W Ciecierzycach pod Gorzowem Wielkopolskim trwa budowa tunelu, którym stado zdziczałych krów ma zostać zapędzone do ciężarówek, a nimi wywiezione do jednego z państwowych gospodarstw. Obrońcy zwierząt zapowiadają blokadę, póki nie będą mieć pewności, że krowy nie zostaną wybite.
Budowa zagrody trwa od soboty. Na łące, na której pasie się 185 krów, stawiane są metalowe płotki. Z jednej strony ogrodzenie zwęża się tworząc tunel, którym zwierzęta mają być zapędzane do ciężarówki.
Wszystkiemu przyglądają się aktywiści, którzy od dwóch tygodni pilnują krów z Ciecierzyc.
Według informacji obrońców zwierząt, stado ma zostać wywiezione w poniedziałek. Gdzie? Tego urzędnicy nie podają. Minister rolnictwa zapowiedział tylko, że krowy "mają trafić do jednego z gospodarstw państwowych".
Możliwa "ludzka blokada"
Aktywiści zapowiadają, że będą blokować próbę wywozu zwierząt, dopóki nie poznają szczegółów dotyczących przyszłości krów. - Podejrzewam, że to będzie czynnie wyglądało, jakaś blokada ludzka - zapowiada Dagmara Maciejewska, jedna z kobiet czuwających przy zwierzętach.
O los krów niepokoi się też ich właściciel. - Ja nie mogę spać, nie mogę jeść, bo ja je kocham. Ja dla nich poświeciłem swoje życie i obawiam się o ich przyszłość - mówi Marian Skorupa. I dodaje, że wobec aktywistów broniących stada ma dług, którego "pewnie nie spłaci przez całe życie".
Miały być wybite
Chodzi o 185 zwierząt, które od wielu lat chodziły samopas po terenach gminy Deszczno. Ich właściciel nie zapewnił im właściwych warunków, wreszcie całkowicie stracił kontrolę nad stadem. Zwierzęta wchodziły w szkodę, rozmnażały się bez żadnej kontroli. Nigdy nie zostały zarejestrowane i przebadane.
Przez lata krowy były "niewidzialne" dla systemu, teraz urzędnicy się o nie upomnieli.
Zgodnie z decyzją powiatowego lekarza weterynarii z 31 października 2018 roku, stado miało zostać wybite. Decyzję tę w listopadzie podtrzymał gorzowski sąd.
Obrońcy praw zwierząt w maju spotykali się z przedstawicielami Głównego Inspektoratu Weterynarii. Tłumaczyli, że zwierząt wcale nie trzeba zabijać. Że można je po prostu przebadać, a potem umieścić w bezpiecznym miejscu. Oferty od gospodarzy, którzy chcieli przygarnąć zwierzęta, spływały z całego kraju. Udało się nawet znaleźć dwóch gospodarzy, którzy obiecali, że przyjmą całe stado. Inspektorat odrzucił te propozycje. Dlaczego?
Pierwszy gospodarz posiada własne stado w woj. zachodniopomorskim. Zadeklarował jednak, że krowy z Ciecierzyc zostałyby odizolowane. Nigdy nie miałyby też trafić do ubojni. Na przewiezienie krów do tego gospodarstwa nie zgadza się jednak Powiatowy Lekarz Weterynarii w Goleniowie. Powód? "Możliwość przeniesienia chorób zakaźnych".
Drugi gospodarz z woj. lubuskiego nie posiada własnego bydła, ale zastrzegł, że przyjmie już przebadane stado. Badania to jednak długotrwały proces, a zwierzęta nie mogą dłużej zostać w miejscu, gdzie przebywają. Do tego 32 hodowców z Międzyrzecza zgłosiło protest w sprawie przyjęcia krów nieznanego pochodzenia.
Główny Lekarz Weterynarii miał też zastrzeżenia do nieuregulowanej sytuacji prawnej stada.
"Sytuacja trochę ekstremalna"
Pod koniec maja aktywiści zaczęli pokojowy protest. Na zmianę pilnują zagrody.
- To jest jakiś obłęd. Te krowy nie są niebezpieczne. Mamy nadzieję, że ta decyzja Głównego Lekarza Weterynarii się zmieni - mówiła pani Kornelia, aktywistka. Reporterka TVN24 dopytywała, jak długo obrońcy praw zwierząt zamierzają zostać na miejscu. - Do momentu aż ta sprawa zostanie pozytywnie rozpatrzona - odpowiadali.
29 maja minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski poinformował, że krowy z Deszczna nie trafią do uboju. - Zostaną odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw - zapowiedział.
Tam mają zostać przebadane, a następnie wprowadzone do systemu identyfikacji zwierząt, czyli zakolczykowane. - Jeżeli okażą się zdrowe, będziemy szukali rolników, którzy będą je chcieli przyjąć do siebie, kupić - dodał Ardanowski.
Jak powiedział minister, "przepisy unijne w takiej sytuacji są dość jednoznaczne". - Zwierzęta nieoznaczone powinny być wybite i utylizowane. Jednak jest to sytuacja trochę ekstremalna, bo właściwie nie wiem, czy gdziekolwiek w Europie taka sytuacja zdziczenia stada zwierząt gospodarskich miała miejsce - stwierdził.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: FC/aa/b / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24