tekstu. Znajdziecie tam cały rozdział poświęcony Klemensowi Mikule i przebudowie Malty.
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Malinowski (UMP), Przemysław Parzysz, Radomil (Wikipedia CC-BY-SA 3.0), Malta Ski